Rozdział 10.

3.4K 380 349
                                    

Perspektywa: Derek. 

Wyjechałem z willi Dylana i kierowałem się kilkanaście kilometrów za miasto, ponieważ mędrzec mieszkał w środku lasu, z dala od cywilizacji. Postanowiłem podjechać autem jak najbliżej, bo perspektywa patrzenia, jak ten cieć się będzie wlókł była nie do zniesienia. Wystarczy mi, że muszę być dla niego niańką aktualnie, bo gnój śpi w najlepsze na moim tylnym siedzeniu.

Widząc zbliżający się bardzo ostry zakręt, przyśpieszyłem, aby po chwili gwałtownie zahamować, aż spod moich opon wydobył się dym, a także słychać były ich pisk. Uśmiechnąłem się do siebie podstępnie, gdy ten hybrydzi gnojek spadł z siedzeń i teraz leżał na gumowych dywanikach pod nogi.

- Ty chuju... - syknął, prawie niesłyszalnie jęcząc przy tym, jak to bardzo go wszystko boli, a ja śmiałem się głośno i perfidnie. Nie mogłem się oprzeć i musiałem gwałtownie przyhamować. Nie żeby coś, ale bawi mnie to jak nigdy. 

Po około piętnastu minutach wjechaliśmy wgłąb lasu. Do całkowitego zachodu słońca pozostało jeszcze kilka dobrych godzin, więc myślę, że zdążymy wrócić. Chciałbym zdążyć na spotkanie Dylana z reprezentantem innej watahy, bo nie wiem, czy chłopak poradzi sobie z zawarciem ugody korzystnej dla nas, jak i tamtego stada. Wyłączyłem silnik, po czym wysiadłem z pojazdu, otwierając drzwi z tyłu od zewnątrz.

- Wypierdalaj stąd i idziemy. Nie mam czasu. - powiedziałem stanowczo, a on tylko warknął, po czym zaczął się wygrzebywać z ruchami godnymi ślimaka, bądź żółwia. Już śpiące leniwce mają więcej werwy, niż on. - Przestań udawać poszkodowanego i rusz się, bo działasz mi na nerwy.

- Zostaw mnie i spierdalaj... - wyszeptał, lądując na ziemi, tuż przed moimi nogami. Spojrzałem się w dół i widok Sebastiana, który podpierał się rękoma o podłoże, siedząc tyłkiem na swoich piętach, wręcz spowodował, że dziwnie zrobiło mi się gorąco.

Kurwa, czemu pomyślałem od razu o pozycji uległego?

Dlaczego podnieciła mnie ta myśl?

Derek, uspokój się. 

- Rusz się. - warknąłem, chcąc wymazać ze swojej głowy obraz w chuj uległego chłopaka, który jest na każde moje skinienie, a w łóżku mogę z jego ciałem robić cuda. Złapałem go za ramię, podnosząc z ziemi, a on nie mogąc ustać na nogach, przebiegł parę kroków, lądując ponownie na kolanach z tym, że tym razem wypinał się w moją stronę.

Boże drogi.

Kto go ubrał w tak obcisłe, szare dresy?!

I dlaczego ten gnój ma nieziemski tyłek?

Kurwa, o czym ja właśnie pomyślałem?

Zdecydowanie jest ze mną źle.

Potrząsłem głową, próbując wyrwać się z letargu. Poczułem, że moje poliki zaczynają mnie piec od nadmiaru emocji. Podszedłem do niego, a on próbował wstać, lecz ledwo utrzymywał się na nogach. Jego bluza znowu stała się w okolicach ramienia czerwona, a on wyglądał naprawdę źle i teraz zacząłem się o niego martwić. 

A co jeśli ten gnojek nie symuluje?

Może rzeczywiście przesadziłem?

- Dobrze się czujesz? - spytałem, o dziwo nie opryskliwym tonem. Pochyliłem się na chłopakiem, a jego piękny, mieszany zapach dotarł do moich nozdrzy. Nie spodziewałem się, że może to być coś cudownego zwłaszcza, ze to hybrydowa alfa. 

- Słabo mi... - wyszeptał spoglądając na mnie półotwartymi oczami, a z jego nosa zaczęła sączyć się krew. Chłopak zaczynał tracić przytomność, a jego nogi odmawiały posłuszeństwa.

Destination A/B/O  |  Dylmas, Briam, Jescott & DerestianWhere stories live. Discover now