Rozdział 25.

1.6K 145 368
                                    

Perspektywa: Derek.

Gdy zobaczyłem, jak ten pierdolony wampir całuje się z Sebastianem, coś we mnie pękło. Poczułem, jak narasta we mnie gniew. Musiałem się stąd jak najszybciej ewakuować, bo byłem zdolny rzucić się na tego skurwysyna i walczyć z nim na śmierć i życie, wiedząc, że przegrałbym walkowerem. Mimo, że jestem silną alfą, to nie mam jednak szans z wampirem, zwłaszcza tak starym, jak on. Ten widok zadziałał na mnie, jak czerwona płachta na rozwścieczonego byka. Nie mogłem się na to dłużej patrzeć, więc pełen wściekłości, żalu oraz gniewu, wyszedłem. 

Usłyszałem, jak Dylan mnie wołał, lecz ostatecznie za mną nie pobiegł. Dobrze się stało, bo nie kontrolowałem siebie, ani swoich emocji. Byłem gotowy zabić każdego, bez wyjątku, kogo spotkam na swojej drodze. Miałem totalnie w dupie to, czy ludzie Constantina gdzieś tu jeszcze są i czy coś mi zrobią. W tym momencie o to nie dbałem. Targały mną same negatywne emocje, a moje serce pękło na pół. Czułem się upodlony i zdradzony. 

Maszerowałem energicznym, szybkim i wściekłym krokiem, pokonując bardzo długi i ciemny korytarz. Byłem nabuzowany i zdenerwowany. Wyszedłem z tego pomieszczenia na zewnątrz, a dookoła wszędzie był las. Obejrzałem się za siebie i zobaczyłem bunkier, w którym byliśmy więzieni. Był dobrze zakamuflowany, więc odnalezienie go, było niemal niemożliwe. Nie mam pojęcia, jakich sztuczek użyli, aby nas znaleźć, ale nie dbałem o to. Warknąłem głośno i kierowałem się gdzieś przed siebie, nie mając pojęcia, dokąd idę. Potrzebowałem pobyć sam na sam.

Czułem się bardzo zraniony przez Sebastiana, choć sam raniłem go wiele razy. Mój każdy kolejny krok był coraz szybszy, a stojące na mojej drodze drzewa były doszczętnie niszczone i łamane. Rzucałem każdą napotkaną kłodą, każdą gałęzią oraz drobnymi drzewami. Potrzebowałem się wyżyć. Nie potrafiłem się uspokoić, ani opanować. Ta durna więź powodowała, że zakochiwałem się w chłopaku coraz bardziej. Spędzałem z nim więcej czasu i mimo tego, że ciągle się sprzeczaliśmy, to ja obdarzyłem go niesamowitymi uczuciami. Czułem silną potrzebę opiekowania się nim. Mimo, że początkowo odpierałem te uczucia od siebie, to jednak nie byłem w stanie z nimi walczyć i poddałem się nim. 

Teraz tego żałuję.

Pierwszy raz w życiu zakochałem się. Szczerze się zakochałem. Miałem nadzieję, że wkrótce będę gotowy na to, aby wyznać mu swoje uczucia, jednak tego się całkowicie nie spodziewałem. Pojawił się jakiś pierdolony wampir i w mgnieniu oka odbił mi moją miłość. Poczułem się zdradzony. Mimo tego, że nie łączyło mnie z Sebastianem nic, prócz tej głupiej więzi, to ja jednak w głębi ducha liczyłem na to, że jednak będziemy razem. Chciałem z nim być mimo tego wszystkiego. Szkoda tylko, że on nie chce mnie. 

I nic dziwnego. Zachowywałem się jak skończony kretyn, upokarzałem go i wyzywałem, więc czemu mam się dziwić, że wybrał wampira? 

Nie mam pojęcia, gdzie się znajdowałem, ale wiem, że byłem daleko od bunkra. Doszedłem do końca jakiegoś urwiska i stwierdziłem, że trzeba się stąd zawijać, bo droga zaprowadziła mnie donikąd. Znajdowałem się na jego krawędzi, a gdy spojrzałem w dół moim oczom okazało się duże, piękne jezioro. Nie wiem, gdzie jestem i co to za miejsce, ale wiem, że poradzę sobie sam i nie potrzebuję nikogo w swoim życiu. Zacząłem żałować tego, że dałem się ponieść uczuciom. W życiu najwidoczniej nie warto kochać, bo miłość bywa zgubna i zadaje potężne ciosy. Próbowałem się jakoś wyciszyć i dojść do równowagi, jednakże nie było mi to dane.

- Jeżeli rozmyślasz o tym, czy rzucić się z tego urwiska, to podpowiem Ci, że to dobry pomysł. - usłyszałem w pewnym momencie głos tego jebanego, wampirzego fiuta. Odwróciłem się gwałtownie, a moje oczy natychmiast rozbłysły wściekłą czerwienią. Byłem gotowy rozszarpać mu gardło. Momentalnie zagotowałem się wewnątrz.

Destination A/B/O  |  Dylmas, Briam, Jescott & DerestianWhere stories live. Discover now