12. ,,Disconnected" • JuliaCaris

175 18 12
                                    

Autor: morelovve

Tytuł: ,,Disconnected"

Ilość rozdziałów: 20 (wraz z prologiem)

Status: Trwająca

Gatunek: Dla nastolatków

Mimo iż opowieści fantasy są ciekawe i niezwykłe, fajnie jest czasami się od nich oderwać i przeczytać coś bardziej przyziemnego

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Mimo iż opowieści fantasy są ciekawe i niezwykłe, fajnie jest czasami się od nich oderwać i przeczytać coś bardziej przyziemnego. No wiecie — szkolne romansidło z bad boy'em i szarą myszką. Nie, dobra, z tym to żartowałam. Gdybyście zapytali mnie o polecane historie z gatunku ,,dla nastolatków", zdecydowanie poleciłabym Wam opowieść o różowowłosej Sadie Parker, której mama wylądowała w psychiatryku, tato jest policjantem, a rudy kuzyn jej przyjaciółki ma na imię Ron. Dlaczego opowiadanie tak mnie wciągnęło, rozczuliło i zachwyciło? Napiszę o tym za chwilę, ale najpierw skupię się na minusach historii.

Po pierwsze: przecinki. Sama nie jestem asem, jeśli chodzi o spamiętanie, gdzie mają być, a gdzie nie, więc do pomocy używam takich stron internetowych jak, np. ortograf.pl albo zaglądam do wattpadowych poradników. Jednak wkuwanie tych wszystkich reguł na pamięć to nie wszystko — należy przede wszystkim czytać dużo książek papierowych i ćwiczyć, a przed publikacją rozdziału sprawdzać tekst nawet parokrotnie. Tak samo jest z ortografią (przewijające się błędy ortograficzne u autorki to w szczególności dwa stworki: ,,na codzień" i ,,conajmniej". Piszemy ,,na co dzień" i ,,co najmniej" i warto o tym pamiętać!

No to się rozpisałam przy tych minusach... Przejdźmy więc do plusów!

Po pierwsze: fabuła. Na pierwszy rzut oka nie ma tu nic nowego — dziewczyna, która podkochuje się w popularnym chłopaku, jest uważana w szkole za dziwaczkę i doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że jej ukochany nigdy jej nie dostrzeże. Ale czy na pewno? Sadie zdecydowanie nie jest szarą myszką, bo potrafi zajść za skórę nawet największym twardzielom! Jest nieco porąbana i sarkastyczna, ale potrafi okazać serce i robi to tak cudownie, że po prostu rozpływałam się przy czytaniu. Nie jest aż tak wredna, za jaką mają ją inni, lecz wciąż ma ten swój charakterek i potrafi dopiec, gdy sytuacja tego wymaga. Ponadto na pierwszym planie mamy miłosne wzloty i upadki naszej bohaterki, ale w tle przewija się wątek tajemnicy, który zmusza nas do własnego, małego śledztwa. Kto jest tajemniczym Moodkillerem piszącym z Sadie? Aiden, Kyle, a może nawet Ron?

Po drugie: bohaterowie. O zaskakującym i (zaskakująco) przyjemnym charakterze Sadie już sobie wspomnieliśmy, więc teraz omówmy inne postacie. Najpierw pod lupę weźmiemy naszego bad boy'a z wyjątkowo czułym sercem, czyli Aidena Woodsa. W całym swoim życiu przeczytałam mnóstwo opowiadań z wrednymi chłopakami, ale Aiden... Jest najgorszym, w pozytywnym sensie, rzecz jasna, z nich! Jego postać jest dopracowana w każdym calu i chyba nikogo nie zdziwi, jeśli powiem, że Aiden jest moim ulubieńcem (oczywiście wraz z Sadie!). Kolejno przejdźmy do Kyle'a, czyli obiektu westchnień naszej głównej bohaterki. Chłopak jest miły, szarmancki, inteligentny i romantyczny, co sprawia, że mam te same miłosne rozterki co Sadie. ,,Kyle czy Aiden?" (Tak między nami to jednak Aiden, haha). Mogłabym rozpisać się także o wielu innych bohaterach, jednak wniosek byłby taki sam — każda postać jest dopracowana i wykreowana w taki sposób, że zahacza o miano ideału. Każda ma również inny charakter i to czyni ją wyjątkową oraz sprawia, że zaczynam ją lubić od razu, kiedy tylko pojawia się w tekście (tak, nawet wtedy, gdy jest wredną osobą).

