18 kwietnia 2015 roku, dom Calum'a
Myślę, że impreza w domu "Chinola", jak go pieszczotliwie nazywał Michael, była jedną z najlepszych na jakich byłam. Nie upiłam się do nieprzytomności, ale mimo to, tańce i pływanie w basenie były na serio spoko.
Impreza oczywiście trwała w najlepsze, bo była dopiero dwudziesta druga, a Luke postanowił, że dość długo byliśmy już w wodzie i powinniśmy wyjść. Tak nawiasem mówiąc, poduczyłam się nieco od blondyna i umiałam już unosić się na powierzchni bez pomocy, co dla mnie było wielkim krokiem. Jak już mówiłam, wyszliśmy z wody, a mi zrobiło się bardzo zimno, bo pomimo faktu, że była to Australia, wieczory potrafiły dać w kość. Weszliśmy więc do środka i skierowaliśmy na piętro, do pokoju Hood'a, gdzie podobno Hemmings miał jakieś swoje ciuchy na zmianę. Pomijając fakt, że byłam cała mokra, usiadłam na krześle stojącym przy biurku i przyglądałam się jak Luke buszuje w szafie. Co chwili mruczał coś pod nosem i wyrzucał kolejne ubrania na kupkę obok mebla.
-To powinno się nadać.- stwierdził z uśmiechem i rzucił we mnie dużym, granatowym swetrem i szarymi jeansy'ami oraz parą skarpet.- Skarpety są siostry Cal'a, spodnie też.- wzruszył ramionami i sam chwycił za czarną koszulkę, tego samego koloru spodnie i koszulę. Wyciągnął też skarpetki dla siebie.
-Gdzie mogę się przebrać?- zapytałam, a on podniósł brew do góry.- Luke, ja nie wiem czy się orientujesz, ale mam mokrą bieliznę.- powiedziałam, a on zachłysnął się powietrzem.
-No tak, ja...- podrapał się po głowie. Sięgnął jeszcze raz do szafy i z głupawym uśmieszkiem rzucił we mnie czarnym materiałem. Bokserkami. Zarumieniłam się i odwróciłam głowę w inną stronę, a on zaśmiał się jak wariat.
-Łazienka jest tam.- wskazał nadal chichocząc jak dzieciak, a ja otworzyłam białe drzwi na przeciwko mnie. Zakluczyłam je i szybko przebrałam, a mokre ubrania powiesiłam na kaloryferze.
-Luna, jesteś gotowa?- usłyszałam przyjaciela zza drzwi i westchnęłam i rozpuściłam nadal wilgotne włosy. Przeczesałam je palcami i wyszłam z pomieszczenia, oczywiście na boso.
-Yup.- zamknęłam jeszcze drzwi i uśmiechnęłam się do blondyna.
-Idźmy wi...- nie dokończył, bo przerwało nam głośne wycie.
Syreny policyjne.
-Kurwa.- zaklął chłopak i pospiesznie chwycił mnie za dłoń. Pociągnął mnie szybko do łazienki, ale nie przekręcił zamka. Wyminął mnie i otworzył okno, wyjrzał na zewnątrz i zagryzł wargę.- Psy.- stwierdził, a ja prychnęłam.
-Nie pieprz sherlocku.- bąknęłam, a on zgromił mnie spojrzeniem.- Co zamierzasz zrobić?- założyłam ręce na biodra i patrzyłam na niego wyczekując.
-Wychodzimy na dach, jest wielospadowy, możemy schować się z drugiej strony, w dodatku za daszkiem nad balkonem.- wytłumaczył, a ja przełknęłam głośno ślinę. Nie bałam się wysokości, ani inne gówna, ja po prostu bałam się śmierci z tak durnego powodu.- Chodź.- nawet nie zauważyłam, gdy Hemmings znalazł się za oknem i przycupnął na parapecie. Wyciągnął w moją stronę dłoń, a ja natychmiast ją chwyciłam, po czym wdrapałam do niego.
-Gdzie teraz?- wyszeptałam. Byliśmy od strony frontowej, ale policjantów nie było widać, mam na myśli- ich wozy tam stał, ale nie siedzieli w środku. Luke wskazał na drugą stronę dachu, a ja potulnie ruszyłam za nim. Muzyka w środku ucichła, ale było słychać głosy niezadowolonych nastolatków.
Gdy już przepełznęliśmy na wyznaczone miejsce, ogródek był pusty, zauważyliśmy tylko jednego oficera wyprowadzającego pijaną w trupa dziewczynę. Ukryliśmy się tam, gdzie wcześniej mówił blondyn- na daszku osłaniającym balkon. Luke usiadł w miejscu, z którego nie było nic widać, a więc nas pewnie też. Poklepał swoje kolana, więc bez zająknięcia usiadłam na wskazanym miejscu.
-To takie szalone.- wymsknęło mi się, a chłopak wypuścił cichy chichot.
-Kiedyś z chłopakami chowaliśmy się przed glinami na festiwalu, bo byliśmy tam nielegalnie.- spojrzałam na niego z dołu, opierając się wygodnie o jego klatkę piersiową.- Ukradliśmy wejściówki jakimś trzem chłopakom, to oni zostali wywaleni, nie my.- zrobiłam młynek oczami i westchnęłam nieco głośniej niż zamierzałam.- Było fajnie.- mruknął i przytulił mnie mocniej, gdy zawiał wiatr.
-Chyba się zdrzemnę, jeśli nie masz nic przeciwko.- mruknęłam.
-Śpij.- blondyn uśmiechnął się troskliwie i pogłaskał mnie po włosach.- Nie znajdą nas, już kilka razy tu byłem.- wzruszył ramionami, a moja głowa podskoczyła, na co się skrzywiłam.- Sorry.- mruknął jeszcze.- A właśnie, Luna. Lekcja czternasta, nigdy nie postępuj jak dorosły.
-Co?- dostałam zastrzyku energii, a on westchnął.
-Gdybyśmy dzisiaj zachowali się jak odpowiedzialni, dorośli ludzie, siedzielibyśmy teraz na komisariacie i mieli piekło w chacie.
-Chyba masz rację.- teraz to ja wzruszyłam ramionami i ponownie zamknęłam oczy.- Branoc.
-Branoc.
__________________________
Cześć kochani!
Przychodzę do Was z kolejnym rozdziałem, tak jak obiecałam ;)
Pytanko: Jak podoba się nowa okładka? Sama ją zrobiłam, nie chwaląc się ;)
Proszę, aby każdy kto przeczytał zostawił gwiazdkę lub komentarz!
![](https://img.wattpad.com/cover/33078800-288-k600468.jpg)
YOU ARE READING
50 things to learn| l.hemmings ✔
FanfictionW którym zbuntowany Luke uczy niewinną Lunę czym jest życie -OPOWIADANIE NIE JEST TŁUMACZENIEM-