(39) "On odszedł Tamaro"

195 12 21
                                    


Obudziło mnie walenie do drzwi wejściowych. Na początku myślałam że to Damon, albo Stefan robią sobie żarty, ale kiedy je otworzyłam stała przed nimi Care i powiedziała, że jak najszybciej mam iść do domu Eleny, ponieważ ona musi wracać do mamy. Zebrałam rzeczy i pobiegłam tam szybciej niż jaguar. Weszłam do domu rozwalając drzwi i widziałam Matta i Gilbertową. Podlecialam do dziewczyny i mocno ją przytulałam pytając, czy wszystko dobrze i co się stało. Opowiedziała, że zemdlała, a Jer zawiózł ją do szpitala po czym przywiózł ją parę minut później przez to, że pierwotni chcą jej śmierci. Uśmiechnęłam się blado do niej. Matt zostawił nas same, a ja tylko trzymając jej dłonie patrzyłam na nie.

- Przepraszam Tamaro.. Nie chciałam.. - Powiedziała w pewnej chwili z głosem, który się łamał.

- Mówiłam Ci, że nie chciałam tego. Kiedyś ci wszystko opowiem. Teraz odpoczywaj. - Stwierdziłam, a do domu wszedł Stefan, którego dziewczyna od razu przytuliła.

- Co z trumną? - Zapytałam.

- Damon ją wiezie. - Oznajmił, a ja kiwnęłam tylko głową. Chwilę jeszcze z nimi posiedziałam, i poszłam do domu bo źle się czułam z tym wszystkim. Przypomniało mi się jedno zasadnicze zaklęcie, które pomogło by mi skontaktować się chociaż na chwilę z Niklausem. Usiadłam na łóżku, rozłożyłam świecie i zaczęłam mówić zaklęcie, które pozwoli mi wejść do umysłu Klausa przez jego karteczkę.

Kiedy byłam w jego umyśle, widziałam go, na środku lasu. Był w długich włosach i najwyraźniej płakał. Był skulony i taki niewinny.. Podeszłam bliżej, i cicho zawołałam. Blondyn odwrócił się w moją stronę cały zapłakany. Podbiegłam do niego i kucnęłam przy nim.

- Tamara, co ty tu robisz.. - Jęknął płacząc.

- Shhh.. - Zaczęłam go uspokajając. - Jestem tu na chwile. Chciałam zobaczyć co się dzieje w twojej głowie. -

- Teraz już wiesz. - Stwierdził ironicznie. - Ironia losu.

- Chcialam się pożegnać. - Powiedziałam, puszczając jego zdanie mimo uszu. Spojrzał na mnie, po czym pocałował mnie. Oddałam pocałunek, na co definitywnie był zdziwiony. Złapałam jego jedną rękę po pocałunku. Spojrzałam mu w oczy i uśmiechnęłam się martwo.

- Żegnaj Klaus. - Powiedziałam, puszczajac jego rękę i odchodząc w dal. Krzyczał. Że mam nie odchodzić. Że mam zostać. Bał się. Jednak legendarny Klaus Mikaelson nie jest aż tak nieustraszony, jak wszyscy myślą. Otworzyłam oczy, a z nosa leciała mi krew. Powycieralam ją i uśmiechnęłam się sama do siebie. Dostałam telefon, że znów mam przyjechać do Eleny bo mają niespodziewanego gościa. Stefan na krzyczał na mnie, że w ogóle wyszłam. Szłam powoli, myśląc o widoku płaczącego Klausa.

Gdy zjawiłam się w drzwiach widziałam mężczyznę w marynarce. Wiedziałam, że to jeden z pierwotnych.

- Elijah! - Krzyknęłam i lekko objęłam go ręką na przywitanie.

- Witaj Tamaro. - Zahichotał również mnie obejmując.

Wszyscy usiedliśmy do stołu. Elijah mówił, że trzeba odebrać Alaricowi kołek, kiedy by go rozbroili, jego rodzina rozproszyła by się, a on podążył by za nimi.

- Będziecie uciekać? - Zapytał Stef.

- Jak dawniej. Klaus i Rebekah uciekali przed ojcem tysiac lat. Czym jest kolejne 50 do naturalnej śmierci Eleny? - Zapytał.

- W końcu go powstrzymaliśmy. - Dodała Elena. - Nie pozwolę, żebyś go wskrzesił. - Mówiono tu o Klausie, który pewnie już gdzieś leżał w Atlantyku.

- Daje słowo. Nie ożywię mojego brata za twojego życia i twoich dzieci. Może to go czegoś nauczy. -

- Dlaczego miałaby ci ufać? Nie raz ją zawiodłeś. - Zapytał Matt.

- I żałuję. - Oznajmił brunet. - Ale mogła zginąć, gdy tu wszedłem. Więc, Eleno sama ocen, czy możesz mi ufać. -

Spojrzała na mnie, Matta i Stefana po kolei, a na końcu na Elijahe. Odebraliśmy telefon od Damona i prowadzili konwersacje. Ja nie słuchałam. Cała drżałam, a wszystko w okół zaczęło wariować.

- Ja- ja muszę się przewietrzyć. - Oznajmiłam i szybko wyszłam z domu z zaszklonymi oczami. Złapałam się za brzuch i próbowałam złapać powietrze. Lexi wiedziałaby co robić, zawsze mi pomagała, a teraz? Teraz jestem sama jak palec. Bracia nie wiedzą jakie są moje naturalne zachowania. Ona tak. To wszystko mnie zaczęło przytłaczać. Miałam przyjechać do tego cholernego miasta na jeden dzień! Jeden dzień. Usiadłam na schodkach, a koło mnie siadł po chwili Stefan. Objął mnie, gdy ja płakałam w niebo głosy.

- Mamy plan okej? Nie płacz już. - Powiedział kojącym głosem, a po chwili opowiedział plan. Jer zadzwonił do Rica z wiadomością, że wie gdzie jest Klaus. Elijah chciał brata z powrotem, więc cały czas miałam nadzieję, że go oddadzą.

Weszłam do środka bez Stefana, bo ten rozmawiał z Damonem przez telefon, a Matt robiąc herbatę, opowiedział mi plan dotyczący Eleny. Zgodziłam się, bo ważne jest dla mnie jej bezpieczeństwo. Poszliśmy na górę i daliśmy jej herbatę, aby się napila. Mówiła o tym, że kocha obu moich braci i że żadnego nie chce stracić.

- Elena, proszę. Nie wódz ich tak. To jest gorsze, niż wybranie jednego. - Oznajmiłam z bladym uśmiechem, po czym dziewczyna zemdlała. Matt wziął ją do auta z Jeremym, a ja stałam i patrzyłam jak Matt odjeżdża. Jeremy poszedł do Stefana, który był gdzieś w lesie. Ja zostałam przed domem rozmyślając co się stanie, jeśli Klaus zginie. Stracę braci. Rodzinę.  Nagle podbiegła do mnie znana mi blondynka ze łzami w oczach. Wstałam jak najszybciej mogłam i spojrzałam na nią.

- Rebekah, co się stało? - Zapytałam, a dziewczyna powiedziała, żebyśmy poszły do Elijahy. Pobiegłam za nią i cały czas zastanawiałam się co się stało. Kiedy byłyśmy na miejscu, Elijah odwrócił się w naszą stronę.

- Chce wiedzieć co się stało, Bex. - Oznajmiłam.

- Klaus..On odszedł..  - Powiedziała przez łzy. Stałam z boku jak kołek, kiedy Rebekah i Bruneg się przytulili. Osunęłam się lekko na trawę powstrzymujac łzy i łapiąc się za brzuch wypuściłam z siebie płacz, krzyk, szloch. Rodzeństwo usiadło obok mnie, a Rebekah nadal płacząc objęła mnie ramieniem. Wyciągnęłam szybko telefon i wybrałam numer do Damona. Włączyła się poczta.

https://youtu.be/-80bBmjQ3pA odtąd słuchajcie sobie tej nutki od 33 sekundy

- Damon..-Wzięłam duży wdech. - Proszę oddzwoń.. proszę cie..Nie zostawiajcie mnie.. - Rozłączyłam się czerwonym guziczkiem i tym razem Wybrałam numer do Stefana, który również nie odebrał. Straciłam trzy osoby, w jeden wieczór. Był to dla mnie okropny ból. Nie umiałam się uspokoić, ani cokolwiek powiedzieć.

- Tamara.. - Szepnął Elijah. - Tyler Lockwood umarł, ale pozostali jeszcze żyją.. - Powiedział nie pewnie, a ja tylko  na niego spojrzałam. Nagle zadzwonił mój telefon. Był to Stefan, a ulga którą poczułam, była niesamowita.

- Stef? Stef! Jakim cudem żyjesz.. - Zapytałam.

- Nie wiem.. - Powiedział, a Rebekah wyrwała mi telefon z ręki. Elijah zaczął mnie przytulać, a ja cieszyłam się, że mojemu bratu nic nie jest. Nie wiedziałam nic o Damonie, ale skoro Stef żyje, to on też. Miałam taką nadzieję. Nagle dziewczyna uciekła z moim telefonem, a Elijah pobiegł w drugą stronę mówiąc, że musi spakować rzeczy. Byłam ciekawa gdzie poleciała blondynka i czy odda mój telefon.

Gdy wracałam do domu, po drodze spotkałam Alarica, który się uśmiechał.

- Ric, jeśli chcesz mnie zabić, zrób to. - Powiedziałam nie mając siły na nic.

- Jestem tu, aby się pożegnać. - Powiedział, a ja spojrzałam krzywo.

- Co? To-to nie możliwe.. - Oznajmiłam. - Jeśli ty nie żyjesz..  to Elena... - Nie dokończyłam, a on kiwnął głową.

- Leć do szpitala. Będę za wami tęsknił. - Stwierdził i zniknął. Ja za ten szybko pobiegłam do szpitala.

- Gdzie ona jest! Gdzie jest! - W progu zatrzymała mnie Meredith mówiąc, że Elena miała wylew i pomogła jej. Przez chwilę zastanawiałam się, co zrobiła, ale po jakimś czasie zdałam sobie sprawę co z tego wszystkiego będzie.

__________
Krótki rozdział, ale bardzo ważny w tej historii. Następny rozdział będzie 22 kwietnia ponieważ zaczyna się era 4 sezonu<3

[SW] vol.1 Beginning of The End[KOREKTA]Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon