Rozdział 6.

3.9K 401 432
                                    

Perspektywa: Thomas.

Staliśmy w piątkę i obserwowaliśmy rozwój zdarzeń. Alfy dumnie i pewnym siebie krokiem zbliżały się coraz bliżej, a ja miałem obawy odnośnie tego spotkania. Zadziwiające było to, że tak szybko nas znaleźli. Zacząłem się zastanawiać, czy grafitowy wilk ogarnął, że to ja jestem jego wybrankiem. W duchu miałem nadzieję, że jednak nie, choć moja omega wariowała z radości, że alfa okazała się być zabójczo seksowna.

I to chyba będzie jego jedyny atut.

- Nazywam się Dylan O'Brien i jestem przywódcą tego stada. Przyszedłem do was po swoją omegę. Oddajcie mi ją, a nikomu nic się nie stanie. - powiedział pewnym siebie głosem, który od razu zapadł mi w pamięci. Muszę przyznać, że był naprawdę ładny, a chłopak nieziemsko przystojny, ale co z tego, jak pierwsze wrażenie wywarł na mnie beznadziejne?

Wizualne może nie, ale oznaczył mnie od tak, a teraz przylazł tu jaśnie Król i myśli, że będzie się rządzić i wydawać polecenia. 

I w dodatku chce mnie zabrać do siebie, a ja tak łatwo się nie dam. 

Nigdy nie porzucę rodziny. 

- Boję się tego Pana po lewej stronie... - szepnął Liam, stając bliżej Sebastiana, którego złapał za rękę i zaczął potrząsać, jak małe dziecko, które chce wymusić na rodzicu kupno słodyczy. - On jest straszny... - dodał, a hybryda westchnęła dość głośno, gdy Sezamek zaczął się za nim chować.

- Uspokój się. - skarcił go Sebastian, a chłopak kucnął przy nim, oplatując go w pasie ramionami. - Co Ty odpieprzasz? Liam, stój normalnie! 

- Ten Pan mnie przeraża... Wygląda jak rasowy zabójca. Nie lubię go. - wyszeptał, spoglądając niepewnie na faceta obok mojej alfy, czasem przenosząc wzrok na szarowłosego, na co Dylan zaczął się głośno śmiać, ale ten brodaty koleś tylko na niego spojrzał i ten niemal od razu się uspokoił.

- Zabawne. - skomentował grubym głosem, który wzbudzał w co niektórych strach. - Bierz omegę i spadamy stąd. - nakazał, a ten typ jak w zegarku zaczął spełniać jego polecenie.

Kurwa, to on jest tutaj przywódcą czy ten koleś? 

Co to ma być? Podrabiana alfa, czy co?

- Nie macie wyjścia. - rzekł Dylan jakiś tam, a we mnie niemal od razu się zagotowało, szczególnie, że nasze oczy napotkały się, a on przyglądał mi się oczarowany. Widać, że niemal od razu się we mnie zakochał. Nie dość, że nie chce mnie pozbawić wszystkiego, co kocham, to jeszcze słucha poleceń jakiegoś wyrośniętego kolesia. - Od dziś jest Luną mojego stada, więc musi iść ze mną, do watahy, w której jest jego miejsca. Tego malucha też bym w sumie zabrał, zabawny jest. Może komuś przypadnie do gustu. - dodał, przez co nieziemsko mnie wkurwił jeszcze bardziej. Jeśli on myśli, że od tak dam mu się podporządkować, to jest w błędzie a tym bardziej nie oddam mu Sezamka.

Co za cholerny gbur!

Jestem hybrydową omegą i tak łatwo się nie dam!

I jeszcze chce zabrać Liama.

Po moim trupie!

- O nie, chcą mnie oddać kolejnemu, strasznemu Panu, jak ten po lewo! Pomocy, Sebastian, ja nie chcę... Nie pozwól mnie oddać, proszę... - krzyknął, a właściwie wybłagał Liam ze łzami w oczach, który szarpał szarowłosego i był nieziemsko przestraszony, a ja nieziemsko wkurwiony. Z jednej stron rozumiałem młodego, że się bał, ale z drugiej nie wolno okazywać wrogowi strachu. 

- Nie straszcie go, idioci! Jesteście nienormalni, czy co?! - zbulwersowała się Hayley widząc, że Sezamek jest wystraszony tym, że chcą go zabrać ze stada, w którym czuje się dobrze i jest otoczony miłością. - Bawi Was to?! Jesteście powaleni!

Destination A/B/O  |  Dylmas, Briam, Jescott & DerestianWhere stories live. Discover now