(10)

289 18 44
                                    

ROZDZIAŁ BĘDZIE MIAŁ KILKA PRZESKOKOW CZASOWYCH.

Rok 1860

Siedziałam w ciemno-czerwonej sukni z małymi czarni kryształkami kolo dekoltu na ławie przed domem. Było piękne kolorowe po południe,a ja widziałam, jak Damon i Stefan się wygłupiają, jak zwykle moja osoba siedziała i piła herbatę z ojcem. Bracia zwracali uwagę na jedną brunetkę, a ja na jednego blondyna, który niestety nie jest mną zainteresowany.

-Co ci jest córeczko?-Powiedział ojciec wytrącając mnie z transu.

-Co? Nic.-Szybko odparłam, jednak ojciec nie odpuszczał.

-Mów co się dzieje.-Poważnie rzekł.

-Tato bo..-Już chciałam mówić gdy nagle przybiegł Stefan i Damon.

-Mara, Mara, Mara.-Powiedział kilka razy Stefan biegnąc.

-Co znowu.-

-James idzie!-

-Co?! O Boże!-

Wstałam i  otrzepałam się, a w oddali widziałam blondyna o niebieskich oczach i pięknym bordowym smokingu.

-zachowujcię się.-Szepnęłam, a chłopcy z ojcem zachichotali. Stwierdziłam, że trochę do niego podejdę.

-Cześć James.-powiedzialam z usmiechem.

-Witaj Tamaro.-Odpowiedział spoglądając na mnie od góry do dołu.-Masz dziś piękna sukienkę.-

Zarumieniłam się.

-Oh, dziękuję panie Smith.-Westchnęłam.-Co cie tutaj sprowadza?

-Chciałbym spytać pani Salvatore, czy nie zechce pani ze mną pójść na spacer.

Wtedy nie mogłam nawet ukryć mojego szczęścia.

-Oczywiście. Z wielką chęcią.-Uśmiechnęłam się, a James wystawił rękę, abym również ją podała.

2 lata później.◇◇◇◇◇◇◇◇

-James...-mruknęlam, odwracajac się do niego w łóżku.

-Tak..?-Spytał.

-Jak myślisz, jak będzie wyglądać nasza przyszłość?-Zapytałam, a Chłopak zachichotal.

-Ja, ty, nasze dziecko, piękny duży dom.-Powiedział głaskając mnie po głowie. Zaśmiałam się. Byłam tak..zakochana. to wszystko co stworzyliśmy przez dwa lata było tak cudowne.

-Dziecko? A imię?-Spytałam.

-Hmm myślę, że Elizabeth.

-Podoba mi się.-Powiedziałam i pocałowałam blondyna.

Nagle wstał i kazał mi się ubrać, co było dziwne ponieważ jeszcze 5 minut temu był zmęczony. Powiedział, że gdy się ubiorę mam być koło fontanny przy lesie. Zgodziłam się.

Gdy ubrałam już na siebie lekka suknie nocna, postanowiłam tam pójść. Wzięłam lampion i kierowałam się w stronę lasu. Nie spodziewałam się tego co tam ujrzałam. Połowa miasteczka tam była, nawet mój ojciec i bracia. Ludzie przynieśli dużo lampionów, a sam James tylko patrzył jak ide.

-Co tu się dzieje?-Spytałam zmieszana.

-Dziękuję wszystkim za przybycie. Tamaro Salvatore.-Uklęknął.-Wyjdziesz za mnie?-Powiedział wyciągając małe pudełeczko z kieszeni, otworzył je, a ja ujrzałam złoty pierścionek z niebieskim kryształem. Byłam tak zaskoczona, że nie umiałam powiedzieć ani slowa. Rozglądałam się po wszystkich którzy patrzyli na mnie wzrokiem "Dawaj dziewczyno."

[SW] vol.1 Beginning of The End[KOREKTA]Where stories live. Discover now