Rozdział 29

809 50 23
                                    

Kolejne długie tygodnie były równie intensywne. Wszyscy uczniowie na siódmym roku się uczyła na zbliżające się owutemy. Josephine zaczynała się coraz bardziej tym stresować i mimo, że Charlie zawsze był obok aby jej pomóc czuła bardzo niepewnie i co jeszcze dla niej było dziwniejsze nieswojo. Czuła się cały czas obserwowana i sama nie miała pojęcia co jest tego powodem. Jej babcia przysłała jej również list, w którym dokładnie wyjaśniła, że jej przykro z tego co się stało w święta, ale Jo jej nie odpisała. Nie chciała denerowawać się też tym.

— Owutemy to poważne egzaminy... ostatnie do jakich podejdziecie w szkole. — mówiła profesor McGonagall — Ważne jest żeby odpowiednio się do tego przygotować i aby dać z siebie wszystko. — ciągnęła — Nie mam zamiaru was straszyć, ale naprawdę warto się do tego mocno przyłożyć aby uzyskać dobre wyniki.

Profesor McGonagall ciągnęła jej monolog na temat owutemach, a siedząca w ławce Josephine wpatrywała się w nauczycielkę z przerażeniem w oczach. Miała wrażenie, że to się dzieje tylko w jej śnie i, że nic z tego nie jest prawdziwe. Czuła się jakby wszystko spadło jej teraz na głowę. Nauka do późna. Przeprowadzka do innego kraju. Coraz bardziej się bała kończyć szkołę. Przez sekundkę Jo straciła kontrolę nad swoim ciałem i szybko podniosła rękę do góry.

— Tak, panno Martin? — usłyszała głos profesor McGonagall jak przez mgłę.

— Czy mogę pójść do toalety? — zapytała szybko.

— Proszę bardzo. — powiedziała profesor McGonagall i kontynuowała swój monolog.

Jo wybiegła z klasy jak poparzona i weszła do najbliższej damskiej toalety. Serce jej dudniło jak oszalałe w piersi sprawiając ból w klatce piersiowej. Dłonie drgały mimo, że starała się rozluźnić, a oddech stał się bardziej płytki niż normalnie. Jo zacisnęła mocniej oczy zaciskając mocno dłonie i strzelając palcami. Chodziło w kółko a myśli w jej głosie nie dawały jej spokoju. Czuła, że zawali. Czuła, że traci nad wszystkim kontrolę i jest bezsilna, że nigdy nie będzie tak odpowirdzielna jak jej rodzice, nie będzie tak dobrze gotować, że Charlie nie wytrzyma z nią nawet miesiąca.

— Jo? — zapytała cicho Mayumi wchodząc do toalety — Profesor McGonagall mnie wysłała aby zapytać czy w porządku... o... ojej, Jo. — szepnęła podchodząc do brunetki i chcąc złapać ją za rękę dla uspokojenia, ale ona tylko odskoczyła opierając się mocno plecami o ścianę. Nie mogła wydusić z siebie żadnego słowa, a obraz przed jej oczami już się jej zamazał z powodu łez — Jo... poprosić Charliego? — zapytała Mayumi, a brunetka przytaknęła głową.

Gdy azjatka wybiegła z łazienki w pośpiechu Jo stała wciąż tak samo, a ta chwila się nieznośnie dłużyła dopóki rudzielec nie wbiegł przerażony do łazienki i spojrzał przyjaciółce prosto w oczy. To nie był pierwszy raz, ale Charlie wciąż nie wiedział co ma robić, przynajmniej nie był pewny.

— Hej... — szepnął delikatnie podchodząc trochę bliżej niej. Nie chciał jej przestraszyć dlatego wyciągnął nieśmiało rękę a ona oderwała ją od klatki piersiowej i chwyciła go mocno za dłoń.

— Charlie. — szepnęła ściskając mocniej jego dłoń, a on starał się nie skrzywić z bólu. — Tracę kontrolę.

— Nie tracisz kontroli. — szepnął — Ty nigdy nie tracisz kontroli. Zawsze masz wszystko idealnie pod kontrolą. — dodał — Idzie ci świętnie. Ogarnianie tego wszystkiego. Mieszkania i szkoły. Potrafisz każde zaklęcie, potrafisz wyrecytować każdy eliksir, jego właściwości i składniki. — powiedział chwytając ją delikatnie za ramiona — Oddychaj razem ze mną. — szepnął nie odrywając oczu od jej twarzy, na której malował się strach i bezsilność. Charlie wziął głęboki wdech nosem a ona zrobiła to razem z nim.

Oboje stracili poczucie czasu, Charlie długo próbował jej pomóc, a w końcu oddech wrócił do normy, jednak ręce wciąż jej się trzęsły a w sercu łomotało. Oparła głowę na klatce piersiowej chłopaka starając się nie wybuchnąć znów płaczem.

— Przepraszam. — szepnęła.

— Nie musisz przepraszać. — szepnął przytulając ją do siebie mocniej — Najważniejsze, że już czujesz się lepiej.

Stali w uścisku przez parę minut, a żadne z nich nic nie mówiła. Jo wsłuchiwała się w bicie serca Charliego i już zrobiło jej się lepiej.

— Chcesz iść dalej na lekcje? — zapytał Charlie — Mamy dzisiaj dwie godziny eliksirów i nie chciałbym aby Snape zrobił coś.. — mówił, a ona tylko zaprzeczyła głową — Odprowadzę cię do dormitorium.

Charlie położył dłoń na jej plecach i wyszli z łazienki, przed którą stali ich przyjaciele i profesor McGonagall.

— Wasze rzeczy. — powiedział Nathan podając im ich torby. Charlie zarzucił obie na ramię i rzucił podziękowania.

— Już się czujesz lepiej, panno Martin? — zapytała profesor McGonagall.

— Tak, pani profesor. — wymamrotała Jo czując wstyd za to co się stało.

— Zostań w dormitorium, na wszelki wypadek, dobrze? — zapytała posyłając jej pokrzepiający uśmiech — Panie Weasley...

— Tak?

— Zostaniesz z nią? — zapytała — Wątpię by chciała być teraz sama. — dodała.

— Zostanę. — powiedział Charlie — Chodź, skarbie. — mruknął do brunetki obejmując ją ramieniem — Już wszystko w porządku. — szepnął całując ją w skroń.

Charlie powiedział hasło przed Grubą Damą i weszli do Pokoju Wspólnego. W środku było trochę uczniów, dlatego rudzielec chciał zabrać swoją przyjaciółkę do swojego dormitorium.

— Charlie! — zawołał Percy stukając brata w ramię.

— Tak?

— Mógłbyś mi coś wyjaśnić? — zapytał Percy.

— Chciałbym... ale nie mam teraz czasu. — odparł Charlie.

— Dlaczego? Czemu Josephine płacze? — zapytał.

— Nie teraz, Perce, dobra? — zapytał Charlie.

— Ale...

— Perce, to nie jest dobra chwila — dodał — Znajdę cię później.

Percy się niechętnie zgodził, a Charlie zabrał Jo do swojego dormitorium. Dał jej do ubrania coś wygodniejszego niż ubrania szkolne, a gdy wyszła z łazienki ona mocno go objęła.

— Przepraszam za problem. — szepnęła.

— To żaden problem. — powiedział Charlie — Liczy się tylko to, że jest Ci lepiej. — dodał — To był jeden z gorszych, co?

— Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. — powiedziała Jo — Dawno nie miałam ataku paniki.

— Przepraszam, że nie wiedziałem jak się tobą zająć. Gdy Mayumi przyszła o powiedziała, że mnie potrzebujesz okropnie się wystraszyłem. — wyznał.

— Poradziłeś sobie świetnie, Charlie. Bardzo Ci dziękuję. — powiedziała zaciskając dłonie na jego szacie.

— Jest coś czego potrzebujesz? — zapytał.

— Nie. Zrobiłeś już dzisiaj wystarczająco. — powiedziała.

The Dragon's Curse| Charlie Weasley Where stories live. Discover now