Rozdział 53

705 56 17
                                    

— Josephine, czy wyjdziesz za mnie? Nie, zbyt pewne siebie. — mruknął do siebie rozcierając sobie skromnie — Wyjdziesz za mnie, Josephine? To brzmi jakbym był zdesperowany. — warknął.

— Charlie co ty robisz w tej toalecie tak długo? Zaraz musimy iść, nie chcę się spóźnić. — krzyczała do niego zza drzwi — Wychodź albo wywalę te cholerne drzwi.

— Kobieta, którą chcę poślubić. — mruknął do siebie po czym otwarł do drzwi w momencie, w którym Jo już miała wymierzać kopniaka w drzwi — Naprawdę byś to zrobiła, co?

— Oczywiście. Mogłeś rozlać wodę i się poślizgnąć, kto by wtedy cię uratował? — zapytała.

— Jesteś boska. — zaśmiał się.

— Mamy wszystko, więc ruszaj ten tyłek, Weasley, bo nie mamy całego dnia. — zawołała do niego.

— Merlinie, ale ty się cieszysz. — powiedział biorąc walizkę.

— Ty żartujesz? Spędzimy tydzień w Santorini! Santorini! — zawołała — Spędzę urodziny w Santorini!

— Okej, zrozumiałem, kochanie. — powiedział Charlie — Chodźmy. Możesz okazywać tyle radości ile tylko chcesz.

Lot był długi i wyczerpujący, Jo zasnęła na ramieniu Charliego po godzinie, wstała już o trzeciej bo uparła się, że popakuje wszystko w mugolski sposób, żeby upewnić się, że przygotowała wszystko.

— Podróż poślubna? — zapytała jakaś starsza pani siedząca obok nich.

— Słucham? Nie, nie.

— Och, a już myślałam. — powiedziała kręcąc głową. Charlie się gwałtownie poruszył przez co rozbudził Jo, która uniosła na niego głowie.

— Śpij, śpij. — szepnął całując ją w głowę, a ona mocniej przytuliła ramię Charliego. Kobieta obok wciąż się na nich gapiła.

W końcu dotarli do hotelu i już następnego dnia mogli pozwiedzać okolicę. Charlie nie mógł się napatrzeć na Jo. Wyglądała pięknie, z rozpuszczonymi brązowymi włosami, które były rozwiane na wietrze, w krótkiej białej, koronkowej bluzce z odkrytymi ramionami i spodniczce, która była w komplecie, na sandałach na obcasie i Grecją w tle wyglądała jak z filmu. Dawno nie widział jej tak wyluzowanej i aż robiło mu się ciepło na sercu, gdy oglądał ją taką, to tylko go utwierdzało, że chce ją poślubić. Nie wiedział jednak czy będzie jakimkolwiek dobry moment.

— Mam dla ciebie prezent. — powiedział, gdy przechodzali się po kamiennych uliczkach przy zachodzącym słońcu — Na jutro wykupiłem nam rejs po morzu.

— Jesteś cudowny. — powiedziała całując go w policzek.

— Tylko nasza dwójka. — obiecał.

Następnego ranka po śniadaniu wybrali się do portu na rejs. Nie oni jedyni, bo było mnóstwo par, które wsiadało po kolei do białych, dość sporych łódek.

— Pewnie są na podróży poślubnej. — powiedziała zwracając się do Charliego — Może tu wrócimy na naszą. — odparła.

— Państwo Weasley? — zapytał mężczyzna z mocnym akcentem, gdy Charlie już chciał odpowiedzieć.

— Tak? — zapytała Jo od razu się odwracając.

— Zapraszam do łodzi. — powiedział wskazując palcem na jedną z większych łódek.

— Ale wielka. — szepnęła Jo.

— Bo... trochę skłamałem i powiedziałem, że to nasza podróż poślubna. — odparł.

— Więc jestem twoją żoną. — powiedziała — Nie narzekam na taki zwrot akcji. — powiedziała, gdy Charlie podał jej dłoń aby weszła do łodzi.

Jo położyła się na leżaku i zamknęła oczy, a Charlie nie mógł przestać myśleć o tym, że przez chwilę faktycznie poczuł się jakby Jo była jego żoną. Gdy stali przy bariejce już miał wyciągnąć pierścionek, ale się zestresował i w końcu tego nie zrobił.

Miał jeszcze parę prób oświadczyn i żadna nie wypaliła, bo za każdym razem bał się, że Jo odmówi. Mimo, że po fakcie doskonale wiedział, że się zgodzi, a przynajmniej to wyczytał z jej ostatniego zachowania. Ostatniego dnia spędzili dzień na plaży, a na wieczór Charlie zaplanował randkę i miał nadzieję, że tym razem jego pewność siebie da mu się oświadczyć. Restauracja, którą wybrał zobaczył w jednej z ulotek, które przeglądała Jo. Dotyczyła ona idealnych miejsc na randki w Santorini, a Jo powiedziała, że Mayumi i Nathan byli w tej restauracji, podobało im się i miejsce i jedzenie podobno było pyszne, niestety była strasznie droga. Z racji tego, że Jo i Charlie długo oszczędzali pieniądze to mogli sobie pozwolić na chociaż jeden taki wieczór. Zamówił stolik już pierwszego dnia, na wszelki wypadek jakby miało zabraknąć miejsca. Stolik był na balkonie, obok siedziały jeszcze dwie pary.

— Cieszę się, że w końcu wyrwaliśmy się z Rumunii. — powiedziała — Kocham tamto miejsce, ale miło zmienić na chwilę otoczenie.

— Ja też. — przyznał Charlie — Chociaż tęsknię za smokami. — odparł a Jo się roześmiała — Cieszę się, że mogłaś odpocząć. — wyznał.

— Ty też! Byłeś cały spięty, Charlie. Wiem, że kochasz smoki, ale czasami to bardzo stresująca robota. — powiedziała.

— Tak, no wiem. — westchnął.

— Szkoda, że jutro już wracamy i będziemy musieli... wrócić do codzienności i do... wojny.

— Jo, jesteśmy bezpieczni w Rumunii, wiem, że nasze rodziny są w Anglii, ale sami nam powiedzieli, że mamy wracać do pracy bez względu na wszystko, jeśli sytuacja się choć odrobinę pogorszy, wracamy do Anglii bez dwóch zdań, obiecuję Ci to. — powiedział trzymając ją za dłoń.

Wrócili do pokoju dość późno, a Charlie pluł sobie w brodę, że znów mu się nie udało. Zboczyli na temat wojny a nie chciał oświadczać się jej po tym jak oboje martwili się o siebie i swoje rodziny. Dlatego do Rumunii, Josephine wróciła bez pierścionka na palcu.

The Dragon's Curse| Charlie Weasley Donde viven las historias. Descúbrelo ahora