...zdrowiejesz...ale...

1.7K 107 0
                                    

To nie było łatwe żyć w jednym domu z Will'em. Każdego dnia mocno się zastanawiałam jak przejść do klasy czy jadalni, aby się na niego nie natknąć. Przy śniadaniu nawet na niego nie patrzyłam...zresztą on na mnie też. Wiedziałam, że wszyscy wiedzą. Nie wiem skąd, ale ich spojrzenia zjadały mnie od środka. Czułam, że wszyscy chcą zapytać co się stało? Dlaczego się tak zachowuję? Dlaczego Will się tak zachowuje? Ale tylko on, ja i Pertie wiedzieliśmy i tak miało zostać. Mijały dni, tygodnie...zaczęło się wszystko układać. Fakt. Było mi cholernie ciężko...tęskniłam, ale wiedziałam, że tak będzie lepiej.
Zeszłam na śniadanie, dzisiejsza pogoda przyprawiła wszystkich o stan depresyjny. Pochmurny, deszczowy dzień...tak to ten czas kiedy wszyscy przeżywają kryzys egzystencjalny. Na śniadaniu nie było Willa. Uznałam, że może zjadł wcześniej, albo...cokolwiek. Może zaspał? Nie dało się nie zauważyć, że Pertie ewidentnie czegoś ode mnie chce. Wpatrywała się we mnie cały czas. Wstałam od stołu i ruszyłam w stronę swojego pokoju, aby jeszcze przed lekcjami z nią porozmawiać, ona zrobiła to samo.
-Mila! Zaczekaj chwile!-usłyszałam za sobą. Była to zakonnica. Gdy się odwróciłam, by na nią spojrzeć ruchem ręki poprosiła mnie do swojego gabinetu. Gdy byłam już w pomieszczeniu usiadłam w fotelu i patrzyłam na nią z zaniepokojeniem.
-Nie stresuj się...-uspokoiła mnie uśmiechem
-Czy coś się stało?-zapytałam
-Twoja waga poszła w górę, nie ukrywam, że jest to powód do radości. Oczywiście, jeszcze dużo pracy przed nami, ale robisz postępy.-powiedziała. na co mi ulżyło.
-Tak...staram się-odpowiedziałam Rozmawiałam jeszcze z siostrą zakonną przez chwilę o moich postępach po czym szybkim krokiem poszłam do pokoju. Byłam zadowolona, że mnie pochwaliła, było to dla mnie osiągnięcie. W pokoju czekała na mnie zniecierpliwiona Pertie. Po jej minie widziałam, że coś jest nie tak. Widziałam, że nie za bardzo wie jak zacząć, ja też nie chciałam naciskać, bo w końcu może chodzić o kogoś z jej rodziny, albo o nią. Na pewno ma jakiś problem, a że zżyłam się z nią bardzo to mam nadzieję, że będę umiała jej pomóc.
-Co się stało?-zaczęłam
Patrzyła na mnie jakby nie za bardzo wiedziała co powiedzieć.
-O co chodzi? Chodzi o ciebie?Chodzi o kogoś z twojej rodziny?-drążyłam
-Chodzi o...niego...

Anorektic girlsWhere stories live. Discover now