Rozdział 31

790 52 42
                                    

notka informacyjna i wyjaśnienia;
Jak można się zorientować mamy przeskok czasowy do stycznia roku 1994 (w czasie trwania „Więźnia Azkabanu”)
Mam nadzieję, że będzie wam się łatwo zorientować co się dzieje, ale ktoś będzie miał kłopot to piszcie w komentarzach.

~

Rok 1994 — Rumunia.

Josephine wręcz biegiem wyszła z pracy, która ją nieco męczyło ale nie mogła narzekać dopóki dobrze zarabiała, przynajmniej na tyle by przeżyć. Pracowała jako alchemik w małym sklepiku, który głównie wykonywał różne eliksiri dla szpitali. Na dworze było okropnie zimno jak to na początku roku, a na ziemi było wyjątkowo dużo śniegu.

— Twoja kawa. — powiedział Charlie podając jej kubek na wynos z małej kawiarni, którą upatrzyli sobie pierwszego dnia, gdy przybyli do Rumunii.

— Dziękuję. — powiedziała posyłając mu szeroki uśmiech — Jak było w pracy?

— Świetnie! — odpowiedział z ekscytacją, czasem się dziwiła, że ta praca mu się nie nudzi — Sprowadzili nam dziś nowego smoczka. Chińskiego ogniomiota.

— Charlie... już Ci nie raz tłumaczyłam, że Twoje ukochane zwierzęta to nie są małe smoczki tylko ogromne smoki...

— Przestań! Waży tylko dwie tony. — powiedział i machnął ręka jakby to naprawdę było mało — Ale jak we mnie zionął ogniem to myślałem, że mnie załatwi. — brunetka się mimowolnie roześmiała.

— Jestem naprawdę ciekawa co na to Daphne. — powiedziała Josephine.

Daphne Moldovan była oczywiście aktualną dziewczyną Charliego, która podzielała jego zainteresowanie smokami i to ona go oprowadzała po stanowisku jego pracy. Została jednak przeniesiona do innego oddziału, ale wciąż była w tym samym rezerwacie i pracowała krócej niż Charlie, który w tamtym roku dostał dość sporą podwyżkę, a dzięki temu on i Jo mogli przenieść się do czegoś większego i mieli osobne pokoje, a Charlie nie musiał spać na kanapie w salonie.

— Daphne wie co to znaczy praca ze smokami. — zapewnił Charlie ze śmiechem — Skoro mowa o Daphne to przyjdzie w sobotę na kolację.

— Mam sobie pójść czy...

— Nie, nie... możesz zostać. To też twoje mieszkanie, Jo. — powiedział Charlie — Wiem, że ty i Daphne za sobą nie przepadacie, ale dopóki nie skaczecie sobie do gardeł i jesteście dla siebie całkiem miłe to nie będę się w to mieszał. — dodał rudzielec.

— Będę siedziała to siebie. — powiedziała Jo — Tak w razie czego. — dodała, a Charlie zrobił smutną minę — I nawet nie rób takich min, Charles.

— Chciałbym żeby moja dziewczyna i moja najlepsza przyjaciółka się lubiły. — wyznał.

— Pragnę ci przypomnieć, że gdy to ja miałam chłopaka również nie byłeś do niego jakoś bardzo przekonany. — przypomniała.

— Ale to dlatego, że w szkole byłem nadopiekuńczy. — powiedział.

— A teraz nie jesteś? — zapytała śmiejąc się — Charlie, wciąż jesteś taki sam. Nie zmieniłeś się.

Charlie prychnął wyciągając klucze z kieszeni płaszcza. Weszli do swojego bloku i weszli na trzecie piętro gdzie znajdowało się ich mieszkanie. Pierwsze co rzucało się w oczy po wejściu to aneks kuchenny połączony z salonem. Większość była w kolorach szarości i bieli, a na meblach było wiele ozdób, które jak określił Charlie były bezużyteczne, ale Jo się uparła, oraz kwiatów. W salonie stała wielka szara rogówka, stolik na kawę oraz mugolski telewizor, przy którym Charlie i Jo często spędzali piątkowe wieczory. Można powiedzieć, że dziewczyna zaszczepiła w swoim przyjacielu miłość do mugolskich rozwiązań oraz wielu przedmiotów, które czasem faktycznie ułatwiały sprawy choć nie tak bardzo jak zaklęcie „Reparo”, które Charlie używał za każdym razem gdy stłucze naczynia. A zdarza się to dość często, bo jak zamierza umyć naczynia tak jak to robią mugole zapomina, że ma mokre ręce i talerze wyślizgują mu się z rąk.

Na przeciw drzwi wejściowych były drzwi do łazienki, która była zachowana w takich samych kolorach jak salon i oczywiście miała w środku wannę, bo ciepła kąpiel pomagała Jo odreagować. Sypialnia Charliego była zachowana w odcieniach bieli i trochę cirmnejszej szarości niż w salonie. Wielkie łóżko z nie pościeloną pościelą w czarne liście zajmowało najwięcej miejsca, z resztą jak szafa, w której, jak określiła to Molly, był chaos większy niż w jej domu, komoda, w które Charlie chował różne swoje skarby. Obok łóżka znajdywały się dwie szafki nocnej. Na jednej był jego budzik z irytującym dźwiękiem, oraz zdjęcie z jego dziewczyną, które zrobił półtorej roku temu a na drugiej zdjęcie z jego rodziną oraz drugie z Josephine, które dużo dla niego znaczyło.

Pokój Jo był urządzony w kolorze bieli i w głównej mierze w tym, ale znalazły się tak rzeczy lub meble w kolorze różowym, jak ulubiony fotel Josephine do czytania, jej koc na łóżku, ozdobne poduszki oraz lustro oparte o ścianę, ale ono było w kolorze różowego złota. Pokoje wyglądały całkiem podobnie, tyle, że Jo miała wielki regał z książkach i porządek.

— Co mamy na kolację? — zapytał Charlie rozbierając z siebie płaszcz.

— Wczorajszą zapiekankę. — powiedziała Jo, gdy Charlie wyciągnął dwa talerze — Ja nie będę jadła.

— Dlaczego?

— Zjadłam dość dużo na przerwie w pracy. — powiedziała wzruszając ramionami.

— Ale to było kilka godzin temu, Jo. — powiedział Charlie — Powinnaś coś zjeść. — dodał — Czy chodzi o to co powiedziała ci twoja babcia w święta?

— Nie jestem głodna. — powiedziała posyłając mu spojrzenie.

— No dobrze. Nie będę się z tobą kłócił. — powiedział Charlie — Ale wyglądasz cudownie, wiesz o tym?

— Charlie...

— Przepraszam. — powiedział Charlie — Po prostu... Nie chcę by się powtórzyło to co na piątym roku.

— Wszystko jest w porządku. Po prostu nie jestem głodna. — powiedziała Jo.

— No dobra. — powiedział Charlie.

Rzucił zaklęcie na zapiekankę aby była trochę cieplejsza i usiadł przy stole dopijając kawę, którą kupił.

— Jak Twój dzień? — zapytał patrząc na siedzącą na kanapie Jo, przeglądającą jakieś czasopismo.

— W porządku. — mruknęła wymijająco.

— Zawsze mówisz to samo. Powiedz coś więcej! — zawołał.

— Moja praca nie jest tak bardzo ciekawa jak Twoja. — odparła Jo.

— Jest równie interesująca. — powiedział — Mów.

Jo opowiedziała mu o swoim dniu chociaż za wiele nie robiła, bo kończyła warzyć eliksir tojadowy dla najbliższego szpitala. Resztę wieczoru spędzili na kanapie, po kocem i z herbatą oglądając mugolskie programy.

The Dragon's Curse| Charlie Weasley Where stories live. Discover now