Lesson twenty six

4.2K 356 41
                                    

14 maja 2015, w drodze do domu Luna'y

-Co kurwa?- usłyszałam zdenerwowany głos mojego chłopaka. Odsunęłam nieco słuchawkę od ucha i głośno westchnęłam.- Tak po prostu wrzuciła ci to do torby? Jak mogłaś tego nie zauważyć, Luna?- krzyczał, a ja nie mogłam uwierzyć, że zwalał winę na mnie.

-Okay, czyli teraz to ja jestem wszystkiemu winna? Pewnie Luke, oczywiście, czemu ja naskakuję na tą biedną dziewczynę? Przecież to stało się przeze mnie, bo nie pilnuję moich rzeczy!- zamaszyście gestykulowałam, a ludzie przechodzący obok patrzyli na mnie jak na idiotkę.

-Mówię tylko, że to nie wydarzyłoby się, gdybyś zwracała większą uwagę na to co się wokół ciebie dzieje.- powiedział nieco spokojniej.

-Wiesz co? Pierdol się.- mruknęłam i rozłączyłam się z nim. Przyspieszyłam nieco, uważając, by nie wywrócić się przez kule. Torby z ubraniami dyndały mi na przedramieniu co doprowadzało mnie do białej gorączki, ale postanowiłam to olać, chciałam tylko dojść do domu.

 Po przejrzeniu nagrań z monitoringu w sklepie, okazało się, że jakaś dziewczyna, która też tam była, przy wyjściu wrzuciła mi ubranie do torby. Niestety nie starczyło jej intelektu na to, by zwinąć się na wszelki wypadek i ochroniarz od razu po nią poszedł. Zapytana czemu to zrobiła, odpowiedziała, że widziała jak tęsknie patrzyłam na sukienkę i chciała mi poprawić humor. Coś nie wyszło.

 Szłam coraz szybciej, a gniew nieco mnie zaślepiał, więc wpadłam na kogoś po drodze.

-O matko, przepraszam.- powiedziałam zdezorientowana. Podniosłam głowę i zobaczyłam bladą dziewczynę mojego wzrostu z krótkimi, blond włosami. Kiwnęła ręką i uśmiechnęła się.

-To nic, ja też nie patrzyłam jak idę. Powiedzmy, że wina leży po obu stronach.- posłała mi wesołą minę, a ja nieco się rozpogodziłam i również uśmiechnęłam. Jej radość była zaraźliwa, a ja właśnie tego potrzebowałam.- Jestem Louise.

-Luna.- jakoś udało nam się uścisnąć dłonie. Dziewczyna chwyciła za dwie torby, które mi upadły.

-Pomogę ci, gdzie idziesz?- zapytała. Nieco zdezorientowana odpowiedziałam, że do domu, a ona skinęła głową i tak poszłyśmy przed siebie, rozmawiając o różnych błahostkach.

 14 maja 2015, dom Luna'y

 Lou odprowadziła mnie pod same drzwi, a zanim poszła w swoją stronę wymieniłyśmy się numerami telefonów i userami na twitterze.

 Po wejściu do domu, okazało się, że nikogo nie ma. Na blacie w kuchni znalazłam notkę "Poszliśmy z Ted'em do dentysty, wrócimy wieczorem. Babcia xx". Westchnęłam i usiadłam na jednym z krzeseł przy stole i wpatrywałam się zmęczonym wzrokiem w sufit.

 Cała ta sytuacja w sklepie nieźle mnie wykończyła, a kłótnia z moim chłopakiem pogrążyła jeszcze bardziej. Na szczęście krótka rozmowa z nowo poznaną dziewczyną nieco poprawiła moje samopoczucie, ale nadal nie skakałam pod sufit ze szczęścia.

 Podniosłam się z siedzenia i postanowiłam się zdrzemnąć, więc, nie mając pomocy, by wdrapać się na górę, położyłam się na kanapie w salonie. Wyciszyłam telefon, odstawiłam kule obok fotela i umościłam się wygodnie na prowizorycznym posłaniu i przykryłam kocykiem.

 Śniło mi się, że Luke był na mnie tak zły, że przywiązał mnie do drewnianego pala, a potem ułożył pode mną stos drewna i podpalił, śmiejąc się przy tym złowieszczo.

 Obudziłam się, gdy żar dosięgał do moich włosów, ale nie samoczynnie. Zanim jeszcze otworzyłam oczy, do moich nozdrzy doszedł zapach spalenizny i głośne krzyki. Szybko się podniosłam.

 To, co zobaczyłam przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Wokół mnie było mnóstwo ognia, dosłownie płomienne ściany. Szybko się rozbudziłam i zaczęłam krzyczeć po pomoc, ale najprawdopodobniej nikt mnie nie usłyszał. Oceniłam sytuację, a widząc drogę prowadzącą do drzwi, szybko zeskoczyłam z tapczanu i, zupełnie ignorując ból stopy, rzuciłam się w ich stronę. Niestety, przeceniłam samą siebie, bo po chwili ból był nie do wytrzymania, a żywioł zajął już przednią część.

-Pomocy!- krzyczałam, stojąc po środku płomiennego okręgu. Czułam, że to mój koniec, słyszałam jakieś głosy na zewnątrz, ale były bardzo przytłumione. Byłam bezsilna, opadłam na podłogę i zaczęłam płakać. Nawet nie pogodziłam się z Luke'iem. Otarłam łzy i ponownie rozejrzałam się dookoła. Usłyszałam huk, a nad płomieniami zauważyłam otwierające się drzwi.

-Luna!- krzyczał ktoś. Nie rozpoznałam tego głosu, a moje, już otępiałe, zmysły nie pomagały w rozpoznawaniu tego, co działo się wokół mnie.

 Powoli spadałam w ciemną otchłań, czułam języki ognia na mojej skórze, ale nie miałam siły krzyczeć. Poczułam silne ramiona na mojej talii, ktoś podniósł mnie do góry, a po pewnym czasie oddychałam już świeżym powietrzem.

-Przepuśćcie mnie, to moja dziewczyna!- Luke. Nieco się ożywiłam, podniosłam ciężkie powieki i zobaczyłam jego twarz przy mojej.- Nawet nie próbuj mnie opuszczać, to jest rozkaz, a nie prośba!- mówił spanikowany. Ktoś zamknął za nim jakieś drzwi, a ja dopiero zorientowałam się, że byliśmy w karetce.- Nawet nie rozkaz, Luns.- założył mi przypalony kosmyk włosów za ucho, a po jego zaróżowionym policzku spłynęła pojedyncza łza. Chciałam podnieść rękę i mu ją zetrzeć, ale nie miałam siły.- To lekcja, dwudziesta szósta. Nie zostawiaj mnie!

 Ale ja widziałam już tylko ciemność.

__________________________

Cześć Milusińscy :3

To się porobiło, chcieliście dramy- macie! Ale nie bójcie się- to nie jej koniec, mam coś jeszcze w zanadrzu ;)

 
(MOŻE JESTEM WREDNA, ALE CHCIAŁAM WAM DAĆ LINKA DO "GIRL ON FIRE" XDDD)

50 things to learn| l.hemmings ✔Место, где живут истории. Откройте их для себя