No hell below us. {20}

3.4K 245 10
                                    

Przełknęłam głośno ślinę i popatrzyłam jeszcze raz w oczy Jugheada, który powoli się uspokajał. W pewnym momencie otworzył usta i nic nie mówiąc, wtulił się w moje piersi. Poczułam, że wstrząsa nim płacz.

Nie wiedziałam, co robić. Jeszcze nigdy nie widziałam go w takiej sytuacji, zawsze to ja byłam tą, którą on musiał pocieszać i podtrzymywać na duchu. Zaczęłam powoli głaskać jego głowę, szeptając bezskładnie  jakieś słowa pocieszenia. Po paru minutach chłopak oderwał się ode mnie i spojrzał zaczerwienionymi oczami gdzieś w bok.

-Przepraszam. - Mruknął, omijając mnie wzrokiem. - To wszystko przez te tabletki. Nawet nie wiem, czemu je brałem... - Był zawstydzony. - Jeszcze chyba nigdy nie zrobiłem takiej sceny. Naprawdę, Betts, przepraszam, że musiałaś to widzieć.

-Hej hej hej. - Złapałam go delikatnie za podbródek, zmuszając do kontaktu wzrokowego. - Wszystko jest dobrze. Po to tu jestem. Zawsze będziesz miał we mnie wsparcie, wiesz? Przecież nic się nie stało. - Powiedziałam i wyciągnęłam do niego z uśmiechem ramiona. - No chodź tutaj. Chyba już za bardzo wytarmosiłeś tego misia, zastąpię go teraz. - Zawahał się na chwilę, ale potem znów się do mnie przytulił. Trwaliśmy tak jakiś czas, a ja ponownie zaczęłam głaskać go po włosach. Nie mogłam się powstrzymać. - Co ci się śniło? - Zapytałam cicho, zmieniając pozycję i teraz to ja wtulałam się w Juga. Odetchnęłam głęboko jego oszałamiącymi perfumami.

-Same głupstwa. Jak zwykle. - Cicho prychnął i poczułam, jak wodzi palcami po moich plecach. W tej chwili sobie o czymś przypomniałam. Odkleiłam się od chłopaka i spojrzałam na niego ze zmarszczonymi brwiami.

-Jug, powiedz mi... Veronica mówiła coś...

-Veronica mówi dużo rzeczy, niekoniecznie mądrych. - Powiedział szybko Jughead, wyraźnie unikając mojego spojrzenia.

-Tak, ale chodzi o jedną konkretną rzecz... A nawet dwie. - Widziałam, jak zacisnął zęby. - Skąd Veronica wie, że wtedy ze sobą spaliśmy? - Wypaliłam, przypominając sobie tamtą noc. Chłopak wybauszył na mnie oczy.

-A skąd ty wiesz?

-Może stąd, że obudziłam się kompletnie naga, Sherlocku. - Mruknęłam i oparłam się o jego tors. Nie wyczułam sprzeciwu.

-To czemu... Czemu...

-Myślałam, że nie będziesz pamiętał. - Przerwałam mu szybko. - Tak się zachowywałeś. Jakby nic między nami nie zaszło.

-Wstydziłem się. I bałem, co na to powiesz. Bo, też myślałem, że się nie zorientujesz. A ja pamiętałem, że to wszystko było z mojej inicjatywy. Pierwszy cię pocałowałem i...

-Oh, przestań. Jestem pewna, że nie stawiałam czynnego oporu. - Zaśmiałam się pod nosem. - Wiesz, że to był mój pierwszy raz? - Wyczułam na sobie jego przenikliwe spojrzenie.

-Jak to? Przecież opowiadałaś mi wcześniej...

-Tak, kochanie. Bo wierz we wszystko, co mówię o moim życiu seksualnym. Które jeszcze wtedy nie istniało. Rozpoczęłam je w spektakularny sposób. Z tobą. 

-Czuję się oszukany.

-No widzisz. Ja również. Przechodząc płynnie do drugiej kwestii poruszonej przez twoją siostrę, powiedz mi w jaki sposób przyjaźniliśmy się dziesięć lat, a ty nie powiedziałeś mi, że dzieje się coś złego? - Jughead odsunął się ode mnie delikatnie i spojrzał w moje oczy ze zmarszczonymi brwiami.

-Jak to... Coś złego?

-Depresja, mój drogi. Wiesz, co to za termin? - W tej chwili bez żadnych skrupułów położyłam się na jego kolanach i patrzyłam z dołu na ostro zarysowany podbródek.

-Betts... - Westchnął głośno.

-Okej, czyli ja byłam głównym powodem tego wszystkiego?

-Nie, nie... - Spojrzał na mnie z góry i zaczął bawić się moimi włosami. - Wiesz, Betts, ja nawet nie wiem, czy to było to. Depresja. To tak poważnie brzmi, nie? I wcale nie licuje się z objawami, które miałem ja. Oprócz tej jednej próby samobójczej nie było nic więcej niepokojącego. Czasem nie chciało mi się żyć, to prawda... Ale miałem zawsze kogoś, kto nieświadomie podtrzymywał ten wątły płomyk przetrwania. - Uśmiechnął się lekko. - Miałem ciebie. Zawsze potrafiłaś wywołać na mojej twarzy uśmiech, nawet jeśli w szkole czy w domu nie było wcale przyjemnie. U Ronnie wyglądało to trochę inaczej, bo mimo, że była biedna, to powalała facetów swoją urodą. No i każdy chciał być księciem na białym koniu. A ja? Co ja miałem im do zaoferowania? Swoją czapkę? Byłem outsiderem, popychadłem, ludzie czerpali przyjemność z tego, że mogli się trochę ponaśmiewać z tego dziwaka. A w domu... - Zacisnął zęby, a na moją szyję spadła pojedyńcza łza z jego twarzy. - W domu było źle jak zawsze. Czy potrafisz uwierzyć, że w końcu ich kopnąłem w dupę? - Zaśmiał się sztucznie. - Nie chcieli się zmienić. Moi rodzice nigdy mnie nie wspierali. Gówno ich obchodziły moje prace, oceny, to, co chciałbym robić w przyszłości. Teraz więc również uznałem, że oni mnie gówno obchodzą. Mieszkają cały czas w tej odrapanej przyczepie, żyjąc przeszłością. Pewnie według ciebie to okrutne, ale...

-Nie, Juggie. - Przerwałam mu cicho, podnosząc się z wygodnych kolan i zrównując się z nim spojrzeniem. - Doskonale cię rozumiem. Są takie rany... - Zawahałam się, myśląc o naszych  przeżyciach. - Są rany, które nie chcą się wygoić i nigdy tego nie zrobią. Zawsze już będą się jątrzyć.

-Oh, Betts, umiesz pocieszać ludzi, nie ma co. - Jughead nagle objął mnie ramionami i rzucił uśmiech, ale widziałam, że jest sztuczny.

-Twoje twierdzenie się nie sprawdza, bo ciebie wcale nie pocieszyłam. - Nie myśląc za bardzo, co robię, przesunęłam delikatnie palcem po fioletowym cieniu pod okiem chłopaka. Cały zesztywniał na mój ruch. - Czemu mi się wydaje, że jestem tylko przeszkodą w całym twoim życiu? - Westchnęłam ciężko, chowając twarz w jego torsie. - Rujnuję wszystko, co tak pieczołowicie tworzyłeś. Jestem jak taki rak, wyżerający cię od środka. Nie powinieneś mnie znów wpuszczać do swojego życia, Juggie... - Powiedziałam zrezygnowana. Poczułam w tym momencie, że Jughead obrócił mnie na plecy, tak, że jego twarz znalazła się tuż obok mojej. Natychmiast przypomniała mi się sytuacja z wczoraj i moje policzki lekko poróżowiały.

-Nie jesteś dla nikogo przeszkodą, Betts. No, może ewentualnie dla Andrewsa. Stoisz mu na drodze do wolności. - Prychnęłam cicho. - Ale... Jesteś dla mnie ważna, Betty. Cholernie ważna. Zawsze byłaś i zawsze pozostaniesz. I zawsze będę ci pomagał. - Spróbowałam zignorować sensacje żołądkowe, wywijając w tym czasie taniec na cześć złotoustych chłopców. A raczej jednego chłopca. Mojego chłopca.

•••

-Tak w ogóle... Która jest godzina, Betts? - Odezwał się po jakimś czasie Jughead, przeciągając się i ziewając.

-Prawie piąta.

-O mój Boże! Cooper, to pogwałcenie wszystkich norm i zasad, wyznawanych przeze mnie. Nie mogę wstać o piątej! Muszę mieć swój czas na regenerację. - Przewróciłam oczami.

-Widzę, że skoro idziesz spać, to zrobiłam się zbędna. - Uśmiechnęłam się lekko i zaczęłam zsuwać z łóżka, kiedy Jughead złapał mnie za rękę i popatrzył błagalnym wzrokiem.

-Zostałabyś? Zostałabyś ze mną? - Trzeci raz nie musiał już pytać.

Broken//BugheadWhere stories live. Discover now