Lesson nine

6.4K 466 16
                                    

 11 kwietnia 2015 roku, sypialnia Luny

Razem z moim przyjacielem postanowiliśmy tego dnia poleniuchować w łóżku. Luke zaraz po przebudzeniu, zadzwonił do chłopaków i odwołał ich wcześniej zaplanowany wypad na pizzę, na co dostał ode mnie po głowie. Nie chciałam być powodem ich rzadszych spotkań, a gdy powiedziałam to blondynowi, on tylko machnął ręką.

-Jesteś dla mnie ważniejsza niż głupia pizza.- wymamrotał i nakrył głowę kołdrą. Uśmiechnęłam się lekko, a przyjemne ciepło rozlało się w moim sercu. Ponownie oparłam się o poduszki i westchnęłam głośno.

-Który dzisiaj jest?- zapytałam po chwili, a Luke wzruszył ramionami.

-Chyba jedenasty.- odparł, a ja rozszerzyłam oczy do wielkości spodków kosmicznych.

-Wstawaj!- krzyknęłam tylko i sama jak poparzona wyskoczyłam z łóżka. Podbiegłam do szafy i ubrałam się w pierwszy, lepszy, biały crop top i luźne, jasne jeansy. Odwróciłam się i widząc śmiejącego się ze mnie chłopaka, warknęłam groźnie.- Teddy ma dzisiaj mecz, muszę tam być.- powiedziałam, a on nieco niezadowolony, zwlókł się z łóżka i założył na siebie wczorajsze, czarne jeansy i tego samego koloru t-shirt.- Dziękuję.- powiedziałam cicho, gdy skończyłam robić makijaż. Chwyciłam za swój czarny plecak, a następnie pociągnęłam blondyna w stronę schodów. On nic nie mówił, tylko od czasu do czasu mamrotał pod nosem coś o moim zapominalstwie. Machnęłam na niego ręką, a następnie szybko założyłam czarne buty na platformie i pospieszyłam zakładającego trampki chłopaka.

-Już idę, księżniczko.- burknął i wyminął mnie. Zamknęłam pospiesznie drzwi i opierając ręce na jego plecach, szybko pchałam go do przodu.- Jesteś zabawna, serio.- zachichotał, a następnie przyspieszył do truchtu. Jego długie nogi idealnie się sprawdzały, co mnie cholernie cieszyło. Spojrzałam na zegarek i z radością odkryłam, że mieliśmy jeszcze pół godziny.

-Stadion jest niedaleko, damy radę, co nie?- zapytałam, a on pokazał dwa kciuki ku górze i wyszczerzył się głupio. Parsknęłam śmiechem.

11 kwietnia 2015 roku, stadion w Sydney

-Lekcja dziewiąta.- wysapał chłopak za mną.- Ustawiaj sobie pierdolone powiadomienia w telefonie, skoro o wszystkim zapominasz.- wydyszał, a ja się zaśmiałam. Dotarliśmy już na trybuny, a ku mojemu zadowoleniu, mecz jeszcze się nie zaczął. Zajęliśmy miejsca niezbyt wysoko i wypatrywaliśmy zawodników.

W końcu, po pięciu minutach, na murawie pojawiły się dwa zespoły dwunastolatków. My kibicowaliśmy "Shotgun'om", a inni "Lemurom". Głupie nazwy, ale to przecież nie ja to wymyślam. Zadowolona pomachałam do swojego brata, a on odpowiedział mi szerokim uśmiechem.

-Cholernie się cieszę, że się nie spóźniliśmy. Zawsze to mama przychodziła na jego mecze, a teraz...cóż, ma nas gdzieś.- powiedziałam. Przygryzłam środek policzka i oparłam się o tył krzesła. Założyłam ręce na piersi i przyglądałam się, jak chłopcy uganiali się za piłką, będąc w przykrótkich gatkach.

-Dobrze grają.- stwierdził Luke. Przytaknęłam gorliwie i posłałam mu radosny uśmiech.- Lubię, gdy jesteś szczęśliwa.- stwierdził, a ja się zarumieniłam.

-Miło mi.- odpowiedziałam, bo nic innego nie przyszło mi do głowy. On tylko zaśmiał się pod nosem i położył ramię na moich barkach, przyciągając mnie bliżej. Uśmiechnęłam się i położyłam głowę na jego torsie.

Godzinę potem, mój ucieszony brat biegł z boiska w moją stronę z wielkim uśmiechem na twarzy.

-Wygraliśmy, Luna! Wygraliśmy!- darł się wesoło, a ja nie mogłam powstrzymać uśmiechu cisnącego się na usta.

-Wiem! Jestem z ciebie taka dumna, Ted!- krzyknęłam równie głośno i przykucnęłam, by wziąć go w ramiona.

-No, młody, muszę przyznać, że jestem pełen podziwu.- odezwał się Luke. Mój braciszek podniósł na niego głowę i uśmiechnął się szczerbato.- Myślę, że trzeba to jakoś uczcić. Co powiecie na lody?- zapytał Hemmings, a młody od razu przytaknął z zapałem.

-Leć się przebierać.- ponagliłam go, na co od razu ruszył do szatni, jeszcze szczęśliwszy niż dotychczas.- Żeś wyskoczył z tymi lodami.- zachichotałam, a on wzruszył ramionami.

-Lody to dobre wyjście z każdej sytuacji. Muszę sobie go jakoś udobruchać, może opowie mi o twoich przypałach z dzieciństwa.- powiedział, a ja otworzyłam szeroko usta w zdziwieniu.- Księżniczko, zamknij buzię, bo ci mucha wleci.- chwycił za mój podbródek i sprawił, że moje usta się zamknęły.

-Nie wierzę, że chcesz znaleźć na mnie brudy! Frajer!- wykrzyknęłam. On tylko się zaśmiał, na co ja również zachichotałam.- A tak właściwie, to ja wiem co nieco o tobie.- ukułam go palcem w brzuch.- Robert, misiu.- powiedziałam, a on jęknął.

-Nienawidzę cię.- wymamrotał, a ja zaśmiałam się głośno, zacierając ręce.

50 things to learn| l.hemmings ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz