Rozdział 7.

3.8K 376 326
                                    

Perspektywa: Sebastian. 

Nie mogłem uwierzyć w to, że Dylan, przywódca tamtejszego stada stwierdził, że powinniśmy połączyć się w jedno. Byłem w sumie nawet i pod wrażeniem jego postawy. Nie chciał pozbawić Thomasa rodziny, która jest dla niego najcenniejsza. Wszystko wydaje się w porządku, ale najbardziej denerwuje mnie jeden osobnik z jego stada. Nie mam najmniejszego zamiaru być w watasze, w której jest ten palant Derek. Nie dość, że ten dupek rozszarpał mi pół barku, jak by nigdy w życiu na oczy mięsa nie widział, to jeszcze w dodatku jest prostakiem, chamem i wyzywa mnie na każdym kroku.

Przeklęta alfa. 

A żeby go mój wampir rozparcelował na drobne części.

- Postanowione. - huknął zadowolony z siebie Dylan, gdy nikt się nie odezwał, ponieważ wszystkich zatkało, w tym mnie. - Nasze stada od dziś są jednością, a ja będę nim przewodził. Zamieszkamy na obrzeżach w naszym mieście.

- A nasze zdanie w tej kwestii, to gdzie?! - wtrąciłem się, bo nie podobało mi się to, że przyszła do nas obca alfa i rozkazuje, jak by był tu Królem Świata. Fakt, to miłe, że oferuje nam dom, ale mógłby się zapytać kogokolwiek z nas o opinię. - Postanowiłeś sobie coś, a z nami tego nie skonsultowałeś i jeszcze zabrałeś całą władzę dla siebie. Za kogo Ty się uważasz?

- Nikt takiego frajera jak Ty nie będzie brał pod uwagę, ani tym bardziej respektował poleceń. - powiedział Derek, a mnie momentalnie chuj strzelił na jego stwierdzenie. 

- Odszczekaj to, zapchlony kundlu. - warknąłem, stając z nim twarzą w twarz. Mężczyzna niestety był ode mnie starszy, większy i bardziej umięśniony. Natura chciała, abym był kurduplem, ale miałem w sobie gen wampira, więc byłem prawie, że na równi siłą z tym kolesiem, choć jestem na siebie wściekły, że przegrałem walkę na tamtej polance. Wilkołak rzucił się na mnie znienacka, a ja nie mogłem nic zrobić, gdy leżał na mnie z zębami wbitymi w mój bark, jak by debil się pomylił i nie wiedział, że jestem alfą, a nie omegą.

- Bo co mi zrobisz, kundelku? - spytał z kpiną wyczuwalną w jego głosie, a mnie momentalnie oblała fala gorąca. Gdybym mógł, to bym bym do wpierdolił do krateru w wulkanie. - Pewnie w dupke też lubisz, co? - zaśmiał się, a ja oddychałem głośno, a moje oczy zaczęły się jarzyć w kolorach neonowej zieleni oraz neonowej czerwieni.

- Sebastian, nie! - krzyknęła Hayley, ale ja szybciej zrobiłem, niż posłuchałem oraz pomyślałem. Zamachnąłem się i siarczyście przywaliłem Derekowi prosto w ten jego paskudny ryj, a bark zabolał mnie, jak by ktoś mi go właśnie na żywca odcinał od tułowia.

- Auć... - syknąłem, omal nie zalewając się łzami. Zdrową ręką odruchowo złapałem się za obolałe miejsce, które dodatkowo mocno krwawiło.

- Zapłacisz mi za to, mały skurwysynie. - warknął Derek, masując swój policzek. Mężczyzna spojrzał na mnie wrogo, a ja klęczałem na ziemi, próbując się powstrzymać od okazywania słabości. - Będziesz mnie jeszcze błagał o litość, gwarantuję Ci to. - dodał, chcąc mnie najprawdopodobniej kopnąć, ale obok natychmiast znalazła się wilkołaczyca oraz Scott gotowi do obrony.

- Dość! - wrzasnął wkurzony Dylan, stając pomiędzy nami. - Uspokójcie się i nie róbcie scen. Nie będę pozwalał na takie prostackie zachowania w moim stadzie. Albo się ogarniecie, albo wypierdalać oboje. Zbierajcie się wszyscy. Idziemy do naszych nowych domów. Kto nie chce, to może zostać i szukać sobie nowego stada, a pozostali niech się spakują. Gdy wszyscy będą gotowi, ruszymy w drogę. 

- Jak Ty to sobie wyobrażasz, co? - spytał się nagle Derek, oburzony jak nigdy. - Gdzie Ty chcesz pomieścić te wszystkie omegi, bety, a przede wszystkim, gdzie Ty chcesz wsadzić tego blondyna z gromadą dzieci?! 

Destination A/B/O  |  Dylmas, Briam, Jescott & DerestianOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz