Rozdział 32.

1K 95 275
                                    

Perspektywa: Brett.

Moją regenerację przerwał jakiś hałas dobiegający z kuchni. Otworzyłem leniwie oczy i postanowiłem to sprawdzić, bo nie byłem przyzwyczajony do czyjejś obecności w swoim domu. Zaniepokoiłem się, co się tam dzieje. Odczuwałem wbrew pozorom zmęczenie, bo wczorajsze pytania Liama dobijały mnie i z każdym kolejnym traciłem coraz więcej energii. Młoda omega był bardzo absorbujący, a ja jeszcze nigdy w życiu nie spotkałem kogoś, kto zadaje tyle kurwa pytań, a przede wszystkim, kto tak bardzo potrafi wymęczyć swoją obecnością.

Mam nadzieję, że niedługo sobie pójdzie, bo nie wytrzymam kolejnego dnia z nim.

Czuję się jak po spotkaniu z wampirem energetycznym. 

Nie ukrywam, że zrobiło mi się go szkoda, jak zobaczyłem, że siedzi sam na ławce i płacze, zwłaszcza, że pomimo wszystkiego jest bardzo słodki, uroczy i potrafi skraść serce swoim młodzieńczym wyglądem i sposobem bycia. Od ponad kilkuset lat w końcu poczułem się żywy. Odkąd zmarła moja partnerka, przez setki lat żyłem sam, ze złamanym sercem i nie mogłem się po tym pozbierać, ani znaleźć sobie miejsca. Czułem, jak połowa mojego serca na wieki zmieniła się skamielinę do czasu, gdy pierwszy raz zobaczyłem tego wilkołaka. Gdy spojrzałem w jego przepięknie oczy, czułem, jakbym zakochał się na nowo. 

Czy to jest w ogóle możliwe?

Słyszałem, że po stracie drugiej połówki możemy zakochać się na nowo.

Czyżby to był ten dzień, w którym zmieni się moje życie?

Liam ogólnie jak na swój wiek był bardzo zboczony i nie wiem, czy będę w stanie z nim długo wytrzymać, bo chłopak oprócz tego jest nadmiernie pobudzony, upierdliwy i wszędzie go pełno. Przez pół nocy próbował mnie poderwać i zawzięcie dążył do tego, abym go przeleciał, ale ja dzięki Bogu i innym transcendencją się powstrzymywałem, choć było blisko, abym go wziął na łóżku na sto różnych sposobów.  Dobrze, że tak się nie stało, bo zjebana omega Dylana by mnie chyba powiesił za jajca na żyrandolu. Jeśli Sezamek dalej będzie mnie tak prowokował, to przysięgam, że go przelecę, chociaż nie chciałbym złamać mu serca. 

Ja już nie potrafię kochać. 

Ledwo żywy, o ile w ogóle mogę tak powiedzieć, skierowałem się do kuchni, a gdy zobaczyłem porozpierdalane w swoim domu walizki, torby, ubrania Sezamka oraz stos jedzenia, prawie zemdlałem. Stanąłem jak wryty i spoglądałem na ten żyjący własnym życie burdel oraz wilkołaka, który próbował wepchać pudełko z ciasteczkami do górnej, kuchennej szafki, która i tak była po brzegi wypchana innym jedzeniem.

Co tu się kurwa odpierdala?!

Ja pierdole?

Czy ja o czymś nie wiem?

W ciszy przyglądałem się, jak Sezamek ochoczo wypina tyłek na moim blacie i uparcie próbuje zamknąć szafkę. Czułem się podekscytowany tym widokiem, jednak te przyjemne uczucia szybko zostały przytłumione tym, co zostałem w swojej kuchni oraz w salonie. Kiedy kładem się, że tak to ujmę kolokwialnie spać, było tu czysto, skromnie i minimalistycznie.

A teraz?

Syf, kiła i mogiła. Panuje tutaj taki syf, jak by wleciało tutaj tornado. Wszędzie dookoła były jakieś wazony, jedzenie, ubrania, buty, bielizna, kosmetyki, gazety i inne kurwa rzeczy. Patrzyłem na to wszystko i prostu Liam w tym momencie przeszedł kurwa samego siebie. Nie mam pojęcia, po chuj on tu to wszystko przyniósł, ale do wieczora ten chlew ma stąd zniknąć, bo wyjdę z siebie i stanę obok. 

Co on do cholery jasnej odpierdolił?!

Dlaczego tu jest kurwa taki burdel?! 

- No zamknij się do cholery jasnej. - powiedział sam do siebie, a ja tylko uniosłem brwi do góry i założyłem ręce na klatce piersiowej próbując przeanalizować, czy ktoś tu się włamał, czy może Liam napadł na sklep spożywczy i teraz próbuje ukryć dowody zbrodni. 

Destination A/B/O  |  Dylmas, Briam, Jescott & DerestianWhere stories live. Discover now