Rozdział 42

826 61 22
                                    

Charliego ze snu wyrwała Jo, która przysunęła się do jeszcze bardziej do chłopaka. Świst wiatru był tak głośny, że aż go irytował. Otworzył oczy i spojrzał na zegarek. Dochodziła jedensta. Podniósł się tak szybko, że zakręciło mu się w głowie i obudził Jo, która spojrzała na niego zdezorientowana.

— Cholera! Jestem spóźniony do pracy! — powiedziała zdejmując koszulkę i spodnie do spana do spania. Szybko ubrał na siebie swój zestaw roboczy i pocałował wciąż zdezorientowaną Jo w policzek — Widzimy się później!

— Śniadanie! — krzyknęła za nim.

— Coś wymyślę! — powiedział, a drzwi za nim trzasnęły.

Jo ziewnęła szeroko i przewróciła się na drugi bok i znów zasnęła. Obudziła się dobre cztery godziny później co było do niej kompletnie niepododobne. Wciąż jednak była zmęczona po długiej podróży. Zjadła szybkie śniadanie i uporządkowała swoje rzeczy. Zrobiła pranie i posprzątała mieszkanie. Zajęło jej to tyle czasu, że Charlie zdążył wrócić do domu. Jego włosy były potargane przez wiatr a jego piegi były jeszcze bardziej widoczne. Widocznie zmęczony rzucił się na kanapę obok Jo, która odgarnęła rude włosy z jego twarzy.

— Spotkałem Daphne. — powiedział podnosząc się do siadu — Była strasznie zła. — odparł.

— Dlaczego? — zapytała.

— Została zwolniona. — powiedział — Nie miałem pojęcia, że zamierzają zwalniać ludzi. Ale chyba jeszcze dwójka osób, prócz Daphne, wyleciała. — powiedział — I to ci, którzy są w strefie biurowej. Chcą kogoś nowego — dodał — Nie chciałabyś?

— Co? Przecież mam pracę.

— Nienawidzisz swojej pracy i płaczesz przez tych ludzi. — powiedział — Jo, jesteś okropnie zmęczona gdy tam pracujesz.

— Mogę się zastanowić, Charlie? — zapytała.

— Pewnie, nie będę na ciebie naciskał. — powiedział — Więc co robimy na kolację?

— Przepraszam, nie zdążyłam nic zrobić...

— Nie przejmuj się. Wróciłaś późno do domu, musiałaś się wyspać, wszystko uporządkować. Możemy zrobić coś razem albo ja coś zrobie. Jestem pewny, że wciąż zostało mi coś co przysłała mi mama, gdy cię nie było. — powiedział.

Sama obecność Charliego była dla Jo nieco krępująca, bo teraz miała wrażenie, że był o wiele przystojnieszy niż wcześniej. Miał trochę dłuższe włosy i uśmiechał się do niej w sposób przez, który miękły jej kolana.

— Możemy zjeść coś od twojej mamy. Chyba jesteś za bardzo zmęczony by gotować. — powiedziała.

— Przepraszam. — ziewnął szeroko — Nie spałem gdy ciebie nie było. To znaczy nie mogłem.

— Przepraszam, że nie miałeś się ze mną jak skontaktować. — powiedziała.

— Musiałaś spędzić trochę czasu sama, dojść do siebie, rozumiem to i jeśli tylko będzie potrzebowała jeszcze chwili to nie musisz się tłumaczyć. — powiedział — Przede wszystkim chciałbym abyś wypoczęła.

Przygrzali obiad od mamy Charliego i usiedli przy stole, a wieczorem skończyli wylegując się na kanapie. Charlie był tak zmęczony, że zasnął z głową na ramieniu Jo, jego włosy łaskotały ją w szyję. Nie spał jednak za długo, bo po pół godziny się przebudził i spojrzał na przyjaciółkę z czerwonym rumieńcem od jego uszy aż po szyję.

— Wiesz, ja chyba pójdę się już położyć. — powiedział.

— Ja też za chwilę przyjdę. — powiedziała, a on uśmiechnął się do niego, wstał i poszedł do pokoju Jo.

The Dragon's Curse| Charlie Weasley Where stories live. Discover now