Rozdział 57

708 52 41
                                    

Gdy Vivian i Josephine wybrały się by pochodzić po sklepach i i wybrać ostatnie prezenty w mugolskim centrum handlowym, Daniel i Charlie zajęli miejsce na ławce przed każdym sklepem czekając na nie. Charlie nieco się denerwował mimo, że nigdy nie wstydził się ani nie bał taty Jo, ale teraz patrzył na niego trochę inaczej, w końcu ten człowiek miał zostać jego teściem, a on nawet nie zapytał go czy może prosić jego córkę o rękę. Wiedział, że Daniel nie rozkaże Jo zerwać z Charliem i wrócić z nimi do Anglii bo ślubu nie będzie, ale mimo wszystko się zdenerwował, że Daniel poczuje się urażony.

— Tak sobie myślę, proszę pana, że nigdy Pana nie zapytałem o pozwolenie... by prosić Jo o rękę. — powiedziała Charlie spoglądając na mężczyznę, który spojrzał na niego kątem oka i się uśmiechnął.

— Niepotrzebnie się przejmujesz. Miałeś moje pozwolenie już gdy zacząłeś się spotykać z Jo. — wyznał — Chyba nie zamierzasz uciec z ołtarza, bo się zestresujesz? Albo odejść gdy będzie w drodze dzieciak?

— Oczywiście, że nie. — powiedział Charlie — Kocham Jo, nie zostawiłbym jej.

— Stresujesz się ślubem? Wiem, że jeszcze trochę czasu pewnie, bo będziecie o tym dopiero rozmawiać, ale... zazwyczaj wszyscy skupiają się pannie młodej a pan młody jest równie ważny tego dnia. — powiedział — Ja się denerwowałem moim ślubem już trzy miesiące przed

— Nie stresuje się. — przyznał — Sam jestem zdziwiony, ale na myśl, że spędzę z Jo resztę życia to czuję bardziej ulgę i szczęście niż przerażenie. — dodał.

— Zawsze wiedziałem, że jestem świetnym kandydatem na męża Jo. — powiedział Daniel — Oczywiście gdy zaczęliście się spotykać to musiałem spojrzeć na to z innego punktu widzenia, ale ty zawsze byłeś taki dobry dla Jo. — dodał — Wolałbyś teraz być ze swoją rodziną, co? Świętować zaręczyny?

— Niedługo ich odwiedzimy. Mój brat bierze ślub. — powiedział Charlie.

— Mogę się założyć, że zaraz wyjdą ze sklepu z dwoma szalikami i rękawiczkami. — powiedział Daniel — Vivian zawsze mi kupuje.

— W tamtym roku Jo mi też kupiła. — przyznał Charlie.

Niedługo potem wyszły ze sklepu obie z trzema siatkami zakupów. Charlie od razu wziął je do ręki i ruszyli w stronę wyjścia z galerii. Szli przed Vivian i Danielem, Jo chwyciła Charliego pod ramię i uśmiechnęła się do niego.

— Miałeś pogadankę z moim tatą? — zapytała, a on przytaknął — Nie mogę się doczekać aż ja dostanę pogadankę od twojej mamy. — wyznała — Bo chyba tak łatwo to mi cię jednak nie odda.

— Moja mama cię kocha. — powiedział Charlie — Bill mówił, że popłakała się ze szczęścia gdy dowiedziała się, że zaręczyliśmy.

W domu przyozdobili dom i Charlie i Jo wysłali ostatnie prezenty do rodziny chłopaka, a wieczorem usiedli wszyscy na kanapie i oglądali świąteczny film, który leciał w telewizji. Brunetka zrobiła się senna i oparła na ramieniu swojego narzeczonego, który gładził kciukien jej dłoń. Gdy film się skończył udali się sypialni gdzie Jo i Charlie mieli chociaż chwilę spokoju. Podobało im się, że rodzice Jo ich odwiedzili ale jednak musieli się nieco powstrzymywać przed różnimy zachowaniami. W swojej sypialni mieli trochę spokoju, leżeli razem w łóżku, namiętnie całowali i w końcu kładli się spać.

— Nie mogę się doczekać ślubu. — szepnął Charlie.

— Ja też. — przyznała Jo obracając się na plecy — Wiem, że dużo się teraz dzieje i w Anglii nie jest za bardzo bezpiecznie i, że jest wojna, ale... nie mogę się doczekać aż będziemy małżeństwem.

— Odkąd minęliśmy sklep z sukniami ślubnymi nie mogę przestać wyobrażać sobie ciebie w sukni ślubnej. — przyznał — Jakąkolwiek wybierzesz będzie wyglądała cudownie. — dodał.

— Myślisz, że powinniśmy zacząć go planować? — zapytała.

— Myślę, że tak. — powiedział.

— Bierzemy ślub w Norze. — powiedziała Jo.

— Naprawdę? Tego chcesz? Nie chcesz żadnej przepięknej sali, albo bajkowego ogrodu? — zapytała.

— Nora to dla nas magiczne miejsce, Charlie, spędziliśmy tak mnóstwo cudownych chwil, dlatego, jeśli Ty chcesz i jeśli Twoi rodzice się zgodzą, chcę wziąć ślub w Norze. — powiedziała — Oczywiście nie noc poślubną... — Charlie się roześmiał.

— Wynajmiemy hotel. — powiedział — Gdzieś na plaży.

— Marzy mi ślę ślub pod koniec lata. — wyznała — Na świeżym powietrzu...

— O zachodzie słońca. — szepnął Charlie — W bardziej mugolski sposób.

— Naprawdę? — zapytała — W mugolski?

— No wiesz, niektóre sprawy... rzucisz kwiatkami i w ogóle... tylko jak już będziesz rzucała to nie w Ginny. — poprosił, a Jo się rozśmiała.

— Okrągłe stoły i jeden długi gdzie będziemy siedzieć my i nasi świadkowie...

— Szczerze, to sam nie wiem którego z moich braci bym wybrał. Kocham ich wszystkich, bo jakby nie patrzeć to Bill wybrał mnie to ja bym musiał Percy'ego, żeby iść po kolei ale nie wiem czy się pogodzi z rodzicami... myślisz już o kimś szczególnym?

— Ginny. — powiedziała Jo, a Charlie się uśmiechnął.

— Moja siostra.

— Będzie już wtedy starsza. Może będzie miała chłopaka...

— To są zakazane słowa...

— Nie sądzisz chyba, że będzie wieczną singielką. — powiedziała Jo — Wiesz... mimo wszystko, mimo, że chcę mieć ślub jak z bajki to wciąż uważam, że nikt nie przebije ślubu Shey i Freda, wiem, że do tego pewnie sporo czasu, bo nawet nie są zaręczeni ale... oni to dopiero by mieli ślub!

The Dragon's Curse| Charlie Weasley Where stories live. Discover now