Rozdział 5.

3.7K 399 457
                                    

Perspektywa: Thomas.

Przeszywający ból obezwładnił moje ciało. Czułem jak bym umierał, ale nie fizycznie, tylko psychicznie. To, co promieniowało od mojej szyi przez całe ciało nie było w żadnym stopniu porównywalne do tego, jak podle i źle czułem się wewnętrznie. Zostałem przez własną głupotę i nieodpowiedzialność oznaczony w jakimś pierdolonym lesie i nie mogłem teraz nic na to poradzić. Udało nam się jakimś cudem uratować przed stadem smalca, ale przed tym stadem nikogo nie wyratuję. Zostałem oznaczony i czy tego chcę, czy nie, teraz czuć ode mnie zapach grafitowej alfy, tak intensywny i piękny, że w znacznym stopniu tuszuje mój naturalny mieszany  z wampirzym.

Jeszcze ktoś pomyśli, że wdałem się w jakiś chory trójkąt.

Omega, alfa i wampir, tego jeszcze nie było. 

Ciekawe, co by na to powiedział Elijah.

Pewnie by mi oderwał łeb, podobnie jak temu wilkołakowi. 

Nim się spostrzegłem, dotarliśmy do naszego obozowiska. Na miejscu omegi z naszego stada zauważyły, że jesteśmy ranni i widziałem po ich minach, że są tym faktem zaniepokojeni i wcale im się nie dziwiłem. Sebastian zrzucił mnie delikatnie ze swojego grzbietu na ziemię, po czym przemienił się w swoją ludzką postać, podobnie jak Liam oraz Scott. Postanowiłem uczynić to samo, ale gdy byłem już w swojej człowieczej formie, zebrało mi się na głośny płacz. Ciało bolało mnie dość mocno, bo znajdowałem się z dala od tej paskudnej alfy, której nie chciałem, ale moja wilcza natura domagała się jego obecności tu i teraz.

Pierdolony wilku, daj mi żyć w spokoju!

Dlaczego tak bardzo potrzebujesz jego obecności?!

Co jest z tym genem wampira nie tak?!

Chcę niezależności! 

- Co się stało?! - wrzasnęła przestraszona Hayley, która od razu się przy nas znalazła. - Jesteście ranni, cholera, co się dzieje?! - dziewczyna była bardzo zaniepokojona i widziałem, że bardzo się o nas martwi. Odkąd ją znam, zawsze się o wszystkich troszczyła, podobnie jak Sebastian, który aktualnie był wściekły na nas.

- Boli... - wychlipałem, zalewając się łzami, gdy poruszyłem ręką. Byłem bezradny i nic nie mogłem na to poradzić. Od dziś jestem uwięziony i muszę być oddany jakiejś obcej alfie, której nie znam. Nawet nie wiem, jak on lub ona wygląda. Boję się tego, co nas teraz czeka. Ta myśl wpędzała mnie w depresję.

- Thomas i Liam jak zwykle się mnie nie posłuchali. Poszli pobiegać do lasu, a jakaś nieznana nam alfa oznaczyła go sobie, bo wkroczyli na jego teren. - wyjaśnił zdenerwowany Sebastian, a mi było głupio, że przeze mnie naraziłem jego, jak i całe nasze stado na cierpienie. Nie mam pojęcia, co dalej będzie, ale jedno wiem na pewno.

Elijah ma chujową krew. 

- Masz rozwalony cały bark! - krzyknęła dziewczyna, gdy dostrzegła krew na ciele szarowłosego przyjaciela. Chłopak miał paskudną, szarpaną ranę pomiędzy szyją, a barkiem, z której sączyła się krew brudząc jego ciało. Z racji, że chłopak jest wilkołakiem, a przede wszystkim hybrydą, nie grozi mu wykrwawienie, choć moim zdaniem jego rany już dawno powinny się zagoić. - Trzeba Cię natychmiast opatrzyć. Cholera jasna, jedna alfa Was tak załatwiła?!

- Było ich dwóch. Są niezwykle silni, szczególnie czarny, ogromny wilk. - odpowiedział, nie kryjąc swoje oburzenia, że przegrał walkę z innym. - Pewnie jakaś niewyżyta, spasiona świnia. I jeszcze ten jego pchlarz wielki, taka kobyła, że ze słoniem by mógł konkurować. - warknął. - Jebany uwziął się na mnie, a ten drugi na Thomasa. Na nic szły nasze próby. Można ich gryź, drapać, kopać, na nic. Są kurwa z jakiejś pieprzonej stali. - dodał wściekły, sycząc z bólu gdy dziewczyna przykładała mu mokry od wody ręcznik.

Destination A/B/O  |  Dylmas, Briam, Jescott & DerestianWhere stories live. Discover now