2 maja 2015, dom Aahton'a
Impreza zakończyła się dość szybko, bo o dwudziestej trzeciej, ale w końcu miała swój początek w południe, więc nie można się dziwić, prawda? Nasza "paczka", w której skład wchodzili Luke, Ash, Cal, Mike, Harley i ja, jednogłośnie stwierdziła, że chcemy się jeszcze zabawić, więc poszliśmy do domu Irwina, gdyż nikogo nie było u niego w domu. Posiedzieliśmy do drugiej, bądź trzeciej i poszliśmy spać.
Gdy tylko się obudziłam, usłyszałam zmęczony jęk któregoś z chłopców.
-Czyżby kacyk?- zakpiła Harley i zaśmiała się pod nosem.
-Kac morderca nie ma serca!- krzyknęłam, ale mój głos został stłumiony przez ramię Luke'a, które przycisnął do moich ust, gdy tylko zaczęłam. Harley śmiała się jak opętana, a ja razem z nią, na co zostałyśmy zgromione wzrokiem przez wszystkich czterech.- Trzeba było nie pić.- rzuciłam wstając. Chwyciłam za bluzę blondyna i zarzuciłam ją na ramiona, bo zaczęło robić się zimno.
-Chodź, wrzucimy coś na ruszt.- Harley chwyciła mnie za rękę i pociągnęła do kuchni. Na szczęście znała rozkład pomieszczeń, bo ja byłam w tym domu pierwszy raz.- Trochę żałowałam, że nic nie wypiłam, ale teraz jestem sobie wdzięczna.- rzuciła, gdy podeszła do jednej z szafek, a ja przytaknęłam.
Naszą rozmowę o nadużyciu alkoholu przerwał mój telefon.
-Halo, babciu?- zapytałam pocierając czoło.- Przecież mówiłam, że wychodzę.- powiedziałam, gdy kobieta zarzuciła mnie lawiną słów typu "Gdzie ty się szlajasz bez uprzedzenia?!".- Pisałam do Ted'a, że wrócę na rano!- powiedziałam piskliwym głosem. Harley skrzywiła się lekko i potarła przyjacielsko moje plecy. Posłałam jej zbolały uśmiech i westchnęłam ciężko.- Już idę.- wymamrotałam i się rozłączyłam.- Głupi smarkacz.- kopnęłam w jedną z szafek, ale zaraz tego pożałowałam.- Kuźwa!- krzyknęłam. Okazało się, że meble Ahston'a wcale nie są takie znowu miękkie, więc po bliskim spotkaniu z szafką moja stopa niemiłosiernie bolała. Oparłam się o ścianę i zjechałam na ziemię.
-Jezu, Luna!- Harley doskoczyła do mnie. Pech chciał, że z niej też nie była kobieta pełna gracji, więc wylądowała na mojej drugiej stopie. Zawyłam z bólu, czułam ciepłe łzy spływające po moich policzkach.- Luke! Luke!- Harley otarła mi twarz i wzywała chłopaka, który po kilku sekundach pojawił się w drzwiach.
-Co się stało?- krzyknął wystraszony i dopadł do mnie.
-Kopnęła w szafkę, chyba coś sobie zrobiła.- z dziewczyny był lekarz taki, jaka ze mnie prima balerina, ale musiałam się z nią zgodzić, więc energicznie pokiwałam głową, uderzając przy tym w ścianę z mną.
-Piłaś?- rzucił szybko, a blondynka zaprzeczyła.- Do auta, już.- rozkazał, a ona migiem podniosła się z miejsca i pognała po kluczyki.- Chodź tu do mnie, chodzące nieszczęście.- wymamrotał i podniósł mnie niczym pannę młodą. Schowałam twarz w jego koszulce i cicho łkałam, na co on lekko mną zakołysał.- Ćśś...- pocałował mnie w czoło, a po chwili byłam już w samochodzie.
2 maja 2015, szpital
Po wykonaniu rentgena, okazało się, że złamałam trzy palce u prawej stopy. Genialnie.
-Matko kochana, skarbie nic ci nie jest?- na salę wpadła moja babcia. Wypędziła wszystkich znajomych siedzących wokół i sama zajęła krzesło po mojej lewej.
-Mam złamane trzy palce.- kobieta skrzywiła się lekko i pogładziła mnie po czole.- Przepraszam babciu, ja po prostu...- wypuściłam powietrze z ust i palcami zaczesałam włosy do tyłu.-...zdenerwowałam się i kopnęłam w szafkę i..
-Wiem kochanie, wiem. Luke mi wszystko powiedział.- ścisnęła moją dłoń, a następnie poklepała po niej.-Damy radę, załatwimy ci jakieś kule i będziesz normalnie funkcjonowała, hm?- zaproponowała, a ja żwawo przytaknęłam i przytuliłam ją mocno.
-Dziękuję babciu, dziękuję.- wymamrotałam i uśmiechnęłam się do niej.
Rozmawiałyśmy tak dłuższą chwilę, gdy przez drzwi wychylił się Hemmings.
-Dobrze, to ja już pójdę, ufam, że odstawisz ją do domu.- zwróciła się do blondyna, a on skinął głową i pożegnał się z babunią.
-Cześć niezdaro.- zaśmiał się i usiadł na tym samym krześle co bunia.
-Cicho siedź, nie wierzę, że jestem taka głupia.- pacnęłam się ręką w czoło i oparłam o poduszki.- Kto ma tak cholernie twarde meble w domu?
-Nie wiem, mała.- zaśmiał się.- Ale to daje nam kolejną lekcję, dwudziestą trzecią, nigdy nie kop w meble.- wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem i pacnęłam chłopaka w ramię.
-Powinieneś zacząć to spisywać, na pewno ocaliłbyś całą masę ludzi.
-A na pewno stóp.
_________________________
Hejo Żabki :D
Takie małe info: to jeszcze nie jest drama, co najwyżej wstęp do niej, więc poczekajcie ;)
**do góry macie Harley**
![](https://img.wattpad.com/cover/33078800-288-k600468.jpg)
YOU ARE READING
50 things to learn| l.hemmings ✔
FanfictionW którym zbuntowany Luke uczy niewinną Lunę czym jest życie -OPOWIADANIE NIE JEST TŁUMACZENIEM-