Rozdział 37 - Starsza Pani

129 12 7
                                    

POV SEIYA

Szedłem przez park w kierunku mieszkania. Byłem zły i zdenerwowany. Nie rozumiałem jak dziewczyny mogły tak łatwo pozwolić Sailor Pluto odejść. Co było nie tak z tymi Wojowniczkami?
Miałem ochotę sam pójść za nimi ale oczywiście nie. Taiki patrzył na mnie tym swoim wzrokiem, jakby chciał od razu dać mi szlaban. Yaten nie był lepszy. Od kiedy to był taki posłuszny? Kiedyś razem ze mną zwymyślałby te Czarodziejki. Ale nie! Seiya pamiętaj o zasadzie numer dwa. A gdzieś mam zasadę numer dwa!
Gdy już udało mi się wyrwać od moich głupich braci wcale nie miałem zamiaru na nich czekać.
Krasnolud zapewne wciąż żegnał się z Miną nadal udając, że nic do niej nie czuje. A Taiki zapewne rozmawiał o książkach z Mizuno. Obaj wpadli po uszy choć o tym nie wiedzieli. Nie rozumiałem ich, marnowali czas który mogli spędzić z ukochanymi dziewczynami. Zresztą było widać, że one im odpowiadają. Mieli szansę, nie to co ja.
Nagle coś poczułem, jakby moje serce stanęło. Zanim zdążyłem się rozejrzeć poczułem uderzenie. Wpadłem na kogoś a moje serce przyspieszyło. Instynktownie wyciągnąłem ręce by złapać osobę przede mną.
Spojrzałem przed siebie i zobaczyłem piękne niebieskie oczy. I choć otaczały je zmarszki to czułem się jakbym spoglądał w oczy Króliczka. Poczułem szczęście i spokój trzymając ją w ramionach. Ale choć moje serce biło szybciej to rozum kazał mi się opamiętać. Trzymałem w ramionach staruszkę, która mogłaby być babcią Usagi.
- Gomen nasai - wyszeptałem cicho - nie chciałem na panią wpaść. Wszystko w porządku?
Obserwowałem starszą panią. To jak rumieniły jej się policzki. Spojrzała na mnie i pokiwała twierdząco głową. Jednak nie ruszyła się ani o krok. A ja nadal trzymałem tą panią w ramionach.
- Yhym - usłyszałem chrząknięcie za plecami. Szybko rozluźniłem uścisk i odstawiłem staruszkę na chodnik. Ale kiedy chciałem się upewnić, że wszystko w porządku starsza pani po prostu wybiegła. Odwróciłem się i zobaczyłem jak znika za zakrętem.
- Wow - westchnął Yaten - kiedyś biegały za Tobą piękne kobiety a dziś nawet staruszki od Ciebie uciekają. Tracisz swój urok Seiya.
- Nie sądziłem, że babcie tak szybko biegają - wtórował mu Taiki.
Rzuciłem im moje najgorsze spojrzenie i ruszyłem w dalszą drogę. Za plecami słyszałem śmiech moich braci ale moje myśli zaprzątała tylko ta staruszka. Kim była?

POV REI

Po wyjściu Setsuny wymknęłam się cicho w stronę domu. Nie chciałam żeby któraś z dziewczyn szła ze mną. Musiałam pomyśleć. Bo choć atmosfera się uspokoiła to byłam na siebie zła. Nigdy nie obwiniałam się za swój wybuchowy charakter. Cóż, taka byłam. Jak ogień, którego strzegłam. Moja wściekłość potrafiła zapalić się w sekundę i przybrać ogromne rozmiary. Jednak, tak szybko jak się pojawiła, równie szybko potrafiła zgasnąć.
Kochałam Usagi, była dla mnie jak siostra. Nigdy jej tego nie mówiłam, ale byłam pewna że wie. Może jednak się myliłam? Dlaczego nie powiedziała mi o Seiyi i swoich problemach? Dlaczego mi nie zaufała?
Kopnęłam leżący kamień i spojrzałam na księżyc, który zaczynał pojawiać się na niebie.
Czyżbym nie dała jej szansy? Może przez swoją złość i trzymanie się przyszłości nie okazałam Usagi dostatecznego zrozumienia? Shimatta Rei jak mogłaś! Nie rozumiałam samej siebie. Jeszcze raz spojrzałam na Księżyc.
- Przekaż Usagi-baka, że na nią czekam i zawsze jej pomogę.
Usmiechnęłam się w kierunku nieba mając nadzieję, że wiatr przekaże moją wiadomość Usagi.
Choć Yuuchiroo czekał na mnie z kolacją, to poprosiłam go o jeszcze chwilę cierpliwości. Uśmiechnęłam się na myśl o tym miłym chłopcu i ubrałam w kimono. Siadanie przed świętym ogniem stało się dla mnie rytuałem. I choć nie liczyłam na to, że pokaże mi cokolwiek, to zdziwiłam się gdy przyjaźnie zafalował. Tak, znów byliśmy przyjaciółmi. Święty ogień otworzył przede mną swoje wnętrze i zabrał mnie w podróż, którą tylko ja mogłam zrozumieć. Nie wiem ile czasu zajęła mi ta wizja ale zamiast poczuć się zmęczona byłam pełna energii. Czułam jak na moich ustach pojawia się uśmiech.
- Usagi-baka - westchnęłam i ruszyłam do jadalni. Teraz mogłam spokojnie zjeść kolację z Yuuchiroo.

POV MINAKO

Nie mogłam uwierzyć, że znowu było tyle brudnych naczyń. Zaoferowałam spotkania u mnie w domu ale nie sądziłam, że po każdym będę sprzątać godzinami. Już chciałam się rzucić zmęczona na łóżko, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Shimatta kogo znowu niesie? Dopiero posprzątałam.
Artemis oczywiście nie raczył ruszyć się z posłania. Choć z drugiej strony nie każdy zrozumie kota otwierającego drzwi.
Szurając nogami poszłam w stronę wejścia. Złapałam za klamkę i otworzyłam drzwi. Przez chwilę skarciłam samą siebie, że nie zapytałam najpierw kto jest po drugiej stronie. Już widziałam te nagłówki w gazecie: Lider Sailor Senshi, sławna Sailor V zamordowana we własnym domu przez rabusia.
Jednak zamiast złodzieja zobaczyłam staruszkę.
- W czym mogę pomóc? - zapytałam zdezorientowana.
- Mogę wejść? - usłyszałam znajomy głos - chcę porozmawiać. Tak bardzo Cię potrzebuję.
Starsza pani rzuciła mi się w ramiona. Mój mózg pracował w przyspieszonym tempie. Nie znałam tej kobiety ale jej głos.
- Usagi-chan - westchnęłam i pociągnęłam ją do środka. Zamknęłam drzwi i spojrzałam na nią zdumiona - co Ci się stało? Ktoś ukradł Ci młodość?! - krzyczałam przerażona. Nawet Artemis pojawił się na korytarzu.
- Spokojnie Mina-chan - powiedziała staruszka - to tylko Hensou Pen.
Widziałam jak Usagi wyciąga długosip i na powrót staje się nastolatką.
- Ufff, już myślałam że też się pomarszczę - westchnęłam szczęśliwa dotykając moich policzków.
- Mina-chan - skarcił mnie Artemis choć nie wiedziałam za co.
Złapałam Usagi za rękę i pociągnęłam w stronę pokoju. Posadziłam ją na kanapie a sama pobiegłam do kuchni po napoje i ciasteczka. Postawiłam je przed Księżniczką i skierowałam na nią mój wściekły wzrok.
- Usagi Tsukino - powiedziałam wskazując na nią palcem - wyjaśnisz mi teraz dlaczego zniknęłaś bez śladu.  I przede wszystkim posłuchasz tego, co mam Ci do powiedzenia.
Widziałam jak Usagi spuszcza wzrok.
- Co takiego Mina-chan? - usłyszałam jej delikatny głos.
- Seiya-kun jest w mieście! - krzyknęłam podekscytowana - musisz wyglądać zjawiskowo, żeby opadła mu szczęka, jak Cię zobaczy.
Zaśmiałam się i opadłam na kanapę koło niej. Złapałam ją za ręce i spojrzałam w oczy.
- Zawsze Ci pomogę - zapewniłam moją Księżniczkę.
Kilka kwadransów później
- Wow - westchnęłam - no tego się nie spodziewałam.
- Ja też nie - zaśmiała się Usagi - ale widać czasami życie potrafi nas zaskoczyć.
- I mówisz, że jak na siebie powiedział? Kosaten? - zaśmiałam się - muszę przyznać że dobrze to obmyślił.
- Tak - powiedziała Usagi - ale proszę nie mów innym. Nie zdecydowałam jeszcze czy chcę, żeby wiedziały.
- Jasne - obiecałam - a co z Seiya-kun? Chyba chcesz go zobaczyć?
- Już go widziałam - westchnęła Usagi i schowała twarz w dłoniach - dlatego tu jestem. Moje serce nadal bije jak oszalałe i nie wiem co robić.
Wysłuchałam okoliczności spotkania. Wow, Seiya musiał w jakiś sposób poczuć Usagi w tej staruszce.
- Chcę go zobaczyć ale najpierw muszę wszystko poukładać i porozmawiać z resztą dziewczyn - powiedziała smutno Usagi.
- Ja Mina Aino, bogini miłości Ci pomogę - wstałam i skierowałam pięść w stronę sufitu - pójdziesz jutro ze mną na śniadanie.
- Ale jak? - zapytała Usagi.
- Tak jak dziś - w głowie miałam już plan - tylko, że jako moja kuzynka.
- Mam lepszy pomysł - wtrącił się Artemis.
Obie spojrzałyśmy na niego zdziwione. Miałam wrażenie że uśmiechał się złowrogo... Pierwszy raz przestraszyłam się kota.

Szukając siebieWhere stories live. Discover now