Rozdział 4.

3.9K 404 642
                                    

Perspektywa: Thomas.

Tułaliśmy się dobry miesiąc lub nawet i dwa przez niemal całą Amerykę w poszukiwaniu zwykłego kąta, który można nazwać domem. Niemal wszystkie wioski, jak i peryferie miast były zajęte przez spore stada, do których nie chcieliśmy dołączyć. Po prostu, uznaliśmy, że lepiej pozostać w takiej grupie, w jakiej jesteśmy, bo przerażały nas dość restrykcyjne zasady tam obowiązujące.

Kogo ja oszukuję, stada nas po prostu nie chcą i karzą spieprzać, gdy tylko mnie widzą. 

Odkąd zmarł mój wuj, nie potrafiliśmy się zmobilizować do tego, aby wybrać alfę w naszym stadzie. Generalnie był z tym duży problem, bo mój przyjaciel był hybrydą, Rudolf czerwono-nosy nie nadawał się do tego, a Minho wolał spędzać czas z rodziną. Sebastian oczywiście skorzystał z okazji, aby móc nami rządzić, a skoro już porwał się z motyką na księżyc, to niech sobie tu rozkazuje, bo przynajmniej ten obowiązek ponoszenia odpowiedzialności za omegi, bety oraz szczenięta został scedowany na niego. 

Muszę jednak przyznać, że chłopak spisuje się całkiem dobrze, choć brak mu jeszcze doświadczenia w zarządzaniu stadem. Tułamy się już szmat czasu, a dalej nie umiemy znaleźć miejsca, w którym możemy się osiedlić. Albo stada nie chcą nas do siebie przygarnąć, albo stada okazują się być okropne, więc lepiej się po prostu ewakuować. Mieszkamy w namiotach w lesie, a jedzenie musimy kraść, bo nie mamy już pieniędzy. Zdarzało się również, że obce stada po prostu ofiarowywały nam jakieś datki, co było miłe z ich strony, ale nie zdarzało nam się to zbyt często. 

Chcieli nas na pewno przekupić, abyśmy stąd poszli jak najdalej. 

Pieniądze, które zabraliśmy ze sobą nie starczyły jednak na długo. Miałem już serdecznie dość takiego życia, ale w końcu musimy znaleźć jakieś miejsce do zamieszkania. Dobrze, że chociaż nasze stado nie ma z tym jako tako problemu. 

Przez ten cały okres czasu zdążyłem dostać bolesnej gorączki, bo jak się okazało mój hybrydzi orgazm powodował u mnie okropne cierpienie i gdyby nie fakt, że ochładzałem swoje ciało, niemal pewne było, że bym się ponownie zabił. Sebastian cały czas mi pomagał, ale nie wykorzystał mnie seksualnie. Chłopak nie spał po nocach, aby przynosić mi lodowatą wodę z rzeki. On sam nie dostał jeszcze swojej rui i ma szczęście, bo jeśli będzie go boleć tak samo jak mnie, to chciałbym mu tego oszczędzić. Zaczynam powoli żałować tej decyzji o przemianie, ale skoro to było jedyne wyjście przed ślubem, to nie mogłem postąpić inaczej.

Tymczasowo rozbiliśmy obóz na jakieś przepięknej polance, otoczonej lasem. Sebastian kategorycznie zabronił nam oddalania się od obozu, ponieważ nie znamy tego terenu i nie wiemy, czy nie należy on do jakiejś watahy. Było tu cicho i bezpiecznie, więc chwili, aby odpocząć od wędrówek osiedliliśmy się w tym miejscu. Bagaże, których szło nam zawsze targać dają się we znaki z powodu swojego obciążenia. Od około tygodnia żyjemy sobie nawet w miarę szczęśliwie, choć jedzenie zaczyna nam się znowu kończyć i musimy coś z tym zrobić.

Nasz tymczasowy alfa zarządził, że jutro wyruszymy znowu w wędrówkę, bo kończą się zapasy i trzeba znaleźć jakieś miasto lub też wioskę. Było mi trochę żal, że opuszczamy to przepiękne miejsce, więc poszedłem do Liama, aby nakłonić go na małe łamanko zasad. Skoro i tak zaraz stąd się ulatniamy, to chyba nic się nie stanie, gdy pozwiedzamy okolicę. 

Mimo wyraźnego zakazu Sebastiana, postanowiliśmy zgodnie wybrać się do lasu, aby trochę sobie pohasać. Kiedy chłopak zajęty był opierdalaniem jakichś nieposłusznych omeg, my szybciutko przemieniliśmy się w wilki, po czym niespostrzeżenie wymknęliśmy się. Generalnie takie zachowanie jest nieodpowiedzialne, bo mogłaby nam się stać krzywda, szczególnie, iż nie znamy tego terenu, ale nie mogliśmy się oprzeć, ponieważ las przepięknie pachniał, a w świetle zachodzącego słońca wyglądał rewelacyjnie, a ja i mój przyjaciel kochaliśmy biegać pod postaciami wilków. Stwierdziliśmy, że pewnie tereny te nie są zamieszkałe, więc skusiliśmy się na małą wyprawę, a Sebastian jak zwykle niepotrzebnie panikuje. 

Destination A/B/O  |  Dylmas, Briam, Jescott & DerestianWhere stories live. Discover now