Rozdział 3

1.3K 63 68
                                    

Josephine w biegu zrobiła kucyk z brązowych, prostych włosów. Poprawiła torebkę na ramieniu i wybiegła do pokoju wspólnego, gdzie Charlie już był. Stał oparty o ścianę, promiennie się do niej uśmiechnął, a ona tego nie odwzajemniła co zmuło mu uśmiech z twarzy. Razem poszli na śniadanie do Wielkiej Sali gdzie Victoria i Nathan już byli. Jo zjadła w pośpiechu trzy tosty, bo niestety zaspała i musiała się spieszyć i szybko wyszła z Wielkiej Sali patrząc na swój plan lekcji.

— Jo. — powiedział Charlie chwytając dziewczynę za ramiona.

— Co? — zapytała.

— Jo, zaczynasz wariować. Masz całe dziesięć minut do rozpoczęcia lekcji. — powiedział Charlie — Chodź coś jeszcze zjesz. — dziewczyna pokręciła głową, a on westchnął ciężką i pociągnął ją w pusty korytarz.

Charlie skrzyżował ręce na piersi i odchylił głowę do tyłu głośno wzdychając.

— Proszę nie mów, że to się znów dzieje. — poprosił — Błagam, tylko nie mów, że znów wróciły ataki paniki. Błagam. — szepnął — Wiesz jak bardzo się martwię o Ciebie.

— Nie... Nic z tych rzeczy. — powiedziała Josephine — Wiesz, że moja babcia twierdzi, że to wszystko sobie zmyśliłam.

Charlie prychnął. Już kiedyś Josephine miała straszne ataki paniki i niemalże codziennie. Chłopak wtedy nie wiedział co ma z nią zrobić i jak ma jej pomóc przez co potem pluł sobie w brodę, że nie dał rady pomoc najlepszej przyjaciółce.

— Charlie, jeśli by to wróciło, wiedziałbyś o tym. — powiedziała.

— Wiem. — odparł — Ale gdyby to przyszło tak nagle to sam nie wiem co miałbym zrobić. — wyznał.

Charlie po raz ostatni spojrzał na Josephine i westchnął ciężko. Tego dnia zaczynali eliksirami. Charlie i Josephine jak zwykle zajęli miejsca obok siebie. Mayumi i Victoria siedziały przed nimi, a za nimi Makoto wraz z nieszczęśliwym Nathanem. Nic dziwnego, że nie był zadowolony skoro Makoto przez całą pierwszą godzinę mu się czymś chwalił.

— Pan Weasley i Pani Martin. — powiedział kpiaco Snape obdarzając ich spojrzeniem, które sprawiło, że Jo zestresowała się jeszcze bardziej niż wcześniej.

Tego dnia profesor Severus Snape nie miał żadnych podstaw by pokpić ze swoich uczniów, bo Josephine i Charlie włożyli dużo wysiłku w ten eliksir, dlatego był zrobiony on perfekcyjnie.

— Powinnaś kiedyś zatrudnić się gdzieś jako alchemik. — powiedział Nathan patrząc z uznaniem na przyjaciółkę.

— Nathan ma rację! — zgodziła się z ekscytacją Mayumi — Jesteś świetna z eliksirów.

— Nie tak świetna jak ja. — wtrącił Makoto.

— Czy mógłbyś choć raz przestać gadać o sobie? — zapytał Charlie.

— Ale... Co w tym złego? — zapytał wielce oburzony Makoto.

— Masz... Ogromne mniemanie o sobie i nie mówię, że to coś złego, ale zawsze... Się chwalisz... — zaczeka Josephine.

— Nie umiesz znieść, że ktoś chwali kogoś innego i zawsze wtrącasz, że zrobiłbyś to lepiej. — dodał Nathan — Możesz kogoś zranić z tego powodu. Bo bez obrazy, ale Jo jest od Ciebie lepsza w eliksirach.

Makoto spojrzał na siostrę z oburzoną miną. Skrzyżował ręce na piersi, a kosmyk włosów spadł mu na czoło, a on z frustracją zdmuchnął.

— Ty też tak sądzisz? — zapytał patrząc na bliźniaczkę.

— No wiesz... — Mayumi odrzuciła długi kucyk na plecy —....po części się z nimi zgadzam. — dodała — Czasem faktycznie się dużo chwalisz.

The Dragon's Curse| Charlie Weasley Where stories live. Discover now