Rozdział 52

776 61 17
                                    

Z początkiem września w Rumunii zaczął padać okropny deszcz, dlatego Jo i Charlie częściej teleportowali się z pracy do domu. Aktualnie w rezerwacie panował okropny chaos, bo przez deszcze były złe warunki do transportu jeszcze dość małego chińskiego ogniomiota z Rumunii do Chin, dlatego było to opóźnione, a smok robił się coraz większy i będą z tym jeszcze większe trudności. Jo miała wiele pracy papierkowej, pisała do rezerwatu w Chinach parę razy w tygodniu. Była poirytowana zachowaniem tamtejszych pracowników, którzy chcieli mieć smoka już na jakiś magiczny festiwal, który odbywał się za tydzień. W końcu reprezentantka chińskiego rezerwatu smoków przybyła do Rumunii aby dowiedzieć się o co chodzi i Jo spadło na głowę wyjaśnianie jej, a niestety Yulan Wang nie była chętna do jakichkolwiek kompromisów.

— Niech mnie pani posłucha. Jeśli przeniesiemy smoka w takiej wichurze może mu się stać krzywda. Jesteśmy po to by je chronić a nie krzywdzić. — powiedział Jo pocierając sobie skronie.

— Rozumiem, ale potrzebujemy go na już i nie obchodzi mnie żaden deszcz! Mieliśmy umowę, a wy macie ją wypełnić. — powiedziała kobieta patrząc żółtymi oczami w brązowe oczy Jo — Jest to ważny festiwal, odbywający się raz na pięć lat, dlatego chcemy smoka! I to musi być koniecznie chiński ogniomiot i koniecznie teraz! — Chinka podniosła głos.

— Przecież pani tłumaczę, że aktualnie nie damy rady tego zrobić. — powiedziała spokojnie Josephine — Żadne zaklęcia nie działają. Nasi smokolodzy próbowali wszystkiego i każda próba była porażką. A są to jedni z najlepszych smokologów na świecie.

Dyskusja trwała tak długo, że Jo wróciła do domu dopiero o jedenastej w nocy, o wiele później niż Charlie. Weszła mokra do mieszkania i rzuciła torebką o podłogę. Rudzielec wyszedł do przedpokoju i spojrzał na swoją zirytowaną dziewczynę. W końcu udało im się dojść do porozumienia, ale trwało to o wiele za długo.

— Szłaś w tym deszczu? — zapytał marszcząc brwi.

— Miałam ochotę się przejść. — wyjaśniła siadając na kanapie.

— Odbiło ci? Będziesz chora. — zapytał przyciągając ją do siebie i odklejając mokre włosy z jej twarzy.

— Charlie, miałam już wystarczająco ciężki dzień, nie musisz mi dawać lekcji życiowych. — powiedziała.

— Jesteś głodna? — zapytał.

— Nie. Pójdę się ogarnąć i się już położę. Jestem okropnie zmęczona. — powiedziała.

Charlie tylko przytaknął, wiedział, że była już zdenerwowana więc nie chciał być kolejnym powodem jej nerwów. Przygotował jej tylko eliksir pieprzowy, która wypiła chwilę przed snem a potem zniknęła w ich pokoju, a Charlie dołączył do niej kilka minut później. Chciał ją objąć ramieniem, ale z uszu buchnęła jej para. Pocałował ją tylko w tył głowy.

Kolejne dni były tak samo stresujące i denerwujące dla ich obojga, pracowali tak dużo, że ledwo się widywali. W domu nie mieli siły na nic, wracali i od razu kładli się spać. Oczywiście, że oboje odczuli tego skutki, bo znów poczuli się tak jak wtedy gdy tylko spali w jednym łóżku a nie byli parą.

— Jo. — zaczął Charlie spoglądając na Josephine, która grzała im obiad — Tak sobie myślałem, bo ostatnio... między nami... jest trochę... dziwnie i widzisz chciałbym to naprawić. — powiedział.

— Ja też bym chciała to naprawić, Charlie. — powiedziała — Przepraszam za to jak się ostatnio zachowywałam, byłam zirytowana przez pracę i niepotrzebnie wyładowałam to na tobie. — odparła.

— Nie szkodzi, byłem tak samo zły jak ty. — powiedział kręcąc głową —Pomyślałem sobie, że może moglibyśmy wybrać się na jakąś wycieczkę. Wiem, że zawsze chciałaś zwiedzić Grecję. — powiedział Charlie — Masz niedługo urodziny i świetnie by się to złożyło.

— Masz rację. — powiedziała — W pracy znów jest spokojnie, nie ma żadnych ważnych spraw, którymi mogę się zająć, więc... jeśli szef da nam wtedy wolne to z radością gdzieś z tobą pojadę. — odparła.

— Cieszę się. — powiedział — W takim razie, jutro pogadam z szefem.

Tak jak obiecał, następnego dnia zapukał do biura szefa, a gdy ten go wpuścił, usiadł na fotelu na przeciwko.

— Co potrzebujesz, Charlie?

— Wiem, że ja i Josephine niedawno mieliśmy wolny tydzień, ale ostatnie miesiące były dość intensywne i męczące, dlatego chciałbym prosić o wolne, bo planujemy jechać do Grecji... oczywiście jeśli możemy, bo widzi Pan Josephine ma też wtedy urodziny i eee...

— Czy ty próbujesz mi właśnie powiedzieć, że masz już konkretne plany na ten dzień? — zapytał jego szef — Nie mam problemu dać wam wolnego! Ostatnio oboje pracowaliście ciężko, a szczególnie Jo, gdy miała tę nieznośną Chinkę na głowie.

— Dziekuje panu. — powiedział Charlie.

Gdy tylko wyszedł z gabinetu swojego szefa wszedł do Josephine i usiadł na krześle uśmiechając się do niej. Przeglądała ulotkę o Grecji i o hotelach.

— Dostaniemy wolne. Jak wrócimy do domu musimy wybrać hotel i zadzwonić, zorganizować biletu, najpierw by się jakiś hotel w ogóle wybrać...

— W Santorini jest przepiękny hotel. — powiedziała podając mu ulotkę — Nie jest wcale aż tak drogi, blisko do morza.

— Widzę, że uwzięłaś się na ten hotel, więc zadzwonimy tam gdy tylko wrócimy do domu. — powiedział.

— Tak się cieszę, że w końcu pojedziemy gdzieś we dwójkę. — powiedziała szyję Charliego — Już się bałam o nasz związek po tym wszystkim...

— Ja też, ale nie ma niczego czego byśmy nie ocalili. — powiedział Charlie — Spędzimy świetne czas w Grecji, na chwilę przestaniemy myśleć o pracy, wojnie, zakonie a skupimy się na naszym związku. Myślę, że dobrze nam to zrobić. — odparł, spojrzał na zegar na ścianie — Muszę wracać do pracy.

— Kocham cię. — powiedział całując go szybko w usta.

— Ja ciebie też. — odparł wychodząc z jej gabinetu.

Gdy zjedli obiad Jo zajęła się dzwonieniem aby wszystko załatwić, a Charlie wszedł na chwilę do swojego starego pokoju, nic się tam nie zmieniło oprócz tego, że wszystkie rzeczy Charlie zostały przeniesione do pokoju Jo. Oprócz jednej, którą kupił niedawno i znajdowała się w szufladzie, do której Jo nigdy nie zagląda.

— Teraz mi się w końcu przydasz. — szepnął biorąc pudełko z pierścionkiem zaręczynowym i wkładając do kieszeni.

The Dragon's Curse| Charlie Weasley Where stories live. Discover now