(48)

115 12 0
                                    

Przenocowałam u Bonnie. Nie chciałam przeszkadzać Damonowi i Elenie w ich sprawach, chociaż wiadomo jak tłumaczenie spraw u nich wyglądało. Jeremy pomieszkiwał w domku nad jeziorem, ponieważ chciał zabić własną siostrę przez to, że stał się łowcą.

Razem z Bonnie się wybrałyśmy do tego domu i uczyłyśmy go, żeby nie zabił Eleny. Ja siedziałam w środku domu. Nagle usłyszałam podjeżdżające dwa samochody. Jeden - Był Damona, w którym była również Elena. A w drugim - Doktorek zło. Byłam lekko zdziwiona, że przyjechał, ale nie zainteresowałam się tym zbyt mocno. Bardziej zastanawiało mnie, gdzie podział się Stefan. Przecież nie mógł pójść gdzieś daleko. To nie w jego stylu.

Kiedy kolejny telefon do Stefana się nie udał, przywitałam się z Damonem i Eleną, a doktora tylko zabiłam wzrokiem. Jeremy był już w środku razem z Bonnie, więc poszliśmy pod drzwi. Jako, iż byłam wiedźmą, weszłam od razu, a oni musieli czekać na to, aż Jer im pozwoli. To była rosyjska ruletka, bo nie mieliśmy pewności, czy zaraz brat Eleny się na nią nie rzuci. Dosłownie, chwilę później chciał ją zaatakować, jednak w porę rzuciłam zaklęcie, które znieruchomilp chłopaka.

- Czy ciebie pokręciło? - Zapytałam wprost.

- Dobrze, że masz wyczucie czasu Tamaro. - Powiedział zaintrygowany Doktorek. Pokręciłam oczami i poszłam usiąść obok Bonnie obserwować jak Jeremy "poczuwa" się lepiej. Używali na nim medytacji, która miała polepszyć jego stan.

Minęło kilka godzin, które nadal nic nie sprawiały. Jedynie telefon Damona zadzwonił. W porę, bo umierałam z nudów. Był to Stefan. Mówili coś o jakimś mieczu, więc zaciekawiła mnie ta rozmowa. Najbardziej moment, gdzie nie powiedział, że jest z Eleną.

- Wyślij do mnie Tamarę. Potrzebuje jej. - Powiedział, a D. odwrócił się w moją stronę.

- Już pędzę. I tak nie mam co robić. - Wypaliłam i zaczęłam biec w stronę lasu na zaklęciu nie widzialności. Dostałam smsa po drodze, że mam być w Grillu i zająć czymś Klausa tak, aby przez najbliższe półtorej godziny nie był u siebie w domu. Myślałam, że się zabije na miejscu. Nie rozmawiałam z nim, a miałam go zająć. Niby jak? Pomyślałam. Weszłam do baru jak gdyby nigdy nic i zaczęłam się rozglądać za blondynem, jednak go nigdzie nie widziałam. Podeszłam do baru i poprosiłam o jednego drinka, a znany mi głos za mną Szepnął.

- Cóż za niespodzianka. -

Odwróciłam się ku głosowi, a jego uśmiech na twarzy wyglądał tak piękne.

- Witaj, Klaus. - Próbowałam udawać, że ten kuszący uśmiech mną nie ruszą.

- Dawno cię nie widziałem. - Oznajmił.

- Może dlatego, że mnie unikasz? - Zadrwilam, a jego uśmiech opadł i spojrzał w inną stronę.

- Potrzebowałem przestrzeni. Gdybyś była obok mnie.. - Westchnął. - Gdybyś była obok mnie, nie umiał bym się oprzeć, aby cię nie pocałować, tak jak to robię w tym momencie. - Stwierdził.

Zaśmiałam się stresowo głowę dając w dół. To było dość intrygujące co powiedział. Tak, jakbyśmy czytali sobie w myślach.

- Mogę postawić ci drinka, jeśli nie miałabyś nic przeciwko. - Powiedział, a ja kiwnęłam głową. Usiadłam obok blondyna, który wpajał we mnie swój wzrok jak pijawka w skórę. Ten wzrok był magiczny. Jego szare oczy przenikały przez moje błękitne. Klaus rozmawiał ze mną, jak gdyby nigdy nic. Po czym "niezauważony" dał swoją rękę na moje udo lekko je łapiąc w ręce.

- Tak więc, jak twoja przyjaciółka Elena? - Zapytał dociekliwie podając mi drinka.

- Interesuje cię to? - Spytałam biorąc łyka fioletowej substancji. Blondyn uśmiechał się, jakby rozpierała go energia dalej zaciskając moje udo. Starałam się nie reagować na to, udawać, że mnie to nie rusza, jednak prawda była inna. Byłam zła na siebie, że nie umiem się mu oprzeć, ale co do cholery miałam zrobić, kiedy patrzył na mnie tymi oczami?

[SW] vol.1 Beginning of The End[KOREKTA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz