(2)

697 25 77
                                    

~okropna prawda~

Siedziałam w barze pijąc brubona, aby nie czuć smutku, jednak dalej go odczuwałam. Użalałam się nad sobą gdy mój brat siedział w szkole z przyjaciółmi. Ja cała zapłakana siedziałam i piłam jednego shota po drugim. Moi bracia się o mnie martwili, a bardziej Stefan. Siedziałam w domu przez kilka dni i wychodziłam z pokoju tylko żeby się umyć albo cos zjeść. Moich mocy dalej nie rozgryzłam, ukazywały się wtedy kiedy chciały i w jakim stopniu chciały. Ostatnio pękły okna i szkło było wszędzie. Musiałam powiedzieć, że zdenerowalam się i je wybiłam

- Hej, wszystko dobrze? - Spytał chłopak za barem. Wydawał się całkiem miły. Odwróciłam się w jego stronę i ujrzałam tabliczkę na której był napis "Matt".

- Tak, Matt. - Odparłam kompletnie pijana. Chłopak się uśmiechnął i zaproponował, że odwiezie mnie do domu. Byłam temu przeciwna bo nie był jakoś przystojny, a wiadomo nie leciałam na mało przystojnych.
Nagle do baru wleciał jak poparzony czarnowłosy chłopak z ciemnymi oczami szukając kogoś po całym barze. Nie wnikałam w to i chciałam wychodzić. Zapłaciłam, podziękowałam i byłam już przy drzwiach do wyjścia, jednak ciemnowłosy na mnie wpadł, a że byłam pijana, upadłam.

- Patrz co robisz. - Syknęłam, patrząc spod byka na chłopaka.

- A ty uważaj ile pijesz. - Uśmiechnął się. - Tyler. - Powiedział podając mi rękę.

- Tamara. - Powiedziałam wstając.

Patrzyliśmy sobie w oczy z uśmiechem dalej trzymając się za jedną rękę. To było dziwne, ale bardzo miłe. Nagle oderwałam rękę gdy zdałam sobie sprawę co się szykuje. Dalej bez słowa patrzyliśmy na siebie, a do baru wleciał mój bliźniak.

- Tamara chodź, siedzisz tu już kilka godzin. - Powiedział. Spojrzałam na brata i kiwnęłam głową.

- No cóż, mam nadzieje, ze jeszcze się spotkamy. - Rzekł Tyler.

- Spotkamy, tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. - Uśmiechnęłam się i wyszłam razem z Damon'em. Szliśmy bardzo długo w ciszy, a on się stresował. Jego serce biło o wiele szybciej niż zawsze, a tętno zaczęło szaleć. Byłam ciekawa co wywołuje u niego taki stan.

- Wszystko dobrze? - Spytałam.

- Tak, czemu pytasz. - Oschle Odparł.

- Dziwnie się zachowujesz.. -

- Ja? Normalnie przecież. -

- W sumie to racja. Nie wiem jak się zachowujesz bo nie widzieliśmy się sto lat. Mój błąd. -Westchnęłam. - Idę do domu sama, a ty się zastanów czy nie masz mi czegoś do powiedzenia. -Odparłam i poszłam w drugą stronę. Tak naprawdę nie szłam do domu. Szłam po odpowiedź i wskazówki do niejakiej Sheilii Bennett. Już dawno wtrzezwialam bo wampiry szybko trzeźwieją - szkoda. Byłam z nią umówiona na godzinę trzynastą, czyli za piętnaście minut w jej domu. Szczerze nie wiedziałam gdzie mieszka, i w te piętnaście minut zdążyłam się zgubić kilkanaście razy, ale w końcu znalazłam ten dom, którego tak szukałam. Zapukałam i czekałam. Otworzyła mi drzwi trochę starsza pani.

- Witam, w czym mogę pomóc? - Spytała z uśmiechem.

- Dzień dobry. Byłam z panią umówiona na dzisiaj. - Rzekłam.

- Oh tak, wejdź proszę. - Powiedziała, a ja to zrobiłam. Weszłam do skromnego domu który wyglądał obłędnie.

- Usiądź. Chcesz coś do picia? -

- Nie, dziękuję. -

- No dobrze, to zacznijmy. Co się dzieje? - Spytała, a ja jej wszystko opowiedziałam. Najpierw nie wierzyła. Twierdziła, że dawanie mocy przez przodków rodziny z którą nie jestem spokrewniona nie jest możliwe. Powiedziałam jej również o nagłych napadach mocy gdy najmniej się tego spodziewam. Dosłownie byłam bezbronna. Nie wiedziałam jak używać zaklęć i jakich używać. Nic nie wiedziałam o magii bo nigdy się nią nie interesowałam. Pani Bennett bardzo dobrze znała moją rodzinę, a bardziej moich braci. Mówiła, że jak na rodzinę Salvatore jestem bardzo dobrze wychowana i widać, że nie mam złych zamiarów. Podziękowałam jej za ten komplement i mówiłam, że nie wychowałam się z braćmi jako wampir tylko z Lexi Branson która została zabita i po niej miałam moce. Powiedziałam też, ze będę wchłaniać moce każdego kogo zabije. Jak widać było po jej minie, ona też nie za bardzo wiedziała co się dzieje. Powiedziała, że da mi księgę zaklęć z początkującymi zaklęciami, a jej wnuczka będzie razem ze mną się ich uczyć, ponieważ ona też zaczyna przygodę wiedźmy. Bardzo długo rozmawiałam z Panią Bennett. Była bardzo przyjemna i ciepła. Gdy wychodziłam usłyszałam od niej, że mam się nie poddawać bo początki są trudne i bardzo miło jej będzie gdy przyjdę na herbatkę. W drodze do domu spotkałam Tylera, który najwidoczniej siedział w krzakach.

[SW] vol.1 Beginning of The End[KOREKTA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz