Rozdział 29.

1.3K 126 349
                                    

Perspektywa: Liam

Był już bardzo późny wieczór.  Wracałem sam przez ciemną ulicę, oświetloną jedynie kilkoma ulicznymi lampami. Czułem się bardzo wystraszony i zaniepokojony, a z moich oczu zaczęły wypływać łzy. Thomas dostał niespodziewanie gorączki w lesie, więc ten straszny wampir zabrał go natychmiast do domu, a jego alfa pognał za nimi niosąc mojemu przyjacielowi swojego pomocnego penisa.

Hayley dosłownie chwilę po tym, jak tamci zniknęli oznajmiła, że uda się jakimś skrótem do domu, bo ma podobno bliżej. Rozmawiałem zawzięcie ze Scottym, ale on wydawał się być jakiś znudzony i nie chciał zainteresować się Sezamkiem. Poczułem się bardzo odrzucony, zwłaszcza, że oznajmił nam, że też ma jakiś magiczny skrót i oddalił się totalnie mnie ignorując.

Sebastian i jego stwórca Kol również byli zajęci sobą. Powiedzieli mi, że do domu już jest blisko, więc jakoś sobie sam poradzę, bo oboje chcieli pójść nad piękne jezioro znajdujące się kawałek za miastem. Mój przyjaciel oznajmił, że nie wróci na noc, bo chce ją spędzić z tym zimnym draniem. Nie poznaję go. Nigdy taki nie był. Zawsze się mną opiekował, ale przy tym wampirze odbija mu całkowicie. 

Zostałem sam jak paluszek. Stałem na środku chodnika i patrzyłem na to, jak szarowłosy biegnie przed siebie, trzymając się z tym chłopakiem za ręce. Widziałem, że byli bardzo szczęśliwy, a ja na dobre rozpłakałem się, bo Sezamek też chciałby być szczęśliwy.

Dlaczego wszyscy olali Sezamka?

Czy Sezamek zrobił coś złego?

Idąc parę kroków przed siebie zobaczyłem ławkę, na której usiadłem. Rozpłakałem się na dobre i nie chciałem wracać do swojego domu, a właściwie do domu Dylana, bo ja swojego już nie miałem. Podłe wilkołaki spalili mi go, a ja zostałem teraz bez nikogo. Nikt nie chciał się mną zainteresować i odkąd wyszliśmy z tego złowieszczego pomieszczenia, zostałem olany.

Nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić, ponieważ do domu wrócić nie mogłem za bardzo, bo Tommy ma swoją gorączkę i uprawia namiętny seks z Dylanem. Wszyscy traktują mnie jak dziecko, a ja przecież zaraz będę dorosłym chłopakiem, który umie już w te sprawy. Co z tego, że jeszcze nie próbowałem, ale oglądałem dużo w internecie i też znam się na rzeczy, ale przecież Liamka nikt nie bierze na poważnie. Żal. Nikt pewnie też nie będzie nawet pamiętał o urodzinach Sezamka.

- Dlaczego płaczesz? - usłyszałem głos tego wampira Bretta, którego poznałem niedawno. Mężczyzna pojawił się znikąd, stojąc przede mną. Uniosłem nieśmiało głowę do góry i zapłakany spojrzałem w jego oczy.

- Wszyscy mnie zostawili... - odpowiedziałem bardzo smutnym głosem, ponieważ taka była prawda. - Nie mam się gdzie podziać... - dodałem, podciągając kolana do góry, które oplotłem rękoma.

- Jak to? - zapytał się, siadając obok mnie. Poczułem jego obecność, a także bijący od chłopaka chłód. Siedział blisko mnie, zdecydowanie za blisko, ale nie przeszkadzało mi to, bo wampir był bardzo pociągającym mężczyzną i zbyt mocno mnie podniecał. Musiałem uspokoić swoje buzujące hormony. 

- Porwali nas źli ludzie... chcieli nas torturować, a gdy stwórcy moich przyjaciół hybryd nas uwolnili, to podczas powrotu Tommy dostał gorączki i w ogóle, tak wyszło, że każdy się nagle rozszedł w swoje strony, a Sezamek został sam... - odpowiedziałem i rozbeczałem się na dobre, bo nie chciałem zostać sam. Potrzebowałem kogoś, kto się mną zaopiekuje.

- Z tego, co wiem, to mieszkasz w posiadłości Dylana. Dlaczego tam nie wrócisz? - zadał pytanie, a ja spojrzałem na niego zniesmaczony.

- Nie chcę oglądać, jak Tommy rozkłada przed nim nogi gdzie popadnie, fuj. - odpowiedziałem, a wampir przez parę sekund spoglądał na mnie zszokowany, po czym bardzo głośno się roześmiał, a ja nie wiedziałem, co go tak bawi. Przecież tu nie ma nic zabawnego. Sezamek nie ma gdzie się podziać przez amory tej dwójki, a ten się śmieje. To poważna sprawa! Już wojna jest mniej poważna niż to.

Destination A/B/O  |  Dylmas, Briam, Jescott & DerestianTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon