Be careful making wishes in the dark. {17}

3.3K 230 43
                                    

Jedna kreska. Jedna, pierdolona, jebana, zajebista kreska. Odetchnęłam głęboko. Nie rozwija się we mnie nowe życie. I mimo wszystko poczułam pod powiekami łzy, wyobrażając sobie taką koncepcję. Wyrzuciłam test i wyszłam z łazienki. Zdziwiłam się, widząc Jugheada rozwalonego na moim łóżku.

-Sprawdziłaś? - Powiedział spokojnie. Zamarłam.

-C... Co miałam sp...rawdzić? - Zająknęłam się.

-No czy jesteś w ciąży. - Rozszerzyłam oczy.

-Co ty mówisz?

-Jestem dość inteligentną istotą, Betts. - Wzruszył ramionami. - To co, masz małego bachorka Andrewsa, czy nie? - Czułam, że mózg mi się przegrzewa. Andrewsa?

-Andrewsa?

-Nie wiem, co ci padło na głowę. Przecież sprawdzałaś czy jesteś w ciąży z Archiem, prawda? - Odetchnęłam głęboko, kiedy zrozumiałam, o co mu chodziło. Nie podejrzewał, że wczoraj coś robiliśmy, podejrzewał, że to dziecko Andrewsa!

-Nie, Jug. Nie jestem z nim w ciąży. - Ledwo zauważalnie się rozluźnił. Przez chwilę zastanowiłam się, co by powiedział, gdybym dodała: Z tobą zresztą też, Juggie. Czemu wszystko musi być takie trudne?!

-To... Chyba dobrze?

-Bardzo dobrze. A teraz posuń się trochę, bo mam ochotę się położyć. - Powiedziałam i rzuciłam się bezceremonialnie na łóżko obok niego.

-Ale... Płakałaś? - Zbliżył swoją twarz do mojej, uważnie patrząc na moje zaczerwienione oczy.

-Przesyt emocji. Nie możesz mi odmówić tego, że dzisiejszy dzień nie był pełen wrażeń. - Powiedziałam, obserwując te niebieskie oczy. Byliśmy tak blisko siebie, że prawie stykaliśmy się nosami.

-Ohh, nie ująłbym tego tak. - Nagle Jughead wyciągnął ramiona i przytulił mnie do siebie. - Mój dzień był pełen lęku, strachu, kaca, lęku i potem na dodatek jeszcze trochę strachu.

-I co cię tak wystraszyło?

-To, że mógłbym cię stracić. - Wyszeptał mi do ucha, odgarniając włosy. Zostawił dłoń na moim policzku. - Straciłbym cię z własnej głupoty. A tego bym nie zniósł. - Wtuliłam się w jego klatkę piersiową, czując potworne zmęczenie. Po chwili jego delikatny oddech ukołysał mnie do snu...

•••

Siedziałam w Pop's. Wokół mnie było mnóstwo osób, ale nikt się nie odzywał. Trwali w ciszy i bezruchu na swoich miejscach. Veronica, Sweet Pea, Cheryl, Toni, Kevin, Fangs. I inni, ale ich twarze były rozmyte.

Przede mną nagle pojawił się talerz. Z burgerem. Zgniłym, śmierdzącym burgerem. Odór uderzył w moje nozdrza i sprawił, że zachciało mi się wymiotować. Patrzyłam przerażona, jak po bułce pełzają robale...

-Nie je ma'am? - Podniosłam wzrok i zobaczyłam Archiego w uniformie kelnera, pochylającego się nad stolikiem z zadowoloną miną. Nagle zastąpił go Jughead, a przykry zapach został zabity wspaniałym aromatem. Zaraz jednak znów pochylał się nade mną Archie. Archie. Jughead. Archie. Jughead... Coraz szybciej i szybciej. Wszystko zaczęło wirować. W końcu oderwałam od nich wzrok i spojrzałam za okno. Ale tam znajdowała się tylko pustka...

•••

-Ohh... - Otworzyłam oczy, budząc się z dość niemiłego snu. Poczułam na klatce piersiowej jakiś ciężar i odkryłam, że to Jug. A raczej jego głowa. Uśmiechnęłam się lekko i wplątałam palce w jego włosy. Głaskałam go po karku i policzkach, przypominając sobie jego wcześniejsze słowa. Straciłbym cię z własnej głupoty. A tego bym nie zniósł. Czy chodziło mu wtedy tylko o to, że straciłby przyjaciółkę? I tyle? Czy może... Pokręciłam głową. Ustalaliśmy to już wcześniej. Tylko przyjaciele. Ta noc... Wymarzę ją z pamięci. Jedno z nas jej nie pamięta, więc nic się nie zdarzyło. Nic a nic. - Nic a nic. - Szepnęłam, jakby dla potwierdzenia swoich przemyśleń. - Nic a nic.

•••

-Nic a nic? - Powiedział Jug, nagle podnosząc zaspaną i rozczochraną głowę w moją stronę. - To jakaś twoja nowa dewiza, Betts? - Zacisnęłam usta. - Oho, czyli widzę, że wrócił zły humor. Szczerze mówiąc, najbardziej bezproblemowa jesteś, gdy śpisz. - Parsknęłam z oburzeniem.

-Forsythe Pendeltonie Jonesie!

-Trzeci. - Uśmiechnął się przebiegle.

-Tak, trzeci tego dziwnego imienia. Czy ty właśnie zasugerowałeś, że nie lubisz mojej osobowości?

Uniósł się na łokciu, przybliżając trochę do mojej twarzy.

-A co tu lubić? - Powiedział cicho, wpatrując się w moje usta. - Jesteś małym uparciuchem, nie dajesz sobie wytłumaczyć większości spraw, rozumiesz opatrznie to, co ci mówię, jesteś niesamowicie inteligentna, masz wisielczy humor i jesteś najsilniejszą kobietą, jaką spotkałem. I jak tu cię nie kochać? - Uśmiechnął się kpiąco, a jego usta znalazły się parę centymetrów od moich. Wciągnęłam głębiej powietrze, kiedy przesunął nosem po moim policzku i nagle się odsunął. Jęknęłam z frustracji.

-Co jest z tobą? - Podniosłam ręce do góry, patrząc z wyrzutem na sufit. - Czuję się przy tobie jak niegrzeczne dziecko, które nie dostało obiecywanego cukierka!

-Bo jesteś niegrzeczna, Betts. - Powiedział Jughead i poczochrał swoje włosy. W jego oczach również zobaczyłam swego rodzaju frustrację. - Co chcesz do jedzenia? Muszę dzisiaj przygotować coś więcej, bo w nocy wraca V, a to jest taki głodomor... - Zamarłam. Zapomniałam, że siostra Jugheada tak szybko się tu zjawi!

-O. Kurwa. - Rzuciłam się na poduszki, wpatrując w sufit. - Jug, może jednak miałeś dobry pomysł z tą moją wyprowadzką?

-Naprawdę tak się stresujesz Ronnie? Przecież kiedyś byłyście dobrymi przyjaciółkami.

-No właśnie. Kiedyś, Jug, kiedyś. A potem zamieniłam się w totalną świnię i cię zraniłam. Wiesz, to jest tak, że gdybym zaszkodziła bezpośrednio V, to pewnie łatwiej by mi wybaczyła. Ale tu chodzi przecież o ciebie. O jej brata bliźniaka, wobec którego zawsze była dość nadopiekuńcza. Ona mi nie wybaczy nigdy. A ty będziesz miał przeze mnie w domu złą atmosferę.

-Ja cię. Betts. Czy ty zawsze musisz przejmować się takimi rzeczami? Jeśli Ronnie będzie niezadowolona, po prostu przemówię jej do rozsądku. Pamiętaj, że to jest mój dom, a nie jej i może tu mieszkać ktokolwiek, kto mi się zamarzy.

-Ehh... - I tak pokręciłam głową. Jughead nie wiedział, o co mi do końca chodziło. Kiedy przyjedzie V, atmosfera w tym domu będzie napięta niczym przed wybuchem drugiej bomby atomowej. Mimowolnie zacisnęłam pięści, ale szybko przestałam, widząc niezadowolone spojrzenie Jugheada.

-Kiedy spałaś i cię tu przeniosłem, znów opatrzyłem ci te dłonie. Betts, musisz nad tym panować! Ja nawet nie wiem, jakim sposobem twoje paznokcie są na tyle ostre, żeby przeciąć ci skórę, ale to nie jest nic dobrego! Przecież może się tu wdać jakieś zakażenie. I co wtedy?

-Wtedy schodzę ze sceny niepokonana. - Uśmiechnęłam się z ironią, patrząc na troskę wymalowaną w jego oczach. - Juggie, spokojnie. Ja próbuję, ale to nie jest tak, że od razu przestajesz. To się staje czymś w rodzaju nałogu. Czynności zmniejszającej ból. Tak jak alkoholik nie umie tak łatwo zrezygnować z trunków, tak i ja muszę przejść jeszcze długą drogę. Po prostu... Robię tak, gdy się denerwuję. To pomaga... Rozumiesz, ja jestem dość uczuciowa. Czasem na przykład nie chcę, żeby ktokolwiek zobaczył moje łzy. Dzięki temu zaciskaniu pięści skupiam się na czymś innym. I tak to działa. Pracuję nad tym. - Rzucił mi długie, taksujące spojrzenie.

-No dobra. Ale i tak mam zamiar cię pilnować.

Broken//BugheadWhere stories live. Discover now