1: Chapter Six🕷️

1.2K 74 10
                                    

Lizzie's Pov

Jesteśmy tutaj około pół godziny, a mi nadal się nie znudziło. Co prawda jeżdżę tylko na koniu w kółko, ale naprawdę uwielbiam jazdę konno.

Po kilku minutach nagle koń unosi przednie kończyny przez co tracę równowagę, zsuwam się z jego grzbietu i upadam na plecy.

- Wszystko okej? - pyta Miles podchodząc do mnie.

- Tak - odpowiadam, a chłopak pomaga mi wstać.

- Wystarczy na dziś - stwierdza Miles. - Idź do rezydencji ja pójdę jeszcze odprowadzić Delaylę.

- Jasne - uśmiecham się do niego, odwracam się idę przed siebie.

Miles może nie jest taki zły jak mi się wydawało. Cenię w sobie to, że przeprosił za wczorajsze zachowanie. Z drugiej strony nie będę go oceniać po dwóch dniach znajomości.

Miles's Pov

Nareszcie będę miał spokój. Oby tak pozostało chociażby do końca dnia. Mam jej dość irytuje mnie samym mówieniem. Mam nadzieję, że Kate da mi za niedługo spokój z tym byciem "miłym" dla Lizzie.

- Nareszcie masz spokój - mówię do konia klepiąc go po nozdrzach.

Delayla była koniem mojej matki. Może tego po mnie nie widać, ale bardzo za nią tęsknię. Za jej życia bardzo dużo czasu z nią spędzałem.

Kiedy wracam do posiadłości od razu kieruję się do swojego pokoju. Nie mam ochoty z nikim gadać. Nie to, że jestem wkurzony czy coś - po prostu nie chcę.

Zamykam drzwi mojego pokoju, siadam na łóżku i sięgam po swoją gitarę. Kiedy mam już zacząć na niej grać słyszę jak drzwi się otwierają. Do środka wchodzi Kate.

- Nie potrafisz pukać? - pytam.

- Mieszkam tutaj od dwóch miesięcy, a ty nadal się nie nauczyłeś, że do starszych trzeba odzywać się z szacunkiem - blondynka kręci głową z rozczarowaniem - Poza tym, jak z Lizzie?

- Co ma z nią być? Pojeździła i tyle - wzruszam ramionami.

- Nie lubisz jej? - Kate marszczy brwi.

- Nawet jeśli to co w związku z tym? Nie każdy musi się kochać. Uważam, że bez niej było lepiej - mówię.

- Straciła rodziców, co miała zrobić? Nie ma nikogo poza panią Grose. Spróbuj z nią pogadać, może okaże się być... fajna.

- Dlaczego tak bardzo ci zależy na tym, żebym był dla niej miły? - pytam.

- Bo chce żeby miała kogoś w swoim wieku do pogadania.

- Po pierwsze jestem od niej starszy, a po drugie nie jestem od słuchania jej gorzkich żalów.

- Bądź wyrozumiały, Miles - dziewczyna siada obok mnie. - Jeszcze tydzień temu była wśród swoich przyjaciół, a teraz? Nawet nie wiadomo czy będzie chodzić do szkoły. Nie będzie miała żadnych znajomych.

- Jakoś też nie mam tutaj przyjaciół i przeżyłem pieprzone osiemnaście lat - mówię już podirytowany.

- Słownictwo - beszta mnie blondynka i po chwili wzdycha - Miles, prosze, pogadaj z nią. Spróbuj z nią nawiązać dobry kontakt.

- A co z Florą? Ona nie może się z nią zaprzyjaźnić? - przewracam oczami.

- Miles, ja proszę ciebie, nie Florę. Ona się już z nią za kolegowała, ale Lizzie nie będzie cały czas bawić się lalkami z twoją siostrą.

- Ugh, no dobrze pogadam z nią, ale jutro. I już zostaw mnie w spokoju. - wzdycham.

- Cieszę się - Kate uśmiecha się do mnie - Kto wie, może ci się jeszcze spodoba - mówi na odchodne.

- Bardzo śmieszne! - krzyczę i słyszę śmiech blondynki za ścianą.

~*~

𝐃𝐨𝐧'𝐭 𝐁𝐞 𝐀𝐟𝐫𝐚𝐢𝐝 • 𝐌𝐢𝐥𝐞𝐬 𝐅𝐚𝐢𝐫𝐜𝐡𝐢𝐥𝐝 ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz