22 marca 2015 roku, dom Luny
-Siostra, ktoś do ciebie!- usłyszałam krzyk Teda. Popatrzyłam jeszcze raz na moje odbicie w lustrze i zmarszczyłam czoło, bo wyglądałam bardzo źle.
-Powiedz mu, żeby dał mi jeszcze chwilkę.- odpowiedziałam głośno. Podbiegłam do szafy i zaczęłam przeszukiwać wszystkie szuflady w poszukiwaniu idealnej kreacji na tą imprezę. Miałam poznać znajomych Luke'a, co było znakomitą okazją do zaprzyjaźnienia się z nimi. W końcu nie czułabym się tak źle, bo mimo, że mam przy sobie Hemmo, czasami czuję się bardzo samotnie.
W końcu wygrzebałam czarny crop top i białą spódnicę, za którą Luke pewnie mnie zabije, ale cóż. Szybko poprawiłam swoją fryzurę i zbiegłam na dół, gdzie stał mój kolega. Uśmiechnęłam się do niego, a on westchnął głośno.
-Lunaaa, spódniczka?- zapytał, a ja machnęłam na niego ręką.
-Jestem w końcu dziewczyną.- sprostowałam, a on z niechęcią przyznał mi rację. Usiadłam na drewnianym stołku i założyłam moje czarne buty na koturnie. Uśmiechnęłam się do niego.- Gotowa.- powiedziałam, a on zlustrował mnie wzrokiem.
-Hm..- powiedział zbliżając się. Poszukał czegoś w kieszeni i schował to w pięści.- Zamknij oczy.- poprosił, a ja to wykonałam. Zbliżył się jeszcze bardziej i kazał mi odsunąć trochę włosy, po czym zimny metal zetknął się z moją skórą. Usłyszałam kilka przekleństw, ale po chwili coś już dyndało na mojej szyji.- Tada!- wykrzyknął z uśmiechem. Otworzyłam oczy i spojrzałam w dół, by zobaczyć trzy linie przekreślone czwartą (u know, znak 5SOS). Uśmiechnęłam się głupkowato i przytuliłam Hemmings'a, rzucając mu się na szyję. On uniósł mnie nieznacznie i zakręcił się.
-Luke!- krzyknęłam wesoło, a on nie przestawał się kręcić, na co ja głośno piszczałam. Po chwili usłyszeliśmy głośny trzask drzwi, więc oderwaliśmy się od siebie, ale nadal trzymaliśmy z tyłu za plecy, byśmy nie upadli przez ból głowy po wcześniejszej zabawie.
Drzwi wejściowe otworzyły się, a naszym oczom ukazał się mój tata w garniturze i z teczką w ręce. Spojrzał na nas podejrzliwie i wszedł do środka.
-Dzień dobry.- powiedział pospiesznie Luke.
-Dobry.- odpowiedział gburowato. Przygryzłam wargę i spojrzałam na blondyna stojącego obok. Szturchnęłam go lekko w ramię, by tak bardzo się nie denerwował, co nie umknęło uwadze mojego ojca.- Wychodzicie gdzieś?- skierował pytanie do mnie, na co przytaknęłam.
-Um, tak. Luke zabiera mnie na urodziny swojego przyjaciela.- skłamałam, bo gdybym wyjawiła mu, że to będzie nienadzorowana, szalona impreza nastolatków chyba dostałby szału.- My już będziemy lecieć.- ponownie przerwałam ciszę i pociągnęłam Hemmo za rękaw w stronę wyścia. On tylko pożegnał się z moim ojcem i przyspieszył, by jak najszybciej wydostać się z tego domu.
-To było cholernie dziwne.- rzucił, gdy już siedzieliśmy w żółtym Hummer'ze jego ojca. Zaśmiałam się i przytaknęłam.
-Kim tak właściwie jest organizator?- zapytał, a Luke odpalił auto.- W sensie, to jeden z twoich przyjaciół?- dodałam, a chłopak skinął głową, skupił się na drodze.
-Ma na imię Michael i jest zdrowo pojechany, więc na twoim miejscu nie zdziwiłbym się, gdybyś zobaczyła tam całą szkołę, albo nawet więcej ludzi.- powiedział, a ja skinęłam głową.- A właśnie, lekcja piąta. Zawsze bądź gotowa na najgorsze.- dopowiedział, a ja ponownie pokiwałam twierdząco. Nieźle mnie tym wszystkim wystraszył, bo nie chciałam zobaczyć tam nikogo z wrednych dziewczyn. Mam na myśli, one nienawidzą mnie tak bardzo, że zniszczyłyby mi humor.
__________________________
Proszę, aby każdy kto przeczytał zostawił komentarz albo gwiazdkę
CZYTASZ
50 things to learn| l.hemmings ✔
FanfictionW którym zbuntowany Luke uczy niewinną Lunę czym jest życie -OPOWIADANIE NIE JEST TŁUMACZENIEM-