2: Chapter Fourteen🕷️

689 45 12
                                    

Lizzie's Pov

- Idę do siebie - oznajmia Miles i składa lekki pocałunek na moim policzku - Jak skończysz, przyjdź do mnie.

- Jasne - uśmiecham się do chłopaka.

Miał dziś w miarę dobry humor, przynajmniej tak mi się zdawało. Fajnie było go widzieć uśmiechniętego, szczególnie po ostatnim.

Kiedy kończę jeść, idę odłożyć talerz do zlewu. Gdy zaczynam go myć, słyszę dzwonek telefonu. To pewnie któryś ze znajomych Flory.

- Halo - odzywam się po podniesieniu słuchawki.

- Cześć, Lizzie. To ja, Jacob - słyszę z drugiej strony.

- Oh, hej, co tam?

- Tak pomyślałem, czy nie chciałabyś tak jutro wpaść do mnie na kolację? Powspominalibyśmy stare czasy.

- Pewnie - odpowiadam bez przemyślenia.

- Fajnie, spotkajmy się pod pizzerią, do której zawsze chodziliśmy około dziewiętnastej.

- Spoko - odpowiadam - Wiesz, muszę kończyć. Na razie.

I się rozłączam. Co ja zrobiłam? Jestem najgłupszą dziewczyną na calutkim świecie. Przecież Miles mnie zabije. Umówiłam się na wieczór z facetem którego nie wiedziałam od czterech lat. To było głupie, ale z drugiej strony głupio było by to odwołać. Okropnie się zachowałam. Nie mogę powiedzieć tego Milesowi. I tego nie zrobię. Powiem, że idę na wieczorek panieński z dawną przyjaciółką czy coś.

Kończę myć naczynia i wchodzę po schodach na górę. Kiedy otwieram drzwi do pokoju Miles'a, widzę, że chłopak śpi. Jest to naprawdę rozczulający widok. Kładę się ostrożnie obok chłopaka. Kiedy ten czuję, że jestem obok niego, odwraca się na drugą stronę oraz obejmuje mnie w talii wtulając się we mnie. Chichoczę cicho i po chwili zasypiam.

~*~

Nareszcie coś opublikowałam ✌🏻

𝐃𝐨𝐧'𝐭 𝐁𝐞 𝐀𝐟𝐫𝐚𝐢𝐝 • 𝐌𝐢𝐥𝐞𝐬 𝐅𝐚𝐢𝐫𝐜𝐡𝐢𝐥𝐝 ✓Where stories live. Discover now