33. Ten dzień nie może być już gorszy... a jednak!

844 104 200
                                    

W poprzednim rozdziale było wiele negatywnych emocji... trzeba teraz uspokoić nerwy i odetchnąć ^^

Miłego czytania 💜

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Atsushi nie miał pojęcia, jak długo siedział w sali należącej do klasy 2-A. Wiedział tylko, że na pewno zbyt długo. Ostatecznie, kiedy względnie się pozbierał, poszedł do domu. Z resztą musiał to zrobić, inaczej woźny, który dłużej został w szkole, aby naprawić kran, zamknąłby go w szkole. Tego oczywiście nie chciał. Ten dzień był dla niego już wystarczająco beznadziejny, nie potrzebował nocy spędzonej samotnie w szkole. Dlatego mimo nieco zamglonego widzenia, przez wylane łzy, które swoją drogą nadal spływały mu po policzkach niemal ciurkiem, po przebraniu butów, wyszedł ze szkoły i powoli kierował się w stronę swojego mieszkania. Szczerze nie miał ochoty na nic. Nie dość, że czuł, jak serce jeszcze bardziej niż wcześniej rwie mu się na szczępy, to jeszcze piekł go policzek. Do tego wszystkiego, cały czas myślał o tym co zrobił. Wspomnienie pocałunku z Dazaiem... było tragiczne. Osamu był w nim bierny, bardzo niechętny. Jasnowłosy czuł się źle z faktem, że go zmusił do brutalnej pieszczoty. Jednak on sam nie wiedział, jak do niej doszło. Po prostu zrobił to pod wpływem chwili. 

Atsushi szedł zamyślony. Nawet nie wiedział kiedy nadeszło popołudnie. W czasie, gdy przechodził przez park, dopiero dostrzegł promienie popołudniowego słońca, które przebijały się przez gęsto zasadzone drzewa w parku. W końcu też odzyskał wzrok, gdyż przestał płakać, nagle zainteresowany otoczeniem. Kwiaty sakury opadły. Ten fakt skutecznie odwrócił jego uwagę od wspomnienia z przed paru godzin. Chłopak się rozejrzał, ocierając przy tym twarz. Nie było wokół niego nikogo, kompletna pustka. Po ulicy jeździły samochody, jednak w parku nie było nikogo poza nim. Poczuł się w tej chwili... po prostu samotny. Jak zawsze, był sam. Jego przyjaciół tu nie było. Uznał, że było miło ich mieć chociaż przez chwilę... którą zepsuł. To bolało. Popełnił ogromny błąd. Jednakże nie wiedział, że tak się wszystko potoczy. Nie sądził, że wszystko zepsuje zakochaniem się w Osamu. On tylko chciał mieć kogoś bliskiego. Kogoś, kto by dał mu ciepło, wsparcie i zrozumienie. Chciał tylko kogoś, kto by sprawił, aby nie czuł się już samotny. Pragnął tylko kogoś, kto mógłby być dla niego wszystkim i to działałoby w dwie strony.

Zrozumiał, że Dazai może być w jego sercu... ale nie w życiu. Musiał się z tym pogodzić. Zbyt szybko chciał wszystkiego. Nie mógł zaakceptować, że szatyn, chciał być jego przyjacielem. Nikim więcej. Teraz nie dość, że został odrzucony, to jeszcze prawdopodobnie stracił jego przyjaźń. Wybrał złą ścieżkę. Nie dostrzegł, że ta prowadząca do miłości, jest zamknięta i obije się o bramę do serca starszego. Tylko ta do przyjaźni była dla niego dostępna. Dopiero teraz to rozumiał. Niestety, nie dane mu było długo nad tym myśleć, gdyż z transu wybudził go... krzyk. W pierwszej chwili nie wiedział do kogo on należał, ani do kogoś był skierowany. Dopiero dotarło to do niego, gdy ten się powtórzył. "Roshoumon..?" Powtórzył w myślach, rozglądając się na boki, aby sprawdzić skąd dobiega krzyk.

- Roshoumon, do nogi! Nie warcz na mnie, bo ci założę kaganiec! - Do uszu Atsushiego dotarły kolejne krzyki. Były one teraz głośniejsze. To oznaczało, że osoba krzycząca była coraz bliżej. Jasnowłosy szybko otarł swoją zaczerwienioną twarz od łez i rozglądał się dalej, chcąc określić, z której strony dochodzą wrzaski. - Chodź tutaj! - Usłyszał nawoływanie z niedaleka. Chwilę później... wylądował na twardym, betonowym chodniku, uprzednio o coś się potykając.

Nakajima w pierwszej chwili nie miał pojęcia co się stało. Chciał się tylko cofnąć o krok, a coś przebiegło mu pod nogami i doprowadziło do jego upadku. "Ten dzień już nie może być gorszy..." Pomyślał zrezygnowany, starając się podnieść. Jednakże coś mu na to nie pozwoliło. A raczej ktoś... dokładnie mały piesek rasy Chihuahua. Atsushiemu ciężko było w pierwszej sekundzie określić czy to na pewno pies tej rasy, ale gdy czarny maluch uniósł głowę, nie miał już wątpliwości. Był przeuroczy tylko... miał na sobie obrożę z ćwiekami, takimi jakie mają przy swoich obrożach duże psy. Nie mniej jednak, nie odbierało to uroku maluchowi, który zaczął warczeć, gdy tylko chłopak delikatnie się poruszył. Najwidoczniej wybrał jasnowłosego jako swoją poduszkę, nie spodobał mu się fakt, że Atsushi chce go z siebie zdjąć.

Ścieżki (Bungou Stray Dogs - School AU) //FanfictionWhere stories live. Discover now