I need you by my side. {39}

3K 235 94
                                    

Przyjechałem do domu późno wieczorem. W drzwiach wyminąłem się z Veronicą, która tylko pocałowała mnie w policzek, mruknęła: "Betty już śpi" i poleciała spędzić namiętną noc ze Sweet Pea. Westchnąłem ciężko, ale przekroczyłem próg tego mieszkania. Przez ten miesiąc stało mi się jakieś obce. Nie traktowałem go już jako domu.

Byłem strasznie zmęczony i moim jedynym pragnieniem było położyć się i zasnąć. Zatrzymałem się jednak na dłużej przed drzwiami pokoju Betty.
Zawahałem się, bo nie byłem pewien, czy dziewczyna na pewno śpi, a na sto procent nie będzie chciała mnie widzieć. Pragnienie ujrzenia jej było jednak silniejsze.

Uchyliłem lekko drzwi, przez chwilę obawiając się, że zaraz mnie stąd wygoni i wyklnie, ale nic się nie stało. Dopiero po chwili zorientowałem się, że nie ma jej w łóżku. Ogólnie wyglądało tak, jakby ktoś nie spał w nim od dłuższego czasu.

Panika uderzyła mi do głowy, gdy zacząłem rozważać najgorsze scenariusze. Z sercem w gardle wybiegłem na korytarz i udałem się w kierunku pokoju Veronici. Może tam dziewczyna się w jakiś sposób znalazła?..

Nie było jej. Nigdzie jej nie było. Już miałem zacząć ją wołać, czego bardzo chciałem uniknąć, gdy szybkim krokiem wszedłem do swojej sypialni.

Spała na środku mojego łóżka, przytulając coś do siebie. Zamarłem na dłuższą chwilę, patrząc na jej spokojną twarz. Była taka piękna. Zawsze była dla mnie najpiękniejszą dziewczyną na świecie, nawet wtedy, kiedy zabrałem ją na wpół żywą i wygłodzoną z domu Archiego.

Teraz też zeszczuplała. Policzki były ostro zarysowane na tle bladej twarzy. Czoło zasłaniały jej włosy.

Podszedłem do niej powoli, po chwili rozpoznając rzecz, którą trzymała w ramionach. To była jedna z moich koszulek, których nie zabrałem ze sobą do Nowego Yorku. Zmarszczyłem brwi. Czemu ona się do niej przytula? Przecież mnie nienawidzi. Mimowolnie zbliżyłem się do niej jeszcze bardziej, głęboko wdychając zapach jej szamponu. Aloes. Zawsze pachniała aloesem. W Nowym Yorku kupiłem sobie odświeżacz powietrza w tym zapachu, ale to nie było to samo. Nic i nikt mi jej nie zastąpi.

-Coś ty ze mną zrobiła, dziewczyno? - Wyszeptałem i wyciągnąłem dłoń, żeby odgarnąć jej włosy z czoła. W tym momencie mój wzrok padł na jej rękę w gipsie i szybko wstałem z kolan. Nie mogę jej dotykać. Nie mam prawa. To przeze mnie jest w takim stanie, a nie innym. I mnie nienawidzi...

Wyszedłem z jej-swojego pokoju i położyłem się na łóżku w pomieszczeniu obok. Nagle poczułem się strasznie zmęczony...

•••

Śniłem właśnie o jakiś grzybkach i uśmiechniętych zajączkach, kiedy obudził mnie głośny, wysoki krzyk.

-NIEEEEE! NIEEEE! NIE, NIE, NIE, JUGGIE! - Spadłem z łóżka i zaplątałem się w kołdrę, kiedy zerwałem się, żeby do niej pobiec. W tamtej chwili nie pamiętałem o tym, że mnie nienawidzi. Chciałem przy niej być.

Kiedy wpadłem do jej pokoju, rzucała się na łóżku, a łzy ciekły jej ciurkiem po twarzy. Złapałem ją lekko za ramiona i potrząsnąłem.

-Betts. Betts. - Powiedziałem natarczywie, chcąc, by wreszcie się ocknęła. Nagle otworzyła szeroko oczy i jęknęła, wpatrując się w sufit. Chyba nawet nie zarejestrowała, kto obok niej siedzi. A łzy płynęły dalej. - Betts? - Powiedziałem cicho, prawie niesłyszalnie, ale ona przeniosła na mnie wzrok i w następnej sekundzie siedziała już ściśle przytulona do mojej piersi. Zamarłem na chwilę. Nie mogłem zrozumieć, dlaczego tak na mnie zareagowała. Przecież... Przecież mnie nienawidzi...

-Juggie... Oh, Juggie... - Załkała, oplatając mnie ramionami jeszcze ciaśniej. - Czemu cię tu nie ma? Oh, Juggg...

-Betts, to ja. - Powiedziałem cicho, wplatając pod wpływem impulsu palce w jej włosy. - To ja... - Spojrzała na mnie wielkimi oczami błyszczącymi od łez. A potem, znienacka, wpiła się w moje usta.

•••

~Perspektywa Betty~

Gonił mnie. Znów mnie gonił. Uciekałam, ale powoli zaczęło mi brakować tchu. Wiedziałam, że mu nie ucieknę. Ale wtedy za sobą usłyszałam rozpaczliwy krzyk. Jego krzyk. Mojego Juga. Odwróciłam się błyskawicznie i jedyne co zarejestrowałam, to stal pistoletu i błękit jego oczu. A potem rozległ się huk i wszystko było po prostu czerwone...

-NIEEEEE! NIEEEE! NIE, NIE, NIE! JUGGIE! NIEEEE! - Cały czas krzyczałam, kiedy ktoś zaczął mną delikatnie potrząsać.

-Betts. Betts. - To był Ten głos. Jego głos. Ale to niemożliwe. Jego tu nie ma. Opuścił mnie. Otworzyłam oczy i zapatrzyłam się na sufit, zastanawiając się, czy to kolejny sen, czy może mam halucynacje. - Betts? - Podążyłam wzrokiem za głosem i moje oczy spotkały te idealnie niebieskie tęczówki, które widziałam we śnie. Poczułam natychmiastową potrzebę przytulenia się do niego. Nawet jeśli był tylko halucynacją.

-Juggie... Oh, Juggie... - Do moich nozdrzy doszedł tak ukochany przeze mnie zapach. Cytrusy i mięta. - Czemu cię tu nie ma? Oh, Juggg...

-Betts, to ja. - Wygląda tak jak On, mówi tak jak On, pachnie tak jak On. Jestem pod wrażeniem siły mojej imaginacji. - To ja... - W chwili, w której uświadomiłam sobie, że to rzeczywiście może być On, przestałam nad sobą panować. Zapomniałam, że się mnie brzydzi. Zapomniałam o nieprzespanych nocach, kiedy płakałam, bo go przy mnie nie było. Zapomniałam o wszystkim. Bo On wrócił... Bo tu był.

•••

~Perspektywa Jugheada~

W pierwszym momencie nie mogłem w to uwierzyć. Zastanawiałem się, czy nie śnię albo nie jestem pijany. Bo to absolutnie nie powinno mieć miejsca.

Przecież ona mnie nienawidzi! Nienawidzi mnie, a teraz całuje z taką pasją i zaangażowaniem, jakby... Jakby mnie kochała.

Automatycznie oddałem ten pocałunek. Tak za tym tęskniłem... Za tymi miękkimi wargami, na których czasem dało się wyczuć malutkie blizny. Za jej oddechem zmieszanym z moim. Za jej ciałem, ściśle przylegającym do mojego. Za jej palcami w moich włosach. Za nią. Za moją Betts.

Kiedy przerwaliśmy, żeby złapać oddech, nasze spojrzenia się spotkały. Dostrzegłem w jej pięknych tęczówkach tęsknotę i... Poczucie winy?

-Przepraszam. - Wyszeptała i wyrwała się z moich ramion. Uciekła z tego pokoju w ekspresowym tempie. A ja znów zostałem sam, z sercem jeszcze bardziej nadszarpniętym niż wcześniej.

•••

Po godzinie bezsennego leżenia uznałem, że muszę ją znaleźć. Muszę z nią porozmawiać. Nawet jeśli... Mnie nienawidzi, muszę jej powiedzieć, że ją kocham. Zawsze będę. Wyszedłem z łóżka, jednocześnie uświadamiając sobie, że pościel, na której leżałem przesiąkła zapachem aloesu. Zapachem Betts.

Nie było jej w pokoju obok, więc znów zacząłem się stresować. Znalazłem ją skuloną w kłębek na fotelu w bibliotece. Zasnęła. Wziąłem ją w ramiona i przeniosłem do swojego pokoju. Była przerażająco lekka. Kiedy jednak położyłem ją na łóżku i chciałem wyjść, złapała mnie za ramiona i wymamrotała:

-Zostań. - Wiedziałem, że nie powinienem. Ale tęsknota za nią była silniejsza. Wszedłem razem z nią pod kołdrę, przytulając do siebie mocno. Kiedy zasypiałem, poczułem pierwszy raz od wielu dni, że wszystko jest na swoim miejscu.

Broken//BugheadWhere stories live. Discover now