Rozdział 55 - Przyszłość, Która Nadejdzie

160 14 4
                                    

POV USAGI

- Misaki chodź do swojego ULUBIONEGO wujka - powiedział Seiya wyciągając ręce do pięcioletniej dziewczynki.
- Seiya przestań programować moją córkę - warknął Yaten w stronę brata.
- Mina-chan wezmę Sachiko - powiedziałam w stronę blondynki i wyciągnęłam ręce po małą, siedmiomiesięczną księżniczkę.
- Hiroki choć do cioci Rei - z kolei Mars zwróciła się do jej brata bliźniaka.
- Dzięki dziewczyny - powiedziała Minako osuwając się na ławkę w przedpokoju - nie mam już sił.
- Wstawaj Mina i biegniemy do stołu! - Yaten złapał ją za rękę - dzięki ciocie!
- I wujku! - dodała Minako odzyskując energię.
I tak dwójka Kou popędziła zająć wolne miejsca. Spojrzałam na Seiyę i Rei by za chwilę cała nasza trójka roześmiała się zerkając na dzieci w naszych ramionach. Nie zamierzaliśmy jednak protestować.

Obiad minął w wesołej atmosferze i nawet bliźniaki zasnęły ku radości Minako. Spojrzałam na nią szukając dziewczyny sprzed lat. Choć nadal była piękna, to opieka nad dwójką małych dzieci i trzecim starszym pochłonęła ją całkowicie. I choć była nieumalowana a włosy spięła w koka to i tak wyglądała ślicznie. Szczególnie w oczach Yatena, który nadal patrzył na nią jak w dniu ślubu.
- Mamusiu możemy iść pobawić się z Dianą na podwórku? - zaświergotała Chibiusa tuż przy moim uchu. Spojrzałam w stronę Luny i Artemisa, którzy zgodnie kiwnęli łebkami. No tak, zapomniałam wspomnieć, że w naszym domu mieszkają dwie rodziny.
- Ale macie być grzeczne i zabierzcie ze sobą resztę - pouczyłam moją pierworodną.
- Opiekuj się nimi Mój Mały Króliczku - dodał Seiya.
- Wiem, przecież jestem najstarsza - odparła nasza latorośl z dumą i pobiegła do reszty przyjaciół.
Szczęśliwa obserwowałam ten sielski obrazek, gdy nagle do moich uszu dotarł srogi głos Ami:
- Yumiko odłóż tą książkę i idź się pobawić na podwórko.
- Ale mamo jestem już w połowie - odparła niebieskowłosa dziewczynka o fioletowych oczach.
- Yumiko słuchaj mamy - powiedział spokojnym głosem Taiki - dokończymy książkę wieczorem.
- No dobrze - odparła Yumiko oddając książkę Ami i pobiegła do reszty dzieci.
Obserwowałam te małe istotki na podwórku by nagle usłyszeć głos mężczyzny obok mnie.
- Czekajcie, coś mi to przypomina!
Z zainteresowaniem spojrzałam na męża, który wycelował palec w Harukę.
- Tenoh Kochanie przyznaj, że mnie lubisz - mówiąc to Seiya puścił do niej oczko. Zdezorientowana obserwowałam poczynania męża zastanawiając się co tym razem wymyślił.
Haruka zmarszczyła brwi na kształt litery V i gdy myślałam, że mój mąż usłyszy zaraz jakąś wymyślną wiązankę epitetów, usłyszałam coś zgoła innego.
- Nie jesteś najgorszy - westchnęła Haruka i potoczyła wzrokiem po zebranych - no co? Nawet karalucha można polubić, gdy będzie się z nim spędzać wystarczająco dużo czasu.
Zaśmiałam się na słowa Urana. Trochę pokrętnie ale przyznała, że lubi mojego męża. Nie to, żebym tego nie wiedziała, ale usłyszeć to co innego. Przypomniałam sobie jak oboje chodzili po ścianach, gdy zbliżał się termin porodu Chibiusy. Jak siedzieli w parku pod przedszkolem, gdy Chibiusa poszła pierwszy dzień do przedszkola. Jak ze szczęścia pili sake, gdy powiedziałam o drugiej ciąży. I jak następnego dnia wspólnie walczyli z kacem. Dla mnie i Michiru było to więcej niż jednoznaczne. Byli przyjaciółmi, którzy nazywali siebie wrogami.
Pogrążona w myślach nie zauważyłam, że Seiya wpatruje się we mnie wyczekująco.
- No co? - spytałam zaczepnie trącając go w ramie.
- Pozwól że Ci przypomnę Króliczku - mrugnął do mnie Seiya arogancko i wskazał na drugi koniec stołu.
- Ami przed chwilą powiedziała, żeby Yumiko odłożyła książkę - powiedział Seiya z błyskiem w oku - Minako jest nieumalowana
- A ja mówię, że lubię Seiyę! - krzyknęła Haruka podrywając się z krzesła - Koneko-chan mówię Ci, że lubię Seiyę!
I gdy mój mąż i strażniczka wiatru śmiali się jak szaleni reszta patrzyła na nich bez zrozumienia. Wtedy jednak połączyłam fakty. Wspomnienie z dzisiejszego poranka bardzo w tym pomogło.
- Obiecałam Wam - powiedziałam zerkając ukradkiem na Shingo i Hotaru - nie wiem jednak czy dziś jest właściwy moment.
- Oj spełniliśmy wszystkie warunki - sapnęli Haruka i Seiya w tym samym czasie a większość osób zgromadzonych przy stole pokiwała głowami w potwierdzeniu.
- A po co to Wam? - westchnęłam czując się przyparta do ściany. Obietnica była dla mnie ważna ale nie chciałam sprawiać problemu bratu. Tym bardziej pół roku przed ślubem.
- Ja mam rachunki do uregulowania - powiedział Seiya a ja zobaczyłam jak Shingo przełyka ślinę. Shimatta!
- Jeszcze nie mogę - westchnęłam - powiem Wam później.
- Oj Koneko-chan minęły już lata - westchnęła Haruka - dajże spokój. Wszyscy chcemy wiedzieć.
- Tak! - usłyszałam głośne okrzyki większości zebranych.
- Chcemy wiedzieć co robiłaś przez ten czas - powiedziała Rei.
- I z kim - dodali zgodnie Tenoh i Seiya.
- Mogę powiedzieć Wam co robiłam - westchnęłam zrezygnowana - Ktoś zmusił mnie do poświęcenia tego czasu na zajęcie się sobą.
- No ale co robiłaś? - spytał Yaten nim Minako zdążyła go szturchnąć w ramię. Moja przyjaciółka przez lata nie zdradziła sekretu, nawet mężowi.
- Szukałam siebie - przyznałam szczerze.
- Oj zbywasz nas - westchnęła Mako z rezygnacją.
- O nie! Dziś się dowiemy! - zapewniła Haruka - nie wyjdę stąd dopóki...
- Dobra to ja! - powiedział Shingo wstając z krzesła.
- Co?! - usłyszałam zdziwione krzyki zebranych a Minako i Hotaru spuściły tylko głowy w poczuciu beznadzieji.
- To ja ukryłem Usagi i namówiłem ją do wszystkiego - dodał mój brat spoglądając po zebranych.
- Shingo - szepnęłam przejęta, zastanawiając się co wydarzy się dalej.
- Szwagier! - krzyknął Seiya i popędził w stronę mojego brata.
Z przerażenia aż pisnęłam. Nim jednak zdążyłam się podnieść zobaczyłam jak Seiya ściska mojego brata i unosi go do góry. Zdezorientowana opadłam znowu na krzesło i obserwowałam poczynania męża.
- Czekaj tu - powiedział Seiya odstawiając swojego szwagra i pędząc do gabinetu.
Spojrzałam na Harukę starając się rozgryźć jej minę. Nim jednak mi się to udało usłyszałam głośne kroki mojego męża i zobaczyłam w jego dłoniach drogą whisky, którą przywieźliśmy z podróży poślubnej.
- Zasłużyłeś - powiedział Seiya wręczając mojemu bratu trunek, który myślałam, że już dawno został wypity - jestem Twoim dłużnikiem.
- Ja też - dodała Haruka - ale zrób tak jeszcze raz a...
- Dobrze, dobrze, rozumiem - powiedział Shingo podnosząc ręce w obronnym geście - a powiedzieć Wam coś jeszcze?
- Nawet się nie waż - warknęła Hotaru i uderzyła go w ramie - chyba, że chcesz abym dostała zaległy szlaban.
Na te słowa roześmiałam się tak głośno, że zapewne sąsiedzi mnie słyszeli. A że śmiech jest zaraźliwy to po chwili wszyscy zebrani śmiali się wraz ze mną. A gdy śmiechy ucichły wraz z Shingo, Hotaru i resztą wróciliśmy wspomnieniami do tamtych wydarzeń. Pierwszy raz chyba każdy z nas poznał pełną historię. Potem chłopcy zaczęli wspominać wygląd Seiyi ubranego w różowe wstażki. I gdy Yaten zajęty był szukaniem jego zdjęcia z tego dnia, które podobno nosił w portfelu, ciszę przerwał głos:
- Mamoru Kochanie musimy jechać - powiedziała Setsuna łapiąc męża za rękę.
- Posiedźmy jeszcze chwilę - powiedział lekarz patrząc na zegarek - Darien tak ładnie się bawi.
- Nie rozumiesz! MUSIMY JECHAĆ - powtórzyła Setsuna - JUŻ CZAS!
Dalej wszystko potoczyło się niczym mrugnięcie oka. Zdenerwowany Mamoru złapał żonę w ramiona a Haruka wyjęła kluczyki i pobiegła po samochód. Minako sprawdziła, czy bliźniaki śpią a Makoto zawołała starsze dzieci do domu. Ja zadzwoniłam po rodziców, którzy na szczęście już byli w drodze do naszego domu. W myślach podziękowałam sobie za zaproszenie ich tego wieczoru. I za to, że tata skończył pracę wcześniej niż przewidywał.
I tak wśród zgiełku i pośpiechu nasz dom opróżnił się w ekspresowym tempie. A gdy przybyli moi rodzice wraz Seiyą przekazaliśmy im opiekę nad dziećmi i ruszyliśmy w drogę do szpitala, by powitać kolejnego członka naszej zwariowanej rodziny. Drugiego syna Setsuny i Mamoru.
- Króliczku - usłyszałam głos Seiyi, gdy zatrzymaliśmy się na czerwonym świetle - nie żałujesz?
- Czego? - spytałam nie rozumiejąc pytania męża.
- Że dałaś się namówić Shingo - powiedział Seiya obserwując drogę.
- Jak bym mogła? - zapytałam patrząc na niego czule - Dzięki niemu wybrałam najlepszą z możliwych przyszłości.
- Tak uważasz? - dopytywał Seiya.
- Jestem tego pewna - powiedziałam szczerze - Szukając siebie znalazłam Ciebie.
Spojrzałam ukradkiem na mężczyznę za kółkiem i uśmiechnęłam się wiedząc, że spędzę z nim resztę życia.
Odruchowo pogłaskałam się po jeszcze płaskim brzuchu. Może tym razem my też będziemy mieli synka? Uśmiechnęłam się do własnych myśli. Miałam dziś powiedzieć Seiyi wręczając mu małe buciki przy wszystkich. Ale cóż... Życie pisze własne scenariusze.

Szukając siebieWhere stories live. Discover now