Rozdział 30.

1.2K 109 176
                                    

Perspektywa: Sebastian.

Złapałem Kola mocno za rękę, po czym oznajmiłem Sezamkowi, aby poszedł sam do domu, bo uczepił się nas jak rzep psiego ogona. Widziałem na jego buzi spory grymas, a oczy zaszkliły się, ale nic mu na to nie poradzę. Jest już dużym chłopcem do cholery i nie możemy go niańczyć dwadzieścia cztery godzin siedem dni w tygodniu. Każdy z nas ma swoje życie i każdy z nas chce z niego skorzystać, a nie zajmować się Liamem. Naprawdę go lubię i traktuję jak swojego rodzonego brata, ale do domu nie jest naprawdę daleko, więc jak się przejdzie sam, to się mu nic nie stanie.

Przecież nikt go do cholery nie uprowadzi.

To tylko paręnaście metrów.

Pożegnałem się z nim, po czym spojrzałem się w oczy Kola i uśmiechnąłem zalotnie. Wciąż trzymając go mocno za rękę, kierowaliśmy się w stronę lasu. Biegliśmy przed siebie, ile sił mieliśmy w nogach. Z mojej twarzy nie schodził uśmiech szczęścia. Ciągnąłem go za sobą, a chłopak nie używał swoich nadludzkich umiejętności, aby dotrzymywać mi kroku. Poczułem jak łapie mnie w pasie, po czym obejmuje, a jego usta znalazły się na mojej szyi. Westchnąłem z zadowolenia, a Kol złożył kilka pocałunków na moim karku, a po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka, a sam zadrżałem z wrażenia.

Uwielbiam, gdy ktoś całuje mnie po szyi. To moje najwrażliwsze miejsce. 

Zacząłem niekontrolowanie oddychać głośniej, a z moich ust wydobył się jęk przyjemności. Było mi bardzo dobrze, kochałem, gdy Kol całował mnie po wrażliwej na dotyk szyi. Odwróciłem się do niego, uśmiechając o ucha do ucha, po czym objąłem jego twarz i pocałowałem zaborczo. Wampir działał na mnie jak narkotyk, jego pocałunki i dotyk był dla mnie jak uzależnienie, którego nie potrafiłem się pozbyć. Poczułem, jak mocno przytula mnie do siebie, a nasz pocałunek nabrał znacznego tempa. 

- Tak bardzo na mnie działasz... - wyszeptał, przerywając naszą pieszczotę. Potrzebowałem chwili, aby doprowadzić się do porządku, bo moje policzki wręcz paliły od wyczuwalnego gorąca bijącego od mojego ciała. Przy nim świat stawał się lepszy, a moje życie nabierało sensu. Jego obecność i przygody, jakie przeżyliśmy wywoływały dreszczyk przyjemnych wspomnień. Czułem się bardzo podniecony i podekscytowany tym, że w końcu mogłem się wyrwać z domu. Uwielbiałem takie spontaniczne akcje, jak uciekanie z domu i robienie zakazanych rzeczy.

- Ty na mnie też. - odpowiedziałem, łapiąc go za rękę i prowadząc przed siebie. Chciałem pokazać chłopakowi jedno z najpiękniejszych miejsc, jakie można sobie wyobrazić. 

- Dokąd idziemy? - zapytał.

- Zobaczysz. - rzekłem, a po dłuższej chwili znaleźliśmy się nad przepięknym Księżycowym Jeziorem. Jego nazwa pochodzi stąd, że księżyc w prawie każdej fazie, oprócz nowiu, odbija swoje promienie od lustra wody, dając tym samym intensywne biało-szafirowe światło, które przepięknie pada na porastające okolice drzewa oraz wysoki klif. Nocą jest tutaj przepięknie, a gdy pierwszy raz odkryłem to miejsce, nie mogłem w to uwierzyć, jednak nikomu się do tego nie przyznałem, bo jesteśmy jak by nie patrzył tutaj nowi. - Co powiesz na kąpiel w jeziorze? - zaproponowałem, odsuwając się od chłopaka. Moje oczy zaczęły nabierać kolorów.

Kol uśmiechnął się do mnie zawadiacko, godząc się na moją propozycję. Odsunąłem się od niego jeszcze kawałek, po czym z łobuzerskim wyrazem twarzy zacząłem się rozbierać, robiąc to zmysłowo i powoli tak, aby wampir mógł pożerać mnie wzrokiem. Powoli rozpinałem guziki od mojej koszuli, kołysząc tym samym biodrami. Po chwili odrzuciłem ją na bok, a Kol bezpardonowo zdjął swoją kurtkę oraz koszulkę. Rozpiąłem powoli pasek od spodni, a gdy złapałem za guzik i rozporek, lubieżnie przegryzłem wargę, patrząc mu głęboko w oczy. Moje oczy zaczęły świecić na czerwono i zielono. 

Destination A/B/O  |  Dylmas, Briam, Jescott & DerestianHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin