Rozdział 28.

1.5K 119 139
                                    

Perspektywa: Hayley.

Elijah w mgnieniu oka zniknął z Thomasem na rękach, a Dylan po chwili, jak by go poraziło prądem, zmienił się w postać wilka i pobiegł wprost do domu. Kol wciąż miał radochę z tego, że Tommy dostał niespodziewanie gorączki, a Sebastian non stop się z nim o to kłócił. Nie wdawałam się zbytnio w dyskusję z nimi, bo myślami byłam wciąż gdzieś indziej. 

Spojrzałam na Liama, który zawzięcie trzymał Scotta za rękę. Chłopak miał dość młodszego, ale nic nie powiedział. Szliśmy w milczeniu do domu, co nie trwało nawet dwóch minut, bo odłączyłam się od pozostałych informując, że skrótem mam bliżej do siebie. Po prostu chciałam zostać sama i nie musieć się nikomu z tego tłumaczyć. 

Nikt nie wziął pod uwagę tego, że było to kłamstwo. Chciałam pobyć ze swoimi myślami i zastanowić się, co dalej. Ciężko było mi pogodzić się z faktem, że zostaliśmy porwani, że jakieś podłe istoty polują na nas i o mały włos, a nie zostalibyśmy obiektami do nieludzkich eksperymentów naukowych. Boję się o jutro, bo nigdy  nie wiadomo, czy Constantine nie zaatakuej naszego stada. 

Przedzierałam się przez las mając wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Być może to tylko moje urojenia i zaczynam popadać w paranoję, ale niemniej jednak czuję się bardzo dziwnie. Nie wiedziałam, czy ktoś jest w pobliżu mnie, ale instynkt kobiecy podpowiadał mi, że trzeba być na baczności. Moje serce niespodziewanie przyśpieszyło z racji odczuwanego niepokoju. Moi przyjaciele i ten głupi wampir byli pochłonięci sobą, więc nawet nie wiem, czy ktokolwiek by mnie usłyszał. 

- Taka ładna wilczyca nie powinna spacerować sama po lesie. Nigdy nie wiadomo, czy za rogiem nie czyha zło, które potrafi być bliżej nas, niż jesteśmy w stanie to sobie wyobrazić. - usłyszałam nieznajomy, męski głos, po czym gwałtownie odwróciłam się za siebie. Przy drzewie stał bardzo przystojny mężczyzna, o niezwykłej urodzie i niespotykanym i typowo angielskim akcentem. Przyjarzałam mu się bardzo dokładnie, ale nie słyszałam bicia jego serca, dlatego też nie mogłam go usłyszeć. 

Kolejny wampir?

Ile do cholery jasnej ich jeszcze spotkam?

- Niech zgadnę, tym złem miałbyś być Ty? - spytałam, opierając dłonie na biodrach i spoglądając na niego swoim gniewnym i zdenerwowanym spojrzeniem. Co jak co, ale nie mam zamiaru użerać się z kolejnym umarlakiem. Mam już serdecznie dość przygód na dziś, zwłaszcza, że ta przypomina tandetną scenę z jakiegoś romantycznego filmu. Może jeszcze zostanę porwana i uratuje mnie kolejny wampir wybawca?

- Wszystko zależy od tego, co się za chwile wydarzy. - odpowiedział, ale po jego minie wywnioskowałam, jak by mężczyzna coś wiedział, albo coś chciał przewidzieć. Stał wciąż nieruchomo obserwując mnie bardzo dokładnie, a ja musze przyznać, że jest naprawdę przystojny. Mężczyzna uśmiechnął się tajemniczo, jednak dalej nie poruszył się, tylko przyglądał mi się uważnie. Wywróciłam oczami, po czym chcąc się stąd oddalić potknęłam się o wyrastający korzeń. Upadła zdenerwowana i przelała się czara goryczy. 

- Czego ode mnie chcesz? - spytałam prosto z mostu, wstając z ziemi. Dzisiejszy dzień dał mi bardzo w kość, więc nie miałam zamiaru patyczkować się z tym wampirem. - Co, nie raczysz mi nawet odpowiedzieć? - zirytowałam się nie na żarty. Nie będę tracić całego wieczora na to, aby stać w tym głupim lesie. - Słuchaj, nie wiem, kim Ty jesteś, czego chcesz i po cholerę mnie zaczepiasz, ale miałam dzisiaj tak parszywy i zły dzień, że nie mam najmniejszej ochoty się z Tobą użerać, ani tym bardziej grać w Twoje durne gierki i zagadki, czaisz? - powiedziałam bez ogródek. - Dlatego wybacz, ale ja zwijam się na chatę. - dodałam, a gdy odwróciłam się, mężczyzna niespodziewanie popchnął mnie.

Destination A/B/O  |  Dylmas, Briam, Jescott & DerestianWhere stories live. Discover now