Po trzecie: styl. Autorka ma tak lekkie pióro, że podczas czytania można rozpłynąć się nad naturalnością tekstu i każdym pojedynczym akapitem. Narracja jest pierwszoosobowa, czemu towarzyszy czas teraźniejszy, czyli moje klimaty. Opisy, jakiekolwiek by one nie były, wychodzą gładko i nie są wymuszone czy wciśnięte w tekst, żeby ,,po prostu były". Wszystko w opowieści ma swoje miejsce, jest przemyślane i te aspekty sprawiły, że podczas czytania nie mogłam się oderwać chociażby na chwilę od tekstu. Są to tak dobre zabiegi, że ,,Disconnected" przyciąga do siebie czytelników, a następnie zatrzymuje ich na stałe.

Po czwarte: estetyka. O tym, że jestem wielką fanką estetyki, każdy już chyba wie. Jest to pierwszy aspekt, na który patrzę, ale nie oceniam go w pierwszej kolejności — niezły paradoks, no nie? Co do estetyki w opowieści nie mam absolutnie żadnych zarzutów — są pauzy, poprawnie zapisywane dialogi, płynne przejścia między tekstem mówionym a pisanym. Ponadto urzekł mnie miły dla oka zabieg występujący w wiadomościach między Moodkillerem a Pinkgirl; po prostu miód na moje serce!

Po piąte: moje odczucia. Ten punkt można wziąć w nawias, bo nie odnosi się do żadnego konkretu, a moich odczuć co do opowieści. Przyznam szczerze, że od sierpnia nie potrafię już pisać ,,tak jak kiedyś", czyli codziennie, gdzie w głowie miałam multum pomysłów na minutę. Teraz usiądę do pisania okazjonalnie, kiedy uznam, że mam chęci i czas. W pewnym momencie zaczęłam się także zastanawiać, jaki styl preferuję i do tej pory mam rozterki między ,,czas przeszły i narracja trzecioosobowa" a ,,czas teraźniejszy i narracja pierwszoosobowa". Zaczęło mnie to tak gryźć i denerwować, że w pewnym momencie już sama nie wiedziałam, co piszę i czy w ogóle chcę pisać. Ale ,,Disconnected" uświadomiło mnie w tym, że mój styl i styl autorki tej historii są podobne. Nie identyczne, ale podobne. Gdy czytałam, miałam ochotę zabrać się za pisanie własnych tworów i myślę, że ,,Disconnected" zmotywowało mnie do tego stopnia, że wezmę się w garść..

Podsumowując: praca morelovve to coś, co polecam z czystym sumieniem, licząc przy okazji na to, że opowieść doczeka się kiedyś formy papierowej, którą z ogromną chęcią zakupię. Bo nawet mimo tych drobnych błędów historia jest na jak najwyższym poziomie i warto zabrać się za jej czytanie.

Treść: 9/10

Pomysł na książkę: 10/10

Stylistyka: 10/10

Poprawność tekstu (ortografia, interpunkcja, etc.): 6/10

Pierwsze wrażenie: 7/10

Indywidualne wrażenia: 10/10

Daje nam to 52/60 punktów, czyli dziewięć kociołków. Gratulacje!

~ Julia Caris

Kociołek Prawdy || Recenzje || ZAMKNIĘTEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz