Rozdział 30

856 51 56
                                    

— I jak ci poszło? — zapytał Charlie, gdy wyszli z ostatnich egzaminów.

— Całkiem nieźle. — przyznała z uśmiechem — A tobie?

— Właściwie to świetnie. — powiedział Charlie uśmiechając się do niej — W porządku?

— Tak, Charlie. W porządku. — zaśmiała się.

Od ostatniego ataku paniki Josephine, Charlie bardzo się o nią martwił, bo im bliżej egzaminów było tym bardziej się stresowała. Starała się jednak myśleć pozytywnie i nie denerwować niepotrzebnie.

— Już za miesiąc będziemy razem mieszkać. — powiedziała — Myślę, że nie mogło być bardziej w porządku. — odparła.

— Też się cieszę. — wyznał Charlie.

— Cieszę się, że już po wszystkich egzaminach. — wyznała.

— Ja też, Jo. — podzielił jej zdanie.

Charlie i Josephine starali nacieszyć się ostatnim miesiącem szkoły. Z jednej strony nie mogli się doczekać aż dotrą do Rumunii, zaś z drugiej będą tęsknić za Hogwartem. I tak właśnie się czuli gdy jechali ostatni raz pociągiem do domu. Starając się nie myśleć o tym Charlie i Josephine oglądali meble do swojego mieszkania. Nie mieli na razie wiele oszczędności, ale starczyło na czynsz i na małe mieszkanie z jedną sypialnią. Charlie zaproponował, że on będzie spał na rozkładał kanapie a salonie. Jo nie bardzo się podobał ten pomysł, ale po wielu małych sprzeczkach się zgodziła. Umówili się, że ostatnią noc w Anglii spędzi w Norze, razem z Charliem, dlatego ostatnie dni spędziła z rodziną. Nawet z babcią, która ciągle narzekała na Charliego i Rumunię.

— Profesor McGonagall nam napisała, że znów miałaś atak paniki. — powiedziała jej mama kładąc dłoń na jej nodze.

— Przepraszam, że Wam o tym nie napisałam...

— Charlie napisał nam, że czujesz się lepiej. — powiedział jej tata wrzucając do kufra koszulkę dla swojej córki.

— Nie mogę uwierzyć, że już pojutrze nie będzie cię w Anglii. — wyznała.

— Wiem, mamo. Ja też.

— Ale nie martwię. — odparła Vivian — Będziesz tam miała Charliego i on tobą będzie opiekował. — dodała.

— No. — Daniel klasnął w dłonie — Chyba masz wszystko spakowane. — dodał.

— Chyba tak. — powiedziała — Dziękuję za pomoc.

Następnego dnia Charlie stawił po Jo po południu, a Vivian rzuciła mu się szyję. Rudzielec się roześmiał i pogładził kobietę po ramieniu.

— Dziękuję, za opiekę za Jo w szkole. — powiedziała Vivian.

— Przyjemność po mojej stronie. — powiedział rudzielec.

— Mamo, dusisz Charliego. — zaśmiała się Jo, a Vivian puściła go i stanęła obok swojego męża.

— Obiecuję, że będę się nią opiekował. — powiedział Charlie również się śmiejąc.

— Wyślij nam list od razu gdy dotrzecie. — powiedziała Vivian.

— Nie martw się, mamo, wyślę. — powiedziała Jo.

Jo nie chciała popłakać się przy swoich rodzicach, dlatego dzielnie wytrzymała, gdy dotarli do Nory. Siedziała w pokoju Charliego i płakała mu w ramię.

— Bill nam pomoże na miejscu. Specjalnie też przyleci. — powiedział Charlie, gdy już zdołał uspokoić swoją przyjaciółkę.

— Bardzo miło z jego strony. — stwierdziła Josephine.

— Kolacja! — wrzasnęła pani Weasley na cały dom — Ostatnia kolacja gdy Charlie jeszcze tutaj mieszka. — powiedziała patrząc z czułością na syna.

— Mamo, obiecałaś, że nie będziesz wspominać. — powiedział Charlie siadając obok Ginny.

— Czy jak wbiję Ci widelec do ręki to zostaniesz w domu? — zapytał jego siostra.

— Ginny. — sapnęła pani Weasley — Nie będziesz wbijała Charliemu żadnych sztućców do ręki. — powiedziała.

— Charlie... pograsz ze mną w szachy czarodziejów zanim pojedziesz? — zapytał Ron.

— Jasne, Ronnie. — powiedział Charlie uśmiechając się do brata — Kupiłem wam mugolski telefon...

— Mugolski telefon? — zapytał Artur uśmiechając się — Co to takiego?

— Dzięki temu możecie się z nami rozmawiać bez listów i sów. — powiedziała Jo — Dzwoniąc do nas

— Niesamowite. — powiedział Artur.

— Więc będziecie mogli ze mną rozmawiać o wiele częściej. — powiedział Charlie — Jo was nauczy z tego korzystać.

Po kolacji Jo uczyła panią Weasley i pana Weasleya korzystania z telefonu, a Charlie grał z Ronem w szachy czarodziejów. Ron pokonał go już trzeci raz, a Charlie zastanawiał się jak to właściwie zrobił.

— Czas spać. Charlie i Jo muszą jutro wcześnie wstać. — powiedział Pan Weasley klepiąc syna po plecach.

Charlie i Jo już o szóstej rano byli gotowi do wyjścia a ich bagaże były w samochodzie. W końcu wszyscy byli gotowi do wyjścia mimo, że oboje ich zapewniali, że dadzą sobie radę i nie muszą z nimi jechać na lotnisko. Ginny jeszcze spała w samochodzie oparta o Josephine.

— Jesteśmy na miejscu. — powiedziała pani Weasley wychodząc z auta i głośno trzaskając drzwiami.

— Chodźcie pożegnać się z bratem. — powiedział Pan Weasley rozbawiony reakcją żony.

— Przejechaliśmy taki kawał drogi żeby się z nim pożegnać? — zapytał Percy — A mogłem zrobić tak wiele rzeczy!

— Nie marudź! — warknął na niego Fred wychodząc z auta.

— Jo... tu masz zdjęcie Charliego jak był mały. Najbardziej upokarzające jakie znalazłam. — powiedziała pani Weasley.

— Dziękuję. — zaśmiała się Jo przytulając panią Weasley.

— Jak znajdziesz coś mugolskiego w Rumunii. — zaczął pani Weasley — To mi wyślij, tylko nie mów Molly. — dodał.

— Oczywiście. — powiedziała również go przytulając.

— Perce, obiecaj mi, że przestaniesz być tak sztywny. — powiedział Charlie żegnając się z bratem.

— Nie jestem sztywny. — powiedział Percy, a Charlie się roześmiał.

— Freddie, Georgie, będziecie grzeczni?

— Nie.

— A postaracie się nie zachodzić mamie za skórę? — zapytał.

— Tak.

— Powodzenia w Hogwarcie, Ronnie. — powiedział Charlie — Ucz się pilnie, okej? Ale nie bądź tak nudny jak Perce.

— Okej. — mruknął Ron.

— Gin... obiecujesz, że nie zrobisz nikomu krzywdy? — zapytał Charlie.

— Sami nauczyliście mnie jak się bić. — powiedziała.

— Ale to nie znaczy, że musisz każdego bić. — powiedziała Charlie.

— To co mam robić jak mnie wkurzą? — zapytała.

— Cokolwiek, tylko krzywdzić. — powiedział Charlie ze śmiechem — Chodźcie tu. — dodał rozkładając ramiona, a jego rodzeństwo go objęło — Postaram się was szybko odwiedzić. — obiecał — Kocham was.

Gdy Charlie żegnał się z rodzicami (a trochę to trwało, bo Molly nie chciała go puścił) Jo żegnała się z jego rodzeństwem. W końcu byli gotowi i szli już w kierunku wejścia na lotnisko. Charlie i Jo im jeszcze pomachali i zniknęli w środku. A już niedługo byli w samolocie do Rumunii.

The Dragon's Curse| Charlie Weasley Where stories live. Discover now