Rozdział 2

1.6K 72 84
                                    

Ubrana w swój mundurek z herbem domu lwa, Jo, wyszła z dormitorium. Była niewyspana, bo już minął cały tydzień szkoły, a ona wciąż nie zdążyła się przyzwyczaić. W Pokoju Wspólnym już był Nathan i Charlie. Victoria, obok niej, ziewnęła szeroko. Jedyną osobą pozytywnie nastawioną do dzisiejszego dnia był rudzielec. Mieli dziś całe dwie godziny zajęć na dworze. Otóż mieli opiekę nad magicznymi zwierzętami, które Charlie wprost ubóstwiał. Mimo, że najbardziej interesują go smoki, uwielbia wszystkie magiczne zwierzęta. Przeczytał już parę razy książkę Fantastyczne Zwierzęta i jak je znaleźć. I wciąż nie było mu mało. Josephine również lubiła zajęcia na dworze, szczególnie w wrześniowe, słoneczne poranki, gdy nie było jednak aż tak ciepło. Już wiedziała jaka tragedia będzie w zimę, gdy będą marznąć na dworze.

Gdy zajęli miejsce przy stole, Jo po raz kolejny stłumiła ziewnięcie, zrobiła sobie szybkie śniadanie i włożyła do buzi. Po dosłownie pięciu minutach Mayumi usiadła obok nich z promiennym uśmiechem.

— Hej! — zawołała, Nathan widocznie się spiął, a Charlie na nią spojrzał, odwzajemniając uśmiech — Jak samopoczucie?

— Świetnie. — powiedział Charlie.

Nathan spojrzał na nieco z małą irytacją wkładając widelec do buzi. Victoria przewróciła oczami patrząc na Jo, która o mało nie spała na stole. Mayumi nie chodziła na opiekę przed magicznymi zwierzętami, więc nie Josephine nie miała pojęcia dlaczego wstała dziś tak wcześnie.

Gdy wyszli na zewnątrz Josephine owinęła woń trawy i kwiatów. Nathan jęknął głośno niezadowolony.

— Czemu musiałem zdać ten przedmiot? — zapytał sam siebie z ziewnięciem — Mogę jeszcze zrezygnować?

— Przestań marudzić. — poprosiła Victoria zarzucając włosy na plecy.

— Dzień dobry uczniowie! — przywitał ich nauczyciel opieki nad magicznymi zwierzętami, ciało masz nieco uszkodzone, brakowało mu u prawej dłoni małego palca. Na jego twarzy były długie blizny i jak chodził to kulał, choć Josephine mogła przysiądź, że przed wakacji normalnie chodził — Dziś porozmawiamy o jednym z najbardziej niebezpiecznych zwierząt w całym magicznym świecie. Wie ktoś może o co chodzi?

Ręka Charliego uniosła się w górę, a nauczyciel, który nieco faworyzował rudzielca, uśmiechnął się szeroko.

— Pan Weasley. — powiedział wskazując na chłopaka.

— Mantykora. — powiedział Charlie.

— Doskonale! Dziesięć punktów dla Gryffindoru. — uśmiechnął się nauczyciel — Mantykora to potwór o głowie człowieka, ciele lwa, skrzydłach smoka, oraz ogonie skorpiona z żądłem. Jest to niezwykle rzadki potwór, a jego skóra odbija większość zaklęć, ukłucie żądłem powodowało natychmiastową śmierć.

— To prawda, że Mantykora potrafiła mówić ludzkim głosem? — zapytała jakaś czarnowłosa z domu Orła.

— Tak, tak! Jednakże, podobnie jak akromantula nie potrafiła powstrzymać swoich bestialskich zachowań.

Nauczyciel głośno odchrząknął.

— Wie ktoś może skąd pochodzi Mantykora?

Tym razem Josephine podniosła rękę.

— Panno Martin. — wskazał na nią nauczyciel.

— Pochodzi z Grecji. — powiedziała Jo.

— Świetnie! Cudownie! — krzyknął nauczyciel z uśmiechem — Dziesięć punktów dla Gryffindoru!

— Czy Mantykora kiedykolwiek zabiła kogoś?  — zapytała puchonka z  blond włosami zaplecionymi w dwa warkocze.

The Dragon's Curse| Charlie Weasley Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin