38. Nic Ci nie jest?!

883 102 234
                                    

Przyznam, że świetnie się bawię grając na emocjach... wybaczcie mi to.

Miłego czytania 💜

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Grupą pobiegli do sali wskazanej przez Allana, jednak... nikogo w niej nie znaleźli. Pracownia matematyczna była pusta, a na ślady możliwej obecności w niej kogokolwiek - nie mieli co liczyć. Dazai powoli popadał w istną histerię. Było to w tej sytuacji uciążliwe nie tylko dla samego otoczenia chłopaka, ale również jego samego. Niepotrafił zapanować nad emocjami. Z rozpaczy przechodził w stoickim spokój, a następnie w furię, a działo się to w ciągu kilku sekund. Nie miał pojęcia co się działo z Chuuyą i gdzie aktualnie przebywał. Miał najszczerszą ochotę wyskoczyć przez okno z ostatniego piętra, byle to wszystko się już skończyło. Już zdążył swoją postawą nie raz wystraszyć przyjaciół, kiedy z nimi biegał po szkole, w poszukiwaniu lazurowookiego. Najbardziej bał się Poe, nie tylko o rudzielca, ale także o zdrowie psychiczne Dazaia, które było na wykończeniu. Troska o ukochanego, odbierała mu możliwość racjonalnego myślenia. Osamu miał mentlik w głowie, do tego wszystkiego nieustannie się obwiniał za zniknięcie chłopaka. Jednak... wszyscy rozumieli jego stan. Zwłaszcza Ranpo, który doskonale wiedział, że na jego miejscu zachowałby się tak samo. Ciężko było zachować zimną krew w sytuacji, kiedy komuś tak bliskiemu może coś zagrażać.

Stan szatyna cały czas się zmieniał, aż w końcu doszedł do momentu, gdy emocji miał w sobie zbyt dużo. Przez to przestał je odczuwać, czując jedynie pustkę. Biegnąc, starał się poukładać myśli, lecz niestety niepotrafił. Wiedział, że normalnie poradziłby sobie w każdej sytuacji, ale nie w tej. Chuuya był jego całym światem. Kiedyś jeszcze w gimnazjum, miał przyjaciela, który dzielił miejsce w jego sercu razem z rudzielcem. Jednak on umarł, zniknął. Został mu tylko Nakahara. Nie mógł sobie pozwolić na utratę także jego. Nie teraz, kiedy wszystko dopiero zaczynało się układać. Kochał go zbyt mocno, wiedział to, ale nie chciał nic z tym zrobić. Do nikogo innego nie żywił nigdy tak silnego uczucia. Zdawał sobie też sprawę, że do nikogo innego by niepotrafił. Dlatego chciał go jak najszybciej znaleźć, aby nie musieć przeżywać kolejnej straty.

W jednej sekundzie po korytarzu, echem rozniósł się krzyk bólu. Wszyscy nagle przystanęli, chcąc określić skąd on dochodził oraz do kogo należał. Długo nie myśląc pognali dalej, kiedy się powtórzył. Zmierzali w odpowiednim kierunku. Nadal nie mieli pojęcia, kto wydał z siebie dźwięk, jednak musieli to sprawdzić. Już po chwili całą grupą niemal wyrwali drzwi z zawiasów, gdy w końcu znaleźli się pod salą, skąd dochodziły jęki oraz błagalne krzyki. Stanęli w progu zaskoczeni widokiem, który ich zastał.

- Nigdy więcej nawet nie próbuj się do mnie zbliżać! - Wykrzyczał Chuuya w stronę leżącego na podłodze profesora, trzymając mocno jego wykręconą rękę. Ten jęczał z bólu, prosząc go, aby go puścił, lecz nastolatek nie słuchał.

- Chuuya... Skarbie, co tu się stało? - Zapytał trochę zmieszany Dazai, jednak ciążący kamień spadł mu z serca, na widok jaki zastał. Poczuł niewyobrażalną ulgą, widząc, iż starszemu chłopakowi nic nie jest.

- Chciał mnie przelecieć, zboczeniec! - Krzyknął w odpowiedzi, zaraz spoglądając na ukochanego jarzącymi się, z poirytowania zmieszanego ze strachem, oczami. Dazai również na jego słowa ponownie się wściekł. Yosano podjęła próbę zatrzymania czekoladowookiego, lecz Poe gestem ręki kazał jej odpuścić i pozwolić chłopakowi na działanie. - D..dotykał mnie... - Dodał Chuuya już mniej pewnie, kiedy dostrzegł podchodzącego Osamu. Sam nie wiedział dlaczego, ale przez intensywność jego pustego spojrzenia, poczuł respekt i chęć jakby... skulenia się, a to w ogóle nie było do niego podobne. Miał wrażenie, że szatyn zaraz go za coś skarci.

Ścieżki (Bungou Stray Dogs - School AU) //FanfictionWhere stories live. Discover now