36. Kochasz siebie?

793 103 175
                                    

Dzisiaj bardzo spokojny rozdział... bardzo.

Miłego czytania 💜

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Zajęcia skończyły się po godzinie czternastej. Niestety tym razem Dazai był zmuszony przez swojego chłopaka, wracać do domu sam, gdyż ten nie chciał, aby wyższy obserwował jego zajęcia związane z klubem sztuk walki. Miały się one odbywać do szesnastej na boisku szkolnym i rudzielec uważał za zawstydzające, iż szatyn miałby się im przyglądać. Tak więc wykopał go ze szkoły po lekcjach i kazał iść do domu. Nie żeby ten miał zamiar się dostosować. Jasne, wyszedł z budynku, jednak zamiast skierować swoje skoczne kroki w stronę mieszkania, udał się do niewielkiej kawiarenki mieszczącej się po drugiej stronie ulicy, czyli na przeciwko liceum do którego chodził. Nie miał z niej widoku na szkolne boisko a jedynie na wejście do placówki, jednak była dobrym miejscem na poczekanie za ukochanym. Szczerze trochę czuł się jak piesek czekający za właścicielem, lecz nie narzekał. Nie przeszkadzało mu siedzenie przy zielonej herbacie i jedzenie ciasta w samotności. Bardziej przeszkadzał mu powrót do domu bez towarzystwa Chuuyi. Przywykł do tego, że zawsze wracali razem. Dlatego nie lubił, kiedy chłopak miał zajęcia klubowe. Wtedy był zmuszony do przebywania w samotności przez dwie godziny, a to czasem źle na niego wpływało. Jego psychika wtedy na tym cierpiała. Czuł się jakby... odcięty od innych. Wyłączony. Ten stan mu przechodził, jednak mimo wszystko starał się unikać popadania w niego.

Kawiarnia, do której wszedł, była urządzona w jasnych barwach oraz panował w niej, swego rodzaju, ciepły klimat. Nie żeby Dazai zwracał szczególną uwagę na wystrój, jednak tutaj rzuciły mu się w oczy porozstawiane, niemal wszędzie, świeczki oraz wazony z czerwonymi różami. Pięknie wyglądały razem ustawione na białych blatach stolików lub na parapetach. Przez to, że lokal był mały, stolików było niewiele, jednak przez myśli szatyna przebiegło, iż gdyby kawiarenka była większa, straciłaby swój urok. Z tego co chłopak zauważył, była ona zapewne świeżo po remoncie. Kątem oka, w rogu sali, do której wszedł, dostrzegł wiaderko z białą farbą a bardziej jej resztką. Zapewne została i wszyscy o niej zapomnieli, kiedy po wszystkim otworzyli lokal.

- Nie często spotykam cię samego. Czyżbyś się pokłócił z Nakaharą? - Szatyn, będąc zamyślony, nawet nie zauważył kiedy za ramię złapała go, Yosano. Zamrugał szybko nieco zaskoczony jej obecnością, jednak dał jej się zaprowadzić do stolika, przy którym dziewczyna zaraz z nim usiadła.

- Nie, nie pokłóciliśmy się. Chuuya ma zajęcia klubowe, więc uznałem, że za nim poczekam. - Wytłumaczył koleżance, w międzyczasie biorąc w dłonie menu kawiarni, aby wybrać sobie coś dobrego na czas czekania.

Yosano uśmiechnęła się na jego słowa. W przeciwieństwie do chłopaka, ona nie była na zajęciach tego dnia. Cały dzień spędziła w szpitalu z jego ojcem na badaniach pacjentów, przez co była zmęczona i przyszła do kawiarni po kawę, aby się trochę rozbudzić. Jej włosy były w lekkim nieładzie, a palce u dłoni miała popuchnięte, ale mimo to poszła w ślady szatyna i zaczęła przeglądać kartę deserów, co jakiś czas na niego zerkając. Wiele ją ostatnio ominęło. Chciała zapytać go o kilka rzeczy, aby potwierdzić lub zaprzeczyć kilku plotkom, które do niej dotarły. Jednakże... głupio jej było zapytać go o niektóre z nich tak w prost. Zawsze była bezpośrednia, lecz tym razem brakło jej odwagi. Tak zwyczajnie. Przymierzała się, jednak niepotrafiła, co nie umknęło Dazaiowi, który widząc jej zachowanie, zachichotał cicho pod nosem. 

- Z czego się śmiejesz? - Zapytała, niemal gromiąc go spojrzeniem. Doprawdy, gdyby mogła zabijać wzrokiem, Osamu w tym momencie już by zapewne był martwy.

Ścieżki (Bungou Stray Dogs - School AU) //FanfictionWhere stories live. Discover now