-Chyba mnie nie słuchałeś, Jug. - Pokręciłam w rezygnacji głową.
-Słuchałem. Ale musisz sobie uświadomić, że nie mam zamiaru z ciebie zrezygnować.
-Już raz to zrobiłeś. - Nie powiedziałam tego z wyrzutem, ale i tak zacisnął zęby.
-Wtedy się poddałem. - Wyciągnął ku mnie nadgarstek z tym zagadkowym tatuażem. - Cztery kreski. Chcesz wiedzieć, co maskują? Dotknij ich. - Jak zahipnotyzowana przejechałam po nich palcem. Wyczułam małe wypukłości, zupełnie jak... U siebie.
-Jug...
-Wtedy uznałem, że nie warto żyć. Tego dnia, kiedy mnie odrzuciłaś. - Zalała mnie fala rozpaczy, bólu i wyrzutów sumienia. - Wziąłem do ręki żyletkę i zdążyłem zrobić tylko te nacięcia. Przed kolejnymi powstrzymała mnie V. Musiałem solennie obiecać, że nigdy już czegoś takiego nie zrobię. I dotrzymałem słowa. - Nie miałam nic do powiedzenia. Tylko czułam się potwornie. Podciągnęłam nogi pod brodę i poczułam, że coś przewraca mi się w żołądku. - Betts. Betts! - Głos Juga zaczął się oddalać, ale nagle wrócił. Trzymał mnie za ramię i mocno mną potrząsał. - Betty, nie powiedziałem ci tego, żeby teraz zjadało cię poczucie winy. Po prostu chcę ci pokazać na swoim przykładzie, że zawsze można zacząć od nowa.
-Więc zrobiłeś źle. - Wychrypiałam, podrywając się z podłogi i lekko zataczając. - Przyprowadziłeś do domu powód swojego wcześniejszego załamania! Jug, ja tym bardziej nie mogę tu zostać.
-Nie, Betts. Nigdzie nie pójdziesz. Jesteś moją przyjaciółką. Zrozum, że po prostu nie mogę cię zostawić samej sobie. Nie wybaczyłbym tego sobie. Proszę, obiecaj mi, że zostaniesz. Proszę. - Spojrzał na mnie tymi błękitnymi tęczówkami, a na bezwolnie pokiwałam głową.
-Obiecuję.
•••
-Archie, kochany, jaki planujesz kupić dom? - Ledwo przysłuchiwałam się konwersacji moich rodziców i Archa, bo pisałam pod stołem z Jugheadem.
Juggie: Poruszyli już po raz dwudziesty temat ślubu?
Ja: Taak. Że jeszcze im się to nie znudziło. Nawet mi już się burzy w żołądku od tych pierdół.
Juggie: No, to już twój wybór, żeby tak cierpieć... Sama się zgodziłaś.
Ja: Ohh, co ja bym bez ciebie zrobiła, dobra duszo, pocieszycielu...
Juggie: Zawsze do usług, kochanie.
Irytowało mnie, gdy tak do mnie mówił Archie, bo brzmiało jakoś tak sztucznie. Za to w ustach Juga albo w jego wiadomościach było idealne. Mimo, że zazwyczaj ironiczne.
•••
-Masz całą dłoń w strupach. - Znów siedzieliśmy przy stole w kuchni, a on obmywał mi ręce wodą utlenioną.
-Wiem. - Wzruszyłam lekko ramionami.
-Nie ruszaj się. - Skarcił mnie, odsuwając włosy z oczu.
-Jak ci dzisiaj poszło pisanie?
-Tragicznie. Nie napisałem ani jednej strony.
-Przeze mnie? - Zapytałam z westchnieniem. Rzucił mi spojrzenie znad moich dłoni.
-Tak. - Przyznał. - Ale nie w takim sensie, o jakim myślisz.
-Skąd wiesz, o czym myślę, Jug?
Uśmiechnął się półgębkiem.
-Bo cię znam. Co zamierzasz zrobić z Archiem? - Nagle zmienił temat. Ja zmarszczyłam brwi.
-Jak to "co zamierzam zrobić". A jakie mam opcje?
-Pierwsza z nich to pójście na policję. Pokazanie obrażeń, na pewno masz też jakieś dokumenty ze szpitala, gdzie trafiłaś po tym zepchnięciu przez Archiego. - Pokiwałam w milczeniu głową. - Wtedy w sądzie będziesz miała stanowcze dowody i może nawet go zamkną albo wydadzą zakaz zbliżania do ciebie. Druga opcja to po prostu złożenie pozwu o rozwód, ale to nie rozwiąże sprawy agresora. Trzecia opcja podoba mi się najbardziej.
-Już się boję.
-Pozwolisz mi się nim zająć. - Przewróciłam oczami.
-Powiedziałam ci przecież dokładnie, że nie mam zamiaru wplątywać cię w żadne problemy. Zostaje więc opcja nr. 1.
-Nuudna jesteś. - Jughead zrobił obrażoną minę, a ja wybuchnęłam śmiechem.
-Musisz jeszcze poćwiczyć udawanie skrzywdzonego dziecka.
-Zawsze wychodziło mi to idealnie. - Skończył owijać moje dłonie bandażami i podniósł je do góry, niczym trofeum. - Gotowe! A teraz, obiad! - Poczułam, że na samą myśl o jedzeniu robi mi się niedobrze. Odzwyczaiłam się od regularnych posiłków i ten jeden naleśnik powinien mi wystarczyć na cały dzień.
-Juggie, ja chyba spasuję. - Zmarszczył brwi.
-Wiedziałem, że te naleśniki były niedobre! Było mi powiedzieć!
-Nie! Jug, gotujesz świetnie! Po prostu nie jestem głodna. Trudno mi się od razu przestawić na normalne jedzenie. No i przydałoby mi się zgubić parę kilogramów. - Jughead spojrzał na mnie dziwnie.
-Kiedy ostatni raz patrzyłaś w lustro?
-Dzisiaj. - Odpowiedziałam natychmiast.
-Więc musiałaś zauważyć, że jesteś chorobliwie chuda.
-Nie jestem. - Zaprzeczyłam ruchem głowy, ale Jughead westchnął, złapał mnie za rękę i poprowadził do dużego lustra w hallu.
-Patrz. Patrz! - Spojrzałam w moje odbicie naprawdę uważnie pierwszy raz od wielu miesięcy. Zobaczyłam rozwalone, suche, pozbawione blasku, zmierzwione włosy. Wąską, bladoszarą twarz. Ogromne cienie pod oczami. Mętne, zielone oczy, patrzące ponuro w przestrzeń. Spojrzałam niżej. Sweter, który miałam, był sporo za duży i ukrywał moją sylwetkę, więc machinalnie go ściągnęłam i spojrzałam na mój tors w samym staniku. Stojący za mną Jughead rozszerzył oczy z przerażenia.
Na mojej cienkiej, bladej skórze bardzo dobrze odznaczał się każdy siniak, który jeszcze mi nie zszedł i każda jasna blizna. A było ich wiele. Czasem porównywałam moje ciało do konstelacji blizn. Nienawidziłam na siebie patrzeć również z tego powodu. Potem jednak zauważyłam moje żebra. Kościste ramiona. Lekko wklęsły brzuch. Byłam chuda jak szczapa i nawet tego nie zarejestrowałam! Kiedy nawet myślałam o tym, że coś robi się na mnie za duże, składałam winę na upływ czasu i pralkę. A tymczasem...
-O mój Boże, jestem obrzydliwa. - Wyszeptałam, nie mogąc oderwać od siebie wzroku.
-Wcale nie, Betts. - Jughead położył mi delikatnie ręce na ramiona.
-Jestem. W ogóle dziwi mnie to, że nie uciekłeś od razu, gdy mnie zobaczyłeś. Przecież... - Ustawiłam się bokiem, patrząc z przerażeniem na swój biust. - Przecież ja nie mam w ogóle cycków! - Złapałam się za stanik. W lustrze zobaczyłam, że Jug uśmiecha się pod nosem. - To nie jest zabawne! - Odwróciłam się do niego, zła.
-No nie wiem. Pamiętam, jak kiedyś mi mówiłaś, że posiadanie cycków to skaranie boskie. - Spojrzałam na niego złym wzrokiem.
-Bo miałam wtedy szesnaście lat, byłam głupia i lubiłam biegać, a w tym cycki rzeczywiście przeszkadzają.
-Nie przejmuj się tak. Podpasę cię trochę i wrócą wszystkie twoje atrybuty kobiecości.
-Problem jest taki, - Powiedziałam, zakładając z powrotem sweter - że ostatnio ostatnią rzeczą, na którą mam ochotę, jest jedzenie.
-Może jesteś chora?... - Pokręciłam głową.
-Nie jadłam normalnie od bardzo dawna. Po prostu się odzwyczaiłam...
-To trzeba cię znów przyzwyczaić. - Powiedział stanowczo, ciągnąc mnie za sobą do kuchni. Już nawet nie chciałam mu się opierać...
YOU ARE READING
Broken//Bughead
RomanceBetty Cooper myślała, że wygrała życie. Poślubiła swoją wieloletnią miłość, Archiego Andrewsa i zaszła z nim w ciążę. Mimo osiemnastu lat była pewna swego. Wszystko zmieniło się kiedy jej mąż okazał się innym człowiekiem po ślubie. Czy dziewczyna da...