Rozdział 33.

933 92 213
                                    

Perspektywa: Liam.

Zadowolony z obrotu spraw, spoglądałem zwycięskim wzrokiem na siedzącego z tyłu wampira Bretta. Czułem jak policjant czule głaskał moje futerko, wciąż prawiąc mi komplementy, jakim to cudownym, ślicznym, grzecznym i dzielnym pieskiem jestem. Podniosłem łepek do góry i akcentowałem na każdym kroku swoja wyższość. Mężczyzna na tylnym siedzeniu radiowozu wciąż wściekle na mnie spoglądał, lecz ja nie przejmowałem się tym.

Trzeba było być miłym, chuju.

Nie wiem, skąd we mnie znalazła się taka złość, ani tym bardziej słownictwo. Zawsze unikałem przeklinania, ale dzisiaj jakoś owładnęła mnie furia i miałem wrażenie, że chyba wstąpił we mnie szatan, albo jakiś demon. Dzisiaj nie poznawałem siebie, bo na ogół jestem bardzo miły, grzeczny i trochę strachliwy, ale zachowanie wampira Bretta strasznie mnie zdenerwowało i straciłem nad sobą kontrolę. Poczułem, jak rośnie we mnie złość, agresja, czułem się mega skrzywdzony i nie mogłem uwierzyć, że on tak brzydko mnie potraktował!!! Przecież jesteśmy dla siebie stworzenie, do cholery, czego ten dzban nie rozumie?!

Mam go gdzieś, pożałuję tego, że odrzucił moje uczucia.

Sezamka się nie krzywdzi, Sezamka się kocha!!!

Sezamek został już wyjątkowo odtrącony przez pozostałych.

Po kilkunastu minutach dojechaliśmy w końcu na komisariat. Pan Policjant z trudem wyszedł z auta ze mną na rękach. Drugi Pan wyciągnął wampira Bretta z samochodu, mówiąc, że spędzi w celi kilka dobrych dni za to, że jest zwyrodnialcem krzywdzącym słodkie pieski, jak ja. Pan Wood szedł pierwszy, obejmując mnie, a ja widziałem jak za nami szedł drugi funkcjonariusz z zakutym w kajdanki wampirem. Wąsacz rozglądał się dookoła, nie zwracając na nas uwagi, a ja korzystając z chwili nieuwagi, pokazałem Brettowi język. Mężczyzna wkurzył się.

- Niech ja Cię tylko dorwę, to popamiętasz mnie. - warknął po cichu, co nie uszło uwadze wąsacza.

- Co, gagatku, jaki problem masz? - zapytał się opryskliwie. - Co tam burczysz pod nosem, hm? Nie pasuje Ci coś? A może znowu chcesz katować to biedne zwierzę, ha? - dręczył go niewygodnymi pytaniami, a ja pokazałem wampirowi Brettowi środkowy palec swoją łapką, oczywiście w miarę możliwości próbowałem to zaakcentować, bo ciężko było wykonać ten gest, ale myślę, że ten zdechły umarlak zrozumiał, o co mi chodzi, bo spojrzał się na mnie bardzo złowrogo.

I dobrze Ci tak.

Trzeba było przyjąć Sezamka do swojego domu.

- Nie mam żadnego problemu. - burknął niezadowolony, a ja nim się spostrzegłem, znaleźliśmy się w środku komendy. Czułem spojrzenia ludzi znajdujących się wewnątrz budynku oraz słyszałem pochlebne komentarze kierowane w moją stronę, jaki to jestem śliczny, przepiękny i mam piękne futerko i że wyglądam jak rudy lisek. Pan Martin udał się z wampirem Brettem, którym nikt prócz mnie nie chciał się zachwycać i skierowali się do pomieszczenia z celami więziennymi, a Pan Wood zabrał mnie do swojego pokoju.

- Zaraz Ci dam coś pysznego do jedzenia. - stwierdził, odkładając mnie na ziemię, po czym wyprostował się i złapał za plecy. - O kurwa mój kręgosłup, starość nie radość. - dodał, a ja zacząłem rozglądać się po pokoju. Było tutaj fajnie, wisiała tablica korkowa z jakimiś wstrętnymi Panami, leżały jakieś dokumenty, była nawet czarna, skórzana kanapa. Po chwili poczułem jakiś fetor i nim się spostrzegłem, policjant postawił mi przed nosem miskę z mokrą karmą dla psa. Wybałuszyłem oczy ze zdziwienia.

To jest chyba jakiś żart.

Mam jeść te obrzydliwe pomyje?!

Z całym szacunkiem, ale zdrowo tu kogoś pojebało.

Destination A/B/O  |  Dylmas, Briam, Jescott & DerestianWhere stories live. Discover now