Rozdział 64

593 47 34
                                    

Na początku grudnia odbył się ślub Mayumi i Nathana. Czarnowłosa dziewczyna miała na sobie piękną, skromną suknię o kroju syrenki i z długim rękawem. Była bez żadnych ozdób, ale na Mayumi wyglądała na tyle cudownie, że nawet ich nie potrzebowała. Jane Aldrin, która szyła tę sukienkę na zamówienie idealnie się spisała. Ślub za to był bardzo widowiskowy czego nie spodziewali się po Nathanie, ale Mayumi zawsze o takim marzyła, a on pragnął zrobić wszystko na życzenie swojej żony. Mayumi mówiła, że nie powinien i, że jeśli coś mu się nie podoba to ma od razu interweniować, za to Nathan był zdania, że on po prostu chce wziąć ją za żonę, a wesele zostawi w jej rękach.

— A jak ty i Charlie? Już minęły dwa lata odkąd się zaręczyliście. — powiedziała Mayumi — Do niczego to niezobowiązuje, bo ja i Nat też długo zwlekaliśmy, ale cieszę się, że w końcu jest ten dzień...

— Ja... jeszcze nie wiem.

— A macie już jakieś plany? — zapytała Victoria, na której palcu również widniał pierścionek zaręczonowy. Elio LaValle dość szybko zgarnął jej serce, a ona szybko zgarnęła jego i postanowili nie czekać z zaręczynami.

— Nie mam zielonego pojęcia. — przyznała Jo lekko sfrustrowana — Charlie... nie mówi o ślubie. Nie powinnam być nawet zła, bo wiem, że tu chodzi o śmierć Freda i wiem, że nie powinnam naciskać, bo nie minęło dużo czasu. Ja też za nim tęsknie. — przyznała — Charlie zamknął się w sobie po śmierci Freda, mam wrażenie, że nawet nie chce już brać ślubu.

— Nie mów! — żachnęła się Mayumi.

— To niemożliwe. Kochał cię już w szkole. — dodała Victoria.

— Najwidoczniej przestał. — powiedziała Jo — Dziś pewnie, tak jak zwykle, wrócimy do domu, prawie nic do siebie nie powiemy, położymy się do łóżka, Charlie odsunie się na drugą połowę łóżka, a ja będę się zastanawiała czy nie zrobić z wolnego pokoju mojej własnej sypialni. — dodała — To pewnie i tak moja wina.... Fred to był jego brat i... nie powinnam być zła jeśli Charlie już nie chce brać ze mną ślubu, ale chociaż... nie powinien tego tak owijać w bawełnę. — powiedziała biorąc łyk szampana.

To, że Josephine było przykro to jedno, bo bardziej przejmowała się Charliem niż samą sobą, a to, że on tak naprawdę nie był gotowy przyjąć do wiadomości, że jego młodszego brata nie będzie na ślubie to było drugie. Jo nie chciała obwiniać Charliego, więc obwiniała siebie, a on zaś czuł, że jest wobec niej niesprawiedliwy, bo kochał ją i chciał za nią wyjść. Święta Bożego Narodzenia były wyjątkowo ciężkie w tym roku. Przecież to pierwsze święta bez Freda i cała rodzina była pogrążona w żałobie i smutku.

— Doszły mnie słuchy, że Ty i Jo... macie jakiś kryzys. — powiedział Artur niezbyt owijając w bawełnę — Czemu nie chcesz wziąć ślubu z Jo?

— To nie tak, że ja nie chce. — odrzekł Charlie — Nie jestem gotowy... z tego samego powodu co każdy z nas nie był gotowy na święta w tym roku. — dodał — Bo Freda tu nie będzie i...

— Fred będzie. — powiedział Artur — Ciągle powtarzam, że on z nami jest i zawsze będzie. — dodał.

— Ale nie fizycznie. — powiedział Charlie.

— Kochasz Jo?

— Oczywiście, że ją kocham, co to za pytanie? — zapytał Charlie.

— To... nie chcę by to źle zabrzmiało, ale weź się w garść. — powiedział Artur — Odwlekaniem tego i nie rozmawianiem o tym z Jo nie ranisz tylko jej ale i siebie. — dodał — Każdy z nas tęskni za Fredem. Codziennie wchodzę do jego pokoju mając nadzieję, że go tak zastanę, twoja matka codziennie próbuje przykleić z powrotem zdjęcie do zegaru i nic to nie daje, George... zamknął sklep, zamknął się na ludzi, ledwo w ogóle wychodzić z pokoju. Był to dla nas cios, bo każdy z nas znów na nowo zaczął doceniać Freda, ale odwlekaniem nie przywrócisz go do życia. Przykro mi Charlie, uwierz mi, bo Fred to był mój syn, patrzyłem jak się rodził... no dobra, mogło mi się zemdleć, ale tam byłem... ale musimy żyć dalej. — powiedział Artur.

— Żałujesz? Że czegoś mu nie powiedziałeś? — zapytał Charlie.

— Tak. — przyznał — Że nie mówiłem mu, że jest wspaniałym synem i, że jestem z niego dumny. — dodał — Oczywiście powiedziałem mu, że jestem dumny gdy on i George otworzyli sklep, ale powinienem mówić mu to więcej. Nie wiem czy zauważyłeś, był świetnym synem, zawsze gdy coś sprawiło matce przykrość Fred i George byli pierwszymi do pocieszania jej i im się to nawet wydawało. — dodał — Ja i twoja mama nie docenialiśmy tego, że ich mamy. Skupialiśmy się na tym jacy wy byliście świetni w nauce, że zapomnieliśmy, że... powinniśmy doceniać tych dwóch łobuzów gdy dostawaliśmy listy od profesor McGonagall z listą przepisów, które nagieli w tym tygodniu. — powiedział Artur.

Charlie, dzięki rozmowie z tatą, zrozumiał jaką przykrość musiał wyrządzić swojej narzeczonej, dlatego gdy wrócili do domu po świętach następnego dnia chciał z nią porozmawiać. Szczerze i od serca by wiedziała, że ją wciąż kocha.

— Charlie? — zapytała Jo wchodząc do kuchni, pół godziny po tym jak sam wstał — Chyba zostanę dziś w domu. Słabo się czuję.

— Mam zostać z tobą? — zapytał odwracając się w jej stronę.

— Nie musisz.

— Napiszę listy do Rezerwatu, zostanę na wszelki wypadek. — powiedział uśmiechając się lekko do niej — Idź się położyć, przyniosę Ci coś na śniadanie i herbaty.

— Nie jestem zbyt głodna.

— Coś zjeść musisz, kochanie. — powiedział całując ją w policzek, gdy sie wyprostował Jo się do niego przytuliła, a on to odwzajemnił — Przepraszam. — szepnął mocniej ją przytulając.

— Nie musisz... zbyt na ciebie naciskałam.

— Kochanie, ty nic nie mówiłaś. — powiedział Charlie — Nie słyszałem byś na mnie narzekała choć raz... za to słyszałem jak narzekałaś na samą siebie.

— To nieprawda. Narzekałam, a nie powinnam.

— Miałaś prawo. — przyznał — Zawaliłem jako narzeczony i to wiem, dlatego chcę to naprawić. — dodał — Chcę by było jak dawniej, gdy byłaś szczęśliwa... a teraz mam wrażenie, że nie uśmiechałaś się do mnie od dawna. — wyznał obejmując jej policzek ręka — Chcę się z tobą ożenić, potrzebowałem tylko troszkę czasu, ale... małymi kroczkami, jestem gotowy.

— Przepraszam...

— Przysięgam, że się obrażę jeśli jeszcze raz przeprosisz mnie za coś za co nie powinnaś, bo to nie twoja wina. — powiedział — A teraz, idź do łóżka. Przyniosę Ci wszystko. — dodał składając delikatny pocałunek na jej ustach.

— Kocham cię.

— Ja ciebie też — wyznał — A teraz zmykaj, bo się boję, że mi padniesz na ziemię. — dodał.

The Dragon's Curse| Charlie Weasley Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz