Rozdział 60

628 52 54
                                    

Ślub Billa i Scarlett otoczył ciąg przykrych wydarzeń, który nie pozwolił świętować panu młodemu i jego braciom jego ostatniego dnia jako kawaler. Charlie inaczej to sobie wyobrażał, biorąc pod uwagę, że organizował mu wieczór kawalerski, ale nie wypaliłby on w świetle wojny. Jednak mimo wszystko chciał zrobić coś co jego brat zapamięta i co tylko polepszy ich braterskie więzi. Byli już dorośli, co pozwalało im na spokojny wieczór w ogrodzie z butelką Ognistej Whisky. Brakowało tylko Percy'ego co chyba każdy z nich odczuwał. Jak mieli świętować to, że Bill się żeni bez zbędnych słów, że nie powinni za dużo pić, bo jutro Bill musi być trzeźwy. Każdy z nich, no prawie, bo nie wiadomo właściwie jak to jest między Ronem a Hermioną, był zajęty, każdy z nich miał partnerkę, która stawała się materiałem na żonę. Przez chwilę siedzieli w ciszy nie wiedząc co powiedzieć. Każdy myślał o swoich sprawach, o swoich problemach. Wszyscy tu obecni przeżyli ciężkie czasy, bo nie żaden z nich nie chciał dożyć wojny, urodzili się podczas jednej, nie chcieli zakładać rodzin podczas drugiej. Charlie naprawdę chciał, żeby chociaż na chwilę czas się zatrzymał, żeby wrócili do czasów gdy byli dziećmi i się ze sobą bawili, gdy on i Bill próbowali stanąć w obronie swoich braci, którzy czasem wkurzyli matkę.

Żaden z nich nie sądził, że w Norze może panować cisza, a dzieci Artura i Molly Weasleyów są w stanie siedzieć cicho, bo gdy byli mniejsi w tym domu było tak głośno, że głowa bolała, śmiech wypełniał Norę, a teraz była cisza nie dość, że w środku to na zewnątrz gdzie w ogrodzie siedzieli już dorośli mężczyźni, wszyscy tak samo przepełnieni strachem. Charlie nie mógł się pozbyć wrażenia, że coś się wydarzy, za każdym razem gdy spoglądał na Rona przepełniała go duma, bo to on zrobił najwięcej, tyle razy walczył przeciwko czarną magią. A to zawsze z niego najbardziej się śmiali.

— Wiecie tak myślę... gdyby nie to co się stało to mój wieczór kawalerski wyglądał by zdecydowanie inaczej. — powiedział Bill.

— Możemy zrobić powtórkę, gdy wszystko się skończy... tyle, że nie będzie to już wieczór kawalerski. — powiedział Fred.

— Tak, wtedy to będzie wieczór pod tytułem; Bill zastanawia się gdzie popełnił błąd. — powiedział George szczerząc zęby.

— Tak, albo Bill będzie miał dziecko. — powiedział Fred.

— Poczekajcie jak was taka sytuacja spotka, odegram się. — powiedział Bill.

— Wiesz... z tym dzieckiem mnie to nie spotka. — powiedział Fred.

— Nawet nie mów. — powiedział George szturchając brata w ramię.

— Co? Czego nie wiem? — zapytał Charlie.

— Shey nie może mieć dzieci. — powiedział Fred — Dowiedziała się przed świętami i trochę nas to podłamało. — dodał.

— Wyobraź sobie, że to był jeden raz gdy widziałem jak Fred ryczy. — powiedział Bill.

— Bo już myślałem, że ja i Shey się rozstaniemy. — powiedział Fred.

— Mieliście kryzys? — zapytał Charlie.

— Ta... ale wszystko się jakoś ułożyło, wzięliśmy tę sprawę jak dorośli, przegadaliśmy...

— Wziąłeś tę sprawę jak dorosły? — zapytał Charlie.

— No...

— Ja i Jo zdecydowanie powinniśmy wrócić do Anglii. — stwierdził Charlie — Planujemy to zrobić... w zasadzie to po ślubie... nie wracamy do Rumunii, przynajmniej na razie. — powiedział Charlie — Chcemy być w razie czego.

— Ja i Shey też zostajemy w Norze. — powiedział Fred.

— Heather wraca do domu. — powiedział George — Ale nie mam jej tego za złe, tu i tak nie ma tyle miejsca

— No ja... w zasadzie nie wiem gdzie Harry'ego poniesie. — odezwał się po raz pierwszy Ron, a jego bracia na niego spojrzeli.

— To... idziesz tak? — zapytał Bill.

— No... nie zostawię Hermiony i Harry'ego samych, nie? — stwierdził — Chociaż nie wiem czego dokładnie mam się spodziewać.

— Aż dziwne, że najmłodszy z nas zrobi najwięcej. — powiedział Charlie.

— Tylko żebyś na siebie uważał...

— Tak, Bill, gdy zaatakują nas smierciożercy będę krzyczał, że zabroniłeś im się zbliżać! Na pewno posłuchają i odejdą. — powiedział Ron.

— Co jak nie wrócisz? — zapytał Fred.

— Właśnie? Nie będziesz chyba nam wysyłał listów. — powiedział George.

— Zawsze jest Hermiona i Harry. — stwierdził Ron — Oni was powiadomią, to jedna z niewielu rzeczy, które udało nam się ustalić. Mama nie chce byśmy o tym rozmawiali...

— A dziwisz się? Nawet nie wiesz jak ciężko się słucha, że ktoś... praktycznie odchodzi... nawet nie wiadomo czy kiedykolwiek się znowu zobaczymy. — powiedział Bill, a Ron wzruszył ramionami.

— Napijmy się. — stwierdził Charlie otwierając butelkę Ognistej Whisky i rozlał na pięć szklanek.

Każdy wziął swoją i napili się w tym samym momencie. Sama myśl o tym co będzie za kilka dni wprawiała w niepokój.

— Aż dziwne, że powiem to ja — zaczął Fred — ale brakuje Percy'ego.

— Ta. To trochę... chamskie, że nie zgodził się przyjść na Twój ślub. — powiedział George.

— Zrozumie swój błąd. — stwierdził Bill — Wróci.

The Dragon's Curse| Charlie Weasley Where stories live. Discover now