Rozdział 20.

1.5K 162 234
                                    

Perspektywa: Thomas.

Ostatniej dwa dni były dla nas bardzo trudne i ciężkie. Scott został zaatakowany przez jedną z wysłannic Constantina, która specjalizowała się w bolesnych torturach. Jego ciężkie rany były dla nas ostrzeżeniem, że czeka nas wojna, to jest nieuniknione. Nie mogłem ostatnio zasnąć i czułem, że dzisiaj jestem nadzwyczajnie zmęczony. Miałem jakieś dziwne koszmary senne z udziałem Elijaha. Nie wiedziałem, jak mam to interpretować, ale bardzo szybko się budziłem, gdy czułem jego dziwną obecność oraz miałem wrażenie, jak by świdrował mi mózg, do którego chciałby się dostać. Myślę, że może to mieć wpływ na naszą tak jak by więź, bo przecież mam w sobie jego krew i dzięki niemu stałem się hybrydą, więc to logiczne, że mi się śnił. W dodatku miałem przeczucie, że zbliża mi się kolejna gorączką, co jeszcze bardziej mnie przerażało, ponieważ nigdy jeszcze nie współżyłem, a swoją pierwszą hybrydową przeżyłem bardzo boleśnie.

Kurwa, przecież teraz mam alfę.

Kurwa, on będzie chciał mnie wykorzystać.

Ja pierdole, ja nie chce.

Nie chcę go.

Siedziałem sobie w salonie przed kominkiem rozmyślając o wszystkim. Byłem bardzo wkurzony na samą myśl, że zostałem czyjąś erotyczną zabawką. Ze złości, jaka ogarnęła moje ciało, cisnąłem książką wprost do kominka, która spaliła się na popiół. Dylana na całe szczęście nie było, więc mogłem w spokoju obmyślić jakiś plan, ewentualnie zdemolować pół salonu, bo moje hormony dają mi się we znaki. Czułem, że moje działania są nieracjonalne, ale gdy zbliżała mi się gorączka, moje uczucia wariowały i zmieniały się jak w kalejdoskopie. Perspektywa bzykania z Dylanem przerażała mnie. Nie chciałem, aby ktokolwiek pomagał mi w moim problemie. Uważam, że jestem wystarczająco samowystarczalny i nie potrzebuję do tego jakiejś durnej alfy. 

A zwłaszcza kurwa jego.

Nie będzie mnie dotykał tylko dlatego, że jest jakąś moją zjebaną alfą i mnie ugryzł w lesie.

Ni chuja.

Jestem Thomasem Sangsterem, buntownikiem i pyskaczem, rebeliantem wśród słabych omeg i wypowiadam wojnę wszystkim alfom, które tylko czekają, aż biedne i bezbronne omegi dostaną swoje gorączki. 

Czułem, jak rośnie we mnie ekscytacja na to, że będę mógł się zbuntować i zrobić jakiś fajny transparent, na którym napiszę ,,jebać alfy". Usłyszałem, jak drzwi do salonu otwierają się, a w jego progu stanął jak zwykle uśmiechnięty i pełen optymizmu Dylan. Przekląłem w duchu to, że tak intensywnie o nim rozmyślałem, ale to nie moja wina, że w głowie miałem same najgorsze scenariusze. Przecież on na pewno się nie powstrzyma i będzie ciągle chciał się ze mną kochać, a ja nie chcę i nie będę chciał. Wkurzyłem się, że przerwał moją wewnętrzną euforię i obmyślanie wojennej strategii przeciwko alfom. 

O wilku mowa.

Po jaką cholerę on tu przylazł?

Już bym wolał, aby mnie kurwa porwali.

- Hej kochanie. - powiedział radośnie, po czym podszedł do mnie i pocałował mnie w policzek. Nie drgnąłem, chcąc uniknąć jakiejkolwiek rozmowy z nim, ale niestety, nie było mi to dane. Siedziałem spięty, jak by ktoś mnie nadział na jakiś drewniany pal. - Dlaczego siedzisz taki naburmuszony? - spytał się, po czym po kilku chwilach zaczął zaciągać się jakimś zapachem. - Mmmm, czyżby mojej pięknej omedze zbliżała się gorączka? - powiedział bardzo figlarnie, po czym usiadł obok mnie, obejmując mnie ramieniem, a jego słowa i gest zadziałały na mnie jak płachta na byka.

Destination A/B/O  |  Dylmas, Briam, Jescott & DerestianWhere stories live. Discover now