If i am anywhere to be found. {18}

3.4K 238 87
                                    

Chodziłam po pokoju, tragicznie zestresowana. Umówiłam się z Jugiem, że on pojedzie po V, przywiezie ją do domu i wyjaśni całą sytuację, a dopiero potem wkroczę ja, osłaniając się przed ewentualnym atakiem talerzami.

Ten moment musiał wybrać sobie Jughead, żeby wstawić swój głupi, przystojny i rozczochrany łeb do środka.

-Tylko mi tu nie wydepcz ścieżki w podłodze. Bardzo lubię te panele. - Wyszczerzył zęby, a ja spojrzałam na niego ze złością.

-To nie ciebie za pół godziny będzie atakować bardzo wściekła i bardzo zła filigranowa brunetka!

-Pamiętaj, że to ja biorę na siebie pierwsze uderzenie jej fochów.

-I mam ci być za to wdzięczna? Boże, Jug, może jednak zabieranie mnie z tamtego domu było najgorszą decyzją w twoim życiu!? - Krzyknęłam, zrozpaczona jego niefrasobliwością.

-I mówisz to tylko dlatego, że teraz ma na mnie wylądować krytyka mojej siostrzyczki? - Pokręcił głową z lekkim uśmiechem.

-Jezu, jesteś najbardziej niedomyślną istotą pod słońcem. - Wywróciłam oczami i padłam na łóżko. Po chwili poczułam, że materac ugina się pod dodatkowym ciężarem i nade mną nagle znalazła się twarz Jugheada. Blisko. Bardzo blisko. Poczułam jego oddech, muskający mi policzki i zamarłam. Nagle, mimo wcześniejszego natłoku myśli, teraz pojawiła się tam pustka. I liczyły się tylko te jego usta, tak nieznośnie blisko moich...

-A czego nie rozumiem, Cooper? - Odezwał się, praktycznie pocierając swoimi wargami o moje.

-Tego, że nie pogwałca się tak drastycznie przestrzeni osobistej dziewczyny, która spokojnie leży i narzeka na niedomyślność najlepszego przyjaciela. - Wyszeptałam, czując niesamowitą ochotę, żeby podnieść się te parę centymetrów. Delikatnie zbliżyć do jego ust i...

-Masz rację. - Powiedział nagle chłopak i szybko wstał. Spojrzałam na niego, ale już szedł w stronę drzwi. Odwrócił się tylko na chwilę i wysyczał: - Nic, a nic, prawda, Betty?

Wpatrywałam się w zamknięte, a raczej zatrzaśnięte drzwi jeszcze długo po tym, jak przez nie wyszedł. O co mu chodziło? Jest taki... Zmienny. Raz wygląda, jakby chciał mnie pocałować i być ze mną, raz jakbym wyrządziła mu wielką szkodę samą swoją obecnością, a raz jest po prostu... Wściekły. Jakby czegoś ode mnie oczekiwał. Może chciał, żebym to ja zrobiła pierwszy krok? Czy on w ogóle uświadamia sobie, jak odurzająco działa na mnie sam jego zapach?! Gdy go czuję, wydaje mi się, że zaraz zmienię stan na ciekły. I te jego wspaniałe, miękkie, jedwabiste usta, które jeszcze wczoraj sprawiały mi niesamowitą rozkosz... Chwila. Usiadłam na łóżku, uświadamiając sobie, że coś mi się nie zgadza. RZECZYWIŚCIE seks z Jugiem był wspaniały. Był w każdym calu satysfakcjonujący i, co tu dużo mówić, wstrząsający. A to nie było normalne. Przynajmniej u mnie. Reagowałam w ten sposób na jego dotyk, a jego dłonie sunące po całym moim ciele... Nie miałam słów, żeby opisać, jak bardzo byłam wtedy podniecona. Wreszcie. Wreszcie znalazłam osobę, do której mnie tak nieprzepracie ciągnęło i fizycznie, i psychicznie. A mimo to i tak się bałam.

Nie tego, że on skrzywdzi mnie, ale tego, że ja zrobię to z nim.

•••

-Jestem tak cholernie głupi! - Usłyszałam jego krzyki z korytarza, kiedy zmierzał w stronę swojego pokoju. Uśmiechnęłam się lekko, rozsiadając wygodnie na jego łóżku. - Głupi, głupi, głupi! Jestem głupi! - Otworzył z impetem drzwi do pomieszczenia i zamarł na mój widok. Ja tylko przewróciłam oczami i powiedziałam:

-Jezu, to już wszyscy wiemy, Jug, nie musisz się tak głośno drzeć. A czy mogę poznać przyczynę twojego idiotyzmu, który chyba według ciebie teraz znacząco wzrósł? Choć zawsze, muszę powiedzieć, był wyjebany poza skalę.

-Zapomniałem już, że z ciebie jest taka jędza, Cooper. - Uśmiechnął się szeroko i podszedł mnie uściskać. Co najdziwniejsze, nawet nie patrzył pod nogi, a nie potknął się na tym wysypisku ani razu. A ja znów miałam stłuczoną kostkę! - Jak tam w wielkim mieście, Betts? Jakie przynosisz wieści?

-Szczerze, nudy. Ale staż fajny. - Byłam w Nowym Yorku na stażu dziennikarskim. Rodzice nie byli zbyt zadowoleni, ale uznałam, że to niepowtarzalna szansa.

-No to zajebiście, kochanie! - Powiedział chłopak i objął mnie ramieniem. Uderzyłam go żartobliwie w bok i powiedziałam:

-Pamiętaj, Juggie, że nie jestem twoją dziewczyną. Kochanie kochaniem, ale ta ręka na moim ramieniu to już lekka przesada. - Parsknął śmiechem, ale wydawał się jakiś sztuczny. I zdjął ze mnie swoją dłoń. - Hmm, to powiesz mi w końcu, czemu jesteś głupi? - Chłopak westchnął i położył się na poduszkach.

-Teraz to i tak nie ma znaczenia, Betts. Zmarnowałem swoją szansę.

•••

Pogrążyłam się we wspomnieniach na tyle mocno, że wyrwał mnie z nich dopiero trzask otwieranych drzwi.

-Jak to, mieszka tu!? - Jezu, zaraz dziewczyna pobudzi umarłych. Ehh... Jak ja mam sobie dać tu radę? - Ja pierdole, Jughead, przecież ci zakazałam! Obiecałeś mi, do jasnej kurwy! Obiecałeś, że się do niej nie zbliżysz, choćby nie wiem co! To ona sobie wybrała ten żałosny los, nie ty! A tobie zachciało się być księciem na białym koniu, który ratuje z opresji księżniczkę, która kiedyś rozjechała cię monster truckiem! Ja. Pierdolę. Czy ty zawsze musisz robić coś głupiego, kiedy mnie nie na?!

-Już, starczy tych twoich wybuchów, siostrzyczko. I tak nic nie dadzą. Betty zostaje tu...

-Nie! Czy ty nie rozumiesz, że powtarza się znów ten pierdolony schemat z liceum?! Ty kochasz Cooper, do upadłego, idziesz z nią do łóżka po pijaku, ona tego nie pamięta albo nie chce pamiętać, odrzuca cię, idzie do kolejnego chuja i gardzi twoimi uczuciami. - Skamieniałam. Ty kochasz Cooper? Idziesz z nią do łóżka?! Po pijaku?! Co jest, kurwa?! Skąd ona to wie?!

-Ja pierdole, Ronnie, jesteś jak wrzód na dupie. Ta sytuacja w niczym nie przypomina tej sprzed dwóch lat! Nie mam osiemnastu lat i depresji. Jestem dojrzałym facetem. A Betts nie jest już głupią, postrzeloną nastolatką. - Depresji? Co tu się dzieje? Czego mam się jeszcze dowiedzieć?

-Rzeczywiście, jest teraz głupią, postrzeloną dwudziestolatką! Suką bez serca! Nie wierzę, że miała tyle czelności, żeby po tym wszystkim przyjmować twoją pomoc!

-Ronnie, do jasnej kurwy, zamknij już tę jadaczkę. Nic. Nie. Zmienisz. Pogódź się z tym, jeśli dalej chcesz tu mieszkać.

-Ah tak?! Czyli przekładasz dziewczynę, która przyjęła twoje serce, potarmosiła je trochę, ścisnęła i potem rozbiła na milion kawałków nad własną, rodzoną siostrę, która zawsze cię broniła i była przy tobie?!

-Nie, do kurwy nędzy, nie! Po prostu musisz zrozumieć, że nie jesteś pępkiem świata i nie wszystko krąży wokół ciebie!

-I kto to mówi! Czy ty w ogóle myślisz, braciszku?! Nie zawaham się wyjść stąd w każdej chwili! I nie myśl, że będę wracać!

-A proszę bardzo, idź! Idź i...

-Dość. - Zdziwiłam się, że mój głos nawet nie zadrżał. Stałam na szczycie schodów, przerażona, do czego zmierza ta kłótnia. - Nie musisz się martwić, Ronnie. Nie zamierzam odebrać ci domu. I brata. - Odetchnęłam głęboko. - Wracam do siebie.

Broken//BugheadWhere stories live. Discover now