Rozdział 22.

1.3K 157 166
                                    

Perspektywa: Hayley.

Leżałam na jakiejś metalowej kracie, obserwując całe pomieszczenie z góry. Z moich oczu płynęły łzy. Czułam, jak moje ciało przeszywa ogromny ból. Moje płuca bolały, wręcz piekły mnie z każdym oddechem, jednak dyskomfort z czasem zaczął maleć przywracając mi normalne oddychanie. Skutki tego różowego gazu będziemy odczuwać przez dłuższy czas, bo nadal gardło mnie bardzo pali. Czuję się również bardzo osłabiona, mięśnie odmawiają posłuszeństwa, jak po kilkugodzinnym biegu. Zostaliśmy czymś odurzeni i osłabieni. Oczy przestały mnie już piec i łzawić, jednak rozdarta dusza bolała bardziej, niż jakiekolwiek tortury.

Nigdy bym nie przypuszczała, że ktoś zrobi ze mnie obiekt eksperymentalny.

Nigdy bym nie powiedziała, że umrę w laboratorium jakiegoś chorego pojeba. 

Dostrzegłam moich przyjaciół, moich braci związanych, unieruchomionych do stołu lub zamkniętych w klatkach. Sama nie byłam w najlepszej sytuacji, więc nikt z nas nie mógł mówić o szczęściu. Widziałam, że jedynie Derek zdążył się ocknąć, a pozostali jeszcze byli nieprzytomni. Zapłakałam dość głośno czując, że dzisiejsza noc może być dla nas ostatnią. 

- Nie płacz. Jakoś uda nam się stąd wydostać. Nie poddamy się bez walki. - powiedział z trudem Derek, a ja tylko spojrzałam na niego z góry, jakkolwiek to zabrzmiało. Pokiwałam przecząco głową, powstrzymując łzy, lecz było to działanie nie przynoszące rezultatu. Chciał mnie jedynie pocieszyć, bo nie ma szans na ucieczkę z tego miejsca. Wszystko jest tak skonstruowane, że nasze zmysły są o wiele słabsze, organizmy ledwo dochodzą do siebie, a srebrne łańcuchy i metalowe klatki skutecznie nas powstrzymują. Skuliłam się w kulkę, modląc się o to, aby przetrwać. Modlitwa była jedyną rzeczą, jaka mi pozostała. 

- Co się dzieje? - usłyszałam po jakimś czasie głos Dylana, który zaczął się powoli wybudzać. Nie mam pojęcia nawet, ile czasu minęło, bo każda minuta, każda sekunda w tym miejscu trwa wieczność. Skulona przetoczyłam się na brzuch, aby sprawdzić, czy pozostali również zaczęli przytomnieć. Thomas i Sebastian prawie w tym samym czasie odzyskiwali świadomość.

- Kurwa, kto mnie zamknął w klatce? - powiedział Scott, który zaczął się szamotać, chcąc się stąd wydostać, jednakże klatka rozbujała się, a że nie należała do najstabilniejszych, chłopak przestał się wiercić i musiał siedzieć nieruchomo, aby przypadkiem nie wpaść do jakiejś dziwnej, bulgoczącej, zielonej substancji. 

- Tommy? - usłyszałam głos Sebastiana, który spojrzał się na blondyna. Chłopak miał nogi oraz ręce skute szerokimi kajdanami. Obaj byli rozebrani, leżeli na metalowych stołach i najprawdopodobniej czekali na to, aby stać się obiektem testowym, jak to zapowiedział nam kiedyś Constantine. Był to przerażający widok, a ja nie mogłam wciąż uwierzyć w to, aby móc być tak bardzo pozbawionym serca i uczuć. 

- Boli mnie... Pomocy... Dylan... - Thomas zaczął płakać, a jego alfa natychmiast zareagował. 

- Skarbie, jestem tutaj, nie zostawię Cię... - odpowiedział mu i zaczął się szamotać, jednak Derek ustawił go do pionu. Oboje byli do siebie przymocowani srebrnymi łańcuchami, ale nie mogło to być jednak zbyt piękne, ponieważ z tego, co się teraz dowiedział, między nimi jest wsadzony jakiś szpikulec. Gdy jeden rusza się zbyt mocno, wtedy nieświadomie wbija przedmiot w ciało drugiego. To działa w obie strony. Ten bydlak wszystko dokładnie przemyślał, jak nas rozdzielić, jak nas związać lub zamknąć, abyśmy przypadkiem nie uciekli.

Z tego Piekła nie da się zwiać. 

- Boję się... - zaczął płakać Liam i widziałam, że z nas wszystkich jest najbardziej przerażony. Omega jest najmłodsza z nas wszystkich i wymaga dużej czułości oraz opieki. Chciałabym go teraz przytulić, ale nie mogę tego uczynić. Nikt z nas nie może.

Destination A/B/O  |  Dylmas, Briam, Jescott & DerestianWhere stories live. Discover now