A constellation of tears in your lashes. {33}

2.7K 206 75
                                    

-Betty, Betty, jesteś pewna? Jug nie wybaczy mi, jeśli coś ci się stanie...

-Przestań, Veronica. - Przerwałam jej mocnym głosem. Muszę być silna. Nie okazywać lęku. A przynajmniej do tego momentu, kiedy Jug będzie bezpieczny. - Musimy go uratować. Przystałam na warunki Archiego... A potem jakoś to będzie.

-Wcale nie! Będzie tak samo, tylko, że zamiast Jugheada będzie miał ciebie!

-Dla mnie będzie inaczej! Będę wiedziała, że jest bezpieczny. On nie może przeze mnie zginąć, Veronica. Nie mogę pozwolić mu cierpieć.

-Kobieto! On będzie cierpiał bez ciebie! Będzie czuł to samo, co ty teraz! - Zahamowałam gwałtownie i zatrzymałam się pośrodku pustej, wiejskiej drogi.

-A co proponujesz, Veronica!? - Spojrzałam z furią na dziewczynę obok. - Zamierzasz pozwolić, żeby ten zwyrol poobcinał palce twojemu bratu, bo my będziemy wymyślały jakiś błyskotliwy plan?! Nie ma mowy. Jeśli nie chcesz brać w tym udziału, to proszę, droga wolna. - Wskazałam na drzwi, ale brunetka się nie ruszyła. - Dobrze. - Odetchnęłam i znów zaczęłam jechać. Naciskałam na maksa pedał gazu, nie przejmując się ograniczeniami prędkości. Trójka, czwórka, piątka, szóstka... Zabrakło mi wyższych biegów. Pędziłyśmy w milczeniu przez mrok, próbując dogonić życie, które uciekało w zawrotnym tempie.

•••

Plaża. Ciepły piasek. Szum wody, uderzającej o skały... - Otworzyłam oczy, zdając sobie sprawę, że leżę w zimnej pościeli obok swojego kata. Ale ten sen był tak wspaniały... Przekręciłam się na bok, starając znów wpaść w objęcia Morfeusza.

-Betts! No chodź, co się tak guzdrzesz! - Usłyszałam obok swojego ucha tak dobrze znany mi głos. Uśmiechnęłam się mimowolnie, wiedząc, że pewnie za chwilę chłopak weźmie mnie na ręce i wrzuci do lodowatej wody.

-Juggie, daj mi spokój. W tej chwili udaję fokę i wygrzewam się na słońcu.

-O nie nie. To robiłaś przez wcześniejsze trzy dni. Teraz trochę ze mną popływasz. - Zaśmiał się szatańsko i już po chwili byłam w zimnej wodzie.

-Juggie! Ty zwyrolu! Popamiętasz mnie jeszcze! - Zachichotałam, wypluwając wodę z buzi i patrząc się z uśmiechem na chłopaka obok mnie. - Juggie... - Powiedziałam, lekko poważniejąc i odsuwając mu włosy z czoła. - Juggie, bo ja, bo ja chyba, Juggie... - Otworzyłam oczy i pierwsze, co ujrzałam, to brązowe tęczówki mojego męża, wpatrujące się we mnie wściekle.

-Juggie?! Juggie?! Ja ci zaraz dam, ty suko! - Przymierzył się do pierwszego ciosu. Już wiedziałam, że senne marzenia pozostaną tylko marzeniami.

•••

-Jesteśmy dziesięć minut przed czasem. - Powiedziałam, kiedy wyjechałyśmy na teren starej farmy. Z ukuciem serca zauważyłam auto Jugheada, stojące niedaleko zabudowań. Jest tak blisko. Pomyślałam tęsknie.

-Betty, ja nie wiem...

-Wszystko będzie dobrze. - Przerwałam jej ze sztucznym uśmiechem. - Jug zaraz będzie wolny. - Wyszłyśmy powoli z samochodu i Veronica nagle rzuciła mi się na szyję.

-Betty, nie daj mu się zabić, błagam cię, nie możesz tego zrobić, złamiesz tym serce nie tylko Jugheada, ale i moje. Błagam cię, kocham cię jak siostrę, Betty... - Łzy zakręciły mi się w oczach, kiedy oddawałam uścisk, ale nie pozwoliłam im wypłynąć. Muszę być silna.

-Będzie dobrze, V. Ja też cię kocham. I gdyby poszło coś źle... Powiedz Jugowi, że chcę, żeby przeczytał moje listy. Listy, które do niego pisałam przez te dwa lata. Są w moim pokoju w szufladzie i...

-Sama mu je wręczysz. - Powiedziała gniewnie dziewczyna i pacnęła mnie po głowie. - Chodź już. Musimy uratować tyłek temu idiocie. I zabić jedną rudą kurwę.

•••

-Elizabeth i Veronica! Jak miło, że zaszczyciłyście nas swoją obecnością! - Uśmiechnął się przerażająco Archie, rozkładając ramiona. - Nawet się nie spóźniłyście. Dzięki temu nasz kochany Jughead będzie miał jeszcze przez chwilę wszystkie palce... - Wpatrywałam się ze łzami w oczach w postać za rudowłosym diabłem. Jug siedział przywiązany do krzesła, ze szramami na twarzy, ale nie dopatrzyłam się większych obrażeń. Tylko jego wyraz oczu... Patrzył się na nas z rozpaczą, jakby nie dowierzał, że jesteśmy na tyle głupie, żeby tu przybyć.

-Wypuść go. - Powiedziałam spokojnym tonem, podchodząc trochę bliżej i bardzo się starając, żeby głos nie zadrżał mi ani trochę. - Jestem tu. Masz już to, czego chciałeś, więc zostaw go w spokoju. Pozwól im odjechać... Niech odjadą, a ja z tobą zostanę. - Poczułam na rękawie kurczowy uścisk dłoni Veronici, ale wyswobodziłam się i zrobiłam jeszcze jeden krok do przodu. - Wymiana, Archie. Wypuścisz Juga, weźmiesz mnie...

-Nie! Betts, do jasnej cholery, nie! Nie zgadzam się na to! Nie opuszczę cię! Nie mogę, rozumiesz?! - Po jego twarzy potoczyły się łzy, ale ja pokręciłam głową. Zdecydowałam. Muszę go uratować. Nawet za cenę własnego życia.

-O nie nie nie. Nie wydaje ci się, że to byłoby zbyt oczywiste, kurwo? - Archie podszedł do mnie w paru susach i pociągnął za włosy, tak, że upadłam na ziemię i uderzyłam czołem o beton. Zakręciło mi się w głowie. Usłyszałam wściekły ryk Jugheada i pisk Veronici, ale zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, Archie wystrzelił.

Odwróciłam się błyskawicznie i napotkałam przerażone spojrzenie Ronnie. Kula świsnęła jej tuż obok głowy.

-Nie pozwoliłem ci się ruszać, kurwo. - Powiedział swobodnie Archie, patrząc z zainteresowaniem na broń w swojej ręce. - A teraz... - Znienacka nadepnął mi na palce. Jęknęłam przeciągle z bólu. Złamał mi je z pewnością.

-Ty bydlaku! Ty chuju! Ty kurwo! Ty wszo w ludzkiej skórze! Zostaw ją! Zostaw ją!

-Oh, to tylko rozgrzeweczka, prawda, moja żonko? - Uśmiechnął się paskudnie mężczyzna. - Bardzo chciałbym wam pokazać, co jeszcze potrafię, ale postaram się znaleźć na to jakieś bardziej ustronne miejsce niż stara stodoła. Nie mogę ruchać Betty w takim towarzystwie. - Podniosłam zrezygnowana wzrok na zrozpaczoną twarz mojego czarnowłosego anioła i powiedziałam bezgłośnie "kocham cię". Wpatrywałam się w jego piękne, niebieskie oczy, w wargi, które potrafiły doprowadzić mnie do szaleństwa, w moje ulubione na świecie włosy. Kochałam go. Całym moim sercem. I dlatego niedługo opuszczę go na zawsze.

-Zaraz idziemy, kurewko. Będę cię musiał ukarać za dziwkarstwo i kurwienie się na boku z tą szują. Ale najpierw... - Podszedł w stronę Jugheada, nie zważając na moje błagania i bez mrugnięcia okiem wycelował prosto w jego pierś. Jakimś nadludzkim zrywem wstałam i odtrąciłam jego dłoń w momencie wystrzału. Ale i tak usłyszałam jęk bólu. Dopadłam Jugheada, przerażona, zapominając na chwilę o moim prześladowcy. Zobaczyłam powiększającą się czerwoną plamę na jego udzie.

-Co prawda nie tam celowałem, ale ujdzie. - Powiedział Archie i pociągnął mnie za włosy, odciągając brutalnie od chłopaka. Zdążyłam jedynie dotknąć jego twarzy opuszkami palców. - Zajmij się swoim bratem, kurewko, bo niedługo się wykrwawi. - Powiedział beznamiętnie w stronę sparaliżowanej strachem Veronici i wyszedł z pomieszczenia, ciągnąc mnie za sobą. I dopiero kiedy opuściłam stodołę, pozwoliłam łzom swobodnie płynąć. Bo właśnie straciłam wszystko. Straciłam swoje życie.

Broken//BugheadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz