Rozdział 49

892 58 23
                                    

— Przygotujcie się! Zaraz wyruszamy!  — zawołał Artur do swoich dzieci.

— Oby wszystko poszło dobrze. Wiemy jacy są Dursleyowie. — powiedziała pani Weasley — Och, że Harry nie może spędzać z nami całych wakacji. To po prostu absurd. Ron by się na pewno ucieszył gdyby Harry tu był. Oni nawet go porządnie nie karmią. Taki chudy chłopak. Prawie jak Jo... Charlie, miałeś o nią dbać!

— Przecież dbam. — powiedział Charlie — Jo po prostu jest szczupła. — dodał, chociaż było to kłamstwo, bo po śmierci babci Josephine znów schudła, a ciężko było jej przybrać.

— Niech mi pani uwierzy, że Charlie dba o mnie lepiej niż każdy inny. — powiedziała Jo.

— No ja nie wiem. Ledwo makaron potrafi ugotować... a tyle razy go uczyłam, ale nigdy się nie skupiał by to zapamiętać!

— Umiem ugotować makaron! — zawołał Charlie, gdy wchodził po schodach na górę.

— Jestem absolutnie pewna, że gdy mu to tłumaczyłam myślał o tobie. Nie zdziwiłabym się. — powiedziała pani Weasley patrząc na Jo — Cieszę się, że po tylu latach wreszcie przestaliście udawać, że jesteście tylko przyjaciółmi, bo nie wiem jak ty, ale Charlie to był w tobie zakochany od dawna. Pamiętam jak przyjechał na wakacje z pierwszego roku, buzia mu się nie zamykała, a pierwsze co zapytał to czy może zaprosić ciebie. — odparła — Oczywiście na początku myślałam, że lubi cię jako koleżankę, ale nie przestawał o tobie gadać, a Bill mówił, że spędzacie ze sobą tyle czasu! — dodała.

— Mamo, jak zamierzasz mnie obgadywać z moją dziewczyną to rób to ciszej. — powiedział Charlie znów wchodząc do kuchni.

— No ruchy! Jesteśmy już spóźnieni! — powiedział Pan Weasley.

Po jakimś czasie ich grono się powiększyło i dołączył do nich Harry Potter, a potem rozległa się awantura, bo Fred i George podłożyli Dudleyowi, kuzynowi Harry'ego, gigantojęzyczne toffi. Pan Weasley w końcu musiał powiedzieć też o tym Molly, ale Jo ją uspokoiła, a przynajmniej próbowała to zrobić. W końcu wszyscy przenieśli się do ogrodu, a Charlie i Bill właśnie pokazyli jak świetnymi starszymi są braćmi dając młodszemu rodzeństwu świetny przykład urządzając walkę na stoły.

W końcu u nadszedł wielki dzień mistrzostw świata w Quiditchu. Charlie, Bill, Percy i Jo mogli się dlu, ej wylegiwać w łóżkach, ale dziewczyna obudziła się już wcześnie rano. Charlie obok niej i Bill w sąsiednim łóżku jeszcze głośno chrapali, a Jo nie miała szans by wydostać się z łóżka, bo Charlie rozwalił się na całe i wyciągnął tak, że jego noga i ręka ją obejmowały, dlatego zamknęła jeszcze na chwilę oczy. Nie zaznała spokoju długo, jej chłopak brutalnie kopnął ją w udo, gdy zmieniał pozycję.

— Charlie! — syknęła.

— Hm? — mruknął — Przepraszam, kochanie, nie chciałem. — wymamrotał sennie.

Gdy Jo zeszła, całkowicie ubrana, do kuchni Percy już siedział przy stole, posłała mu uśmiech ale on nie odpowiedział tym samym, rozporawiał o dnach kociołków swojej mamie, a ona zawzięcie próbowała go przekonać by chwilę odpoczął.

— Nie mogę, mamo!

— Musisz odpocząć, bo w końcu nie będzie cię twoja praca w ogóle cieszyła. Wiem co mówię. — powiedziała Jo.

— Widzisz! Żywy przykład! — powiedziała Molly — Nie pytałam cię jeszcze, jak ci pracuje z Charliem?

— Jest naprawdę super! Bardzo mi się podoba. — powiedziała Jo — Ale naprawdę Percy. Nie zaszkodzi ci odpoczynek.

— Ja bym posłuchał Jo. — powiedziała Charlie siadając obok swojej dziewczyny.

Gdy w końcu pojawili się na miejscu wyrwali Freda i George'a na spacer. Percy nie był chętny. Charlie i Jo szli na resztą, która rozprawiała o mistrzostwach świata. Mimo, że Jo nie za bardzo interesował Quiditch to zdecydowanie warto było coś takiego przeżyć!

— Nie! — zawołał Fred — Wygra Irlandia, ale Bułgaria złapie znicza!

— To jest niemożliwe! — odparł Bill, Fred już miał odpowiedzieć ale zderzył się z rudowłosą dziewczyną, która szła z wzrokiem wlepionym w książkę.

— Przepraszam. — powiedział Fred w tym samym momencie co to dziewczyna, rudzielec podniósł książkę z ziemi i jej podał, a potem, gdy odeszła, obejrzał się za nią. Bill i Charlie wymienili spojrzenia, ale zostawili to bez komentarza, oni sami nie raz odwracali się za kimś na ulicy — Czy to nie jest Shey Nelson? Ta z naszego roku? Ta co ciągle mdlała przez sumy?

— Tak, to ta. — powiedział George — Chociaż nie wiem jak się nazywa. — wyznał — A co?

— A no nic.

— Pięć galeonów, że obejrzał się za nią, bo mu się podoba. — powiedziała Jo.

— Dziesięć, że razem skończą. — odparł Charlie.

Spotkali mnóstwo znajomych Freda i George'a, Phoebe Black, która była wraz ze swoją mamą, Heather Gregory, która była z Phoebe oraz swoimi rodzicami, Peyton i Nate'em. W końcu wrócili do Pana Weasleya, który wciąż bawił się zapałkami.

— Ale ma ubaw. — powiedział Charlie.

— Typowy tata. — mruknął Bill.

Rozpoczęły się mistrzostwa, a Charlie obok Jo wrzeszczał jej do ucha, to samo robił Bill po jej drugiej stronie. Ona sama nie za bardzo wiedziała co się działo. Miała swoje omniokulary (Charlie jej kupił, gdy Bill kupował dla siebie, Freda i George'a, który wydali pieniądze na zakład). Mieli dobre miejsca, dzięki czemu świetnie widzieli mecz, Charlie musiał uspokajać jednocześnie Ginny i Jo, której momentami tłumaczyli co się dzieje. W szkole Jo zwracała uwagę tylko na Charliego, którego zadaniem było złapać znicza. Mecz się w końcu skończył. Irlandia wygrała, ale Krum złapał znicza i przyszedł czas na świętowanie.

— Jo, Charlie! Wstawajcie! — powiedział głośno pan Weasley.

— Co? — wymamrotał Charlie lekko rozkojarzony.

— Wstawać! Raz dwa! — powiedział - Ubierać się! Szybko! Szybko!

Charlie rzucił Jo swój sweter, gdy wciągnęła na siebie spodnie i sam pośpiesznie się i podwinął rękawy. Pocałował szybko Jo w usta i wyłonił za Billem i Percym z namiotu. Jo i trójka najstarszych braci z Panem Weasley na czele pomagali ministerstwu. Jo oberwała zaklęciem, które rozcięło jej skórę na plecach, tak, że okropnie krwawiła, a Charlie miał podartą koszule. W końcu wszystko się skończyło i wrócili do namiotu.

— Jesteście cali? — zapytał Bill rzucając się natychmiast na Freda, George'a i Ginny — Gdzie Ron, Harry i Hermiona? Gdzie Ron?

— Nie wiem! Rozdzieliliśmy się. — powiedział Fred — Uspokój się!

— Jesteś cała? — zapytał Charlie — Pomóc Ci plecami? — zapytał, a ona przytaknęła, Charlie pociągnął ją do części gdzie spali i pomógł opatrzyć ranę, mimo, że wciąż leciała jej krew, Jo syknęła gdy jej chłopak przyłożył mokry ręcznik do jej rany — Przepraszam. — szepnął — Gotowe. — powiedział po chwili — Na pewno nic ci nie jest? Prócz tych pleców?

— Na pewno Charlie. — powiedziała — Najważniejsze, że jesteś cały. — powiedziała.

— Mniejsza o mnie. Gdyby coś Ci się stało...

W końcu bezpiecznie wrócili do Nory, a pani Weasley była okropnie przerażona. Pan Weasley wlał jej trochę Ognistej Whisky do kubka z herbatą aby ją rozluźnić. Jo była tak zmęczona, że poszła się położyć do pokoju, a za nią Charlie. Nie mogła spać na plecach, bo za bardzo ją bolały, jej chłopak gładził ją po ramieniu. Widziała, że był zdenerwowany, ona też była, martwili się o siebie nawzajem.

The Dragon's Curse| Charlie Weasley Where stories live. Discover now