Rozdział 25 - Wybór

129 11 7
                                    

* Kōsaten - rozdroże

Ten rozdział dzieje się wcześniej od poprzedniego. Dotyczy dnia, w którym zaginęła Usagi.

POV USAGI

Spojrzałam na zegar i zauważyłam, że spałam do 15! To niemożliwe! Przespałam pół dnia? Złapałam się za brzuch i usłyszałam jak dopomina się on o jedzenie. O nie! Przegapiłam, śniadanie, lunch i oczywiście jakąś przekąskę!
Moje rozmyślenia przerwał dźwięk kroków. Zobaczyłam jak klamka się porusza a następnie otwierają się drzwi. Przerażona cofnęłam się na łóżku.
W drzwiach zobaczyłam sylwetkę osoby. Nie potrafiłam stwierdzić czy była to kobieta czy mężczyzna. Ciemny kaptur rzucał cień na twarz przysłoniętą jakiegoś rodzaju maską.
- Dzień dobry Usagi - usłyszałam męski głos - wyspałaś się?
- Kim jesteś? - zapytałam drżącym głosem - czego ode mnie chcesz? - dopytywałam szukając mojej broszki przemiany.
- Moje imię nie jest ważne, przynajmniej nie teraz - odpowiedział.
Choć byłam przestraszona starałam się myśleć jasno. Niestety nie mogłam rozpoznać osoby przede mną. Nie przypominał mi żadnego wroga, z którym do tej pory się zmierzyłam. Był wyższy ode mnie. Prawdopodobnie szczupły ale płaszcz, który miał na sobie utrudniał dokładne obejrzenie jego sylwetki. Poza tym pokój oświetlony był tylko lampą a on stał w ciemniejszej części pokoju. Nie widziałam koloru jego włosów i nie rozpoznawałam głosu. Choć mówił wyraźnie po japońsku to sposób mówienia był dziwny. Jakby to nie był jego ojczysty język. Albo jakby miał wadę zgryzu.
Jeny Usagi nie jesteś ortodontą!
Upomniałam siebie w duchu. Tylko ja mogłam być tak bezmyślna, aby zastanawiać się nad takimi rzeczami stojąc (a raczej siedząc) przed wrogiem.
- Skoro nie chcesz powiedzieć mi kim jesteś, to może powiesz mi co planujesz? - starałam się brzmieć spokojnie.
- A może wolałabyś coś zjeść zanim zaczniemy negocjacje? - chciałam zaprzeczyć ale mój brzuch miał inne zdanie.
- Uznam ten warkot za tak - miałam wrażenie, że tłumi śmiech (bezczelny!) - zaraz wracam.
Po tych słowach wyszedł i znowu zostałam sama. Rozejrzałam się ponownie za moją broszka przemiany. Tak bardzo chciałam ją znaleźć!
- Nie znajdziesz tu tego - usłyszałam jego głos - Sailor Moon.
- Cooo?! - usłyszałam swój własny piskliwy głos - skąd wiesz, że jestem Sailor Moon?
Odwróciłam się i zobaczyłam jak stawia tace na stoliku. Jej zawartość była marzeniem! Na chwilę zapomniałam w jakiej sytuacji się znajduję i wpatrywałam się w zaserwowane danie. Nie tylko był tam bogaty obiad ale także sok, koktajl mleczny, dwa kawałki ciasta i lody!
Rzuciłam się na jedzenie. Gdy miałam już włożyć pierwszą łyżkę do ust zamarłam. A jeśli było zatrute? Trzymałam łyżkę przed ustami i toczyłam wewnętrzna walkę między wspaniałym zapachem a zdrowym rozsądkiem.
- Nie jest zatrute - powiedział mężczyzna - jakbym chciał Cię zabić już dawno bym to zrobił. Jedz spokojnie. Wrócę za 20 minut i wtedy sobie wszystko wyjaśnimy.
Spojrzałam jak wychodzi i moją głowę zaatakowało tysiące myśli. Co ja tu robię? Kim on jest? Dlaczego jest dla mnie miły i przynosi jedzenie? Skąd wie, że jestem Sailor Moon? O czym chce rozmawiać?

20 minut później

Siedziałam na łóżku i czekałam aż drzwi się otworzą. Mój żołądek wreszcie był zadowolony i teraz lepiej mi się myślało. A im więcej myślałam tym bardziej się bałam. Przypominały mi się wszystkie stoczone walki. Wszystkie ofiary jakie musiałyśmy ponieść. Cała droga w walce o przyszłość. Pfff, tą przyszłość która stała się ostatnio kością niezgody. Czyżby rozstanie z Mamoru wpłynęło na pojawienie się nowego wroga? Czy dla dobra ludzkości powinnam poddać się wizji Crystal Tokio i zaakceptować fakt, że nigdy nie będę mogła żyć własnym życiem i być normalną dziewczyną?
Moje przemyślenia przerwało skrzypnięcie klamki. Serce zaczęło bić mi w przyspieszonym tempie...
- Zacznijmy od nowa Usagi - powiedział do mnie - czy wolisz aby zwracać się do Ciebie Sailor Moon? A może Serenity-hime?
- Skąd to wiesz?! - byłam coraz bardziej przerażona.
- Wiem o Tobie więcej niż myślisz - usłyszałam w odpowiedzi - i o Twoich towarzyszach także.
- Nie wierzę Ci! - nie mogłam zrozumieć jak ktoś mógł odkryć moje sekrety - skąd mógłbyś to wiedzieć?
- Obserwuję Cię od dawna Sailor Moon, poza tym słabo strzeżesz swoich sekretów - mówiąc to wyciągnął zza pleców niebieski notatnik z tłoczonymi na okładce księżycami. Zbladłam widząc go w jego rękach.
- Nie! - krzyknęłam - to moje!
- Oddaje - rzucił notatnik w moją stronę. Złapałam go szybko i schowałam pod poduszkę. Nie mogłam uwierzyć, że go miał!
- Mam dla Ciebie układ Sailor Moon. Zagrasz ze mną w grę?
- Nie będę grać z Tobą w gry! Nawet nie wiem kim jesteś! - krzyczałam.
- Możesz mówić mi Kosaten - rzekł chłodno.
- Jak skrzyżowanie? - dopytywałam.
- Rozdroże - sprecyzował choć ja nie widziałam różnicy - choć i tak nie zrozumiesz - dodał jakby czytając mi w myślach.
- Czego chcesz? - spytałam.
- Będziesz dla mnie walczyć - powiedział - wykonasz dla mnie zadanie.
- Nigdy! Nigdy nie będę po Twojej stronie! - byłam pewna swych słów.
- Tak myślałem, że się nie zgodzisz - powiedział Kosaten - dlatego najpierw spójrz na to.
Nie wiedziałam o czym mówi dopóki nie wyciągnął jakiś karteczek. Zaczął pokazywać mi je pojedynczo. Na każdej były tylko dwa wyrazy:
Ikuko Tsukino
Kenji Tsukino
Shingo Tsukino
Mamoru Chiba
Naru Osaka
Ami Mizuno
Minako Aino
Makoto Kino
Rei Hino
Haruka Tenoh
Michiru Kaioh
Hotaru Tomoe
Setsuna Meioh
Seiya Kou
Yaten Kou
Taiki Kou
Z każdą kolejną karteczką w moich oczach pojawiało się coraz więcej łez. Znał ich wszystkich! Wszystkich ludzi których kocham!
- Jak widzisz jestem przygotowany - przemówił Kosaten - jest tu 16 bliskich Ci osób. A ja wysłałem już 16 ludzi, aby się z nimi rozprawili. Czekają tylko na mój znak.
- Nie! Nie! To niemożliwe! - łzy płynęły mi po policzku - błagam nie!
- Na znak dobrej woli pozwolę ocalić Ci jedną osobę, od Ciebie zależy kto to będzie.
- Kłamiesz! Wiem, że kłamiesz! - byłam coraz bardziej zdenerwowana - braci Kou nawet tu nie ma!
- Ale będą - odpowiedział stanowczo.
- To niemożliwe! Odeszli - powiedziałam ze smutkiem.
- Ale wrócą. Daje im dwa, góra cztery dni - nadal był pewny swego - nie uwierzę, że Sailor Starlights zostawią Sailor Moon w potrzebie.
- Nie... - zrozumiałam, że ma wszystko dokładnie zaplanowane.
- Nie mogę wybrać - powiedziałam w końcu z bólem w głosie - nie mogę. Wolę sama zginąć.
- Nie zamierzam Cię zabić, jesteś mi potrzebna - przemówił - a jeśli chodzi o resztę to mogę zabić wszystkich. Za to Ty możesz uratować jedną osobę. Udzielę Ci dobrej rady - mówił dalej - policz to na poczet dobra przyszłej współpracy. Wybierz osobę bez której Twoje serce przestanie bić a płuca nie będą potrafiły oddychać. W życiu ludzie przychodzą i odchodzą i choć przynosi to smutek to żyjemy dalej. Ale zawsze jest ktoś, z czyją śmiercią my sami umieramy w środku. Złap właśnie tą osobę.
Gdy tylko skończył mówić wyrzucił karteczki w powietrze.
I choć nie chciałam nikogo wybierać zrozumiałam, że mam w rękach czyjeś życie. Nie myślałam tylko biegłam. Musiałam dokonać najtrudniejszego wyboru w moim życiu. Przestałam myśleć głową a zaczęłam sercem. Złapałam tą karteczkę, która zdawała się być powiązana z moją istotą. Jakby tam była moja własna dusza. Złapałam ją i opadłam na kanapę. Ręce mi drżały, serce biło jak szalone i ledwo mogłam złapać oddech. W rękach trzymałam zgniecioną karteczkę. Nie potrafiłam jej otworzyć. Wiedziałam, że na pozostałe osoby wydałam wyrok śmierci...

Szukając siebieWhere stories live. Discover